Drodzy lewacy, drodzy prawacy, a idźcie wy wszyscy na ryby! Minister Czarnek będzie je łowił zadając cierpienia przy pomocy wyrafinowanych haczyków w kształcie symbolu PW, poseł Braun będzie zwierzynę wieszał i torturował swymi perorami, a posłanka Spurek z posłanką Nowicką będą boże stworzenia reanimować metodą usta-usta (jak wiadomo, tego właśnie pragną ryby), równolegle maltretując wychowawczo panów Czarnka i Brauna przy pomocy menu zawierającego wyłącznie mech, szczaw i tofu. Może wówczas zajmiecie się wyłącznie sobą i jakieś 90 proc. Polek i Polaków, umęczonych waszymi odjechanymi pomysłami na urządzenie im życia od lodówki po łoże, na chwilę odetchnie.
Powie ktoś: lewacy tylko pohukują, a prawacy rządzą. Pan Czarnek jest ministrem, a pani Spurek nie jest. Sęk w tym, że im bardziej prawacy grillują nas swoimi koncepcjami życia i pożycia, tym silniej społeczeństwo gotowe jest oddać tekę ministra pani Spurek. Ot, odwieczna zasada wahadła. Czy my musimy się odbijać od ściany do ściany, by potem chodzić (jak) potłuczeni?
Zadaję to pytanie ze świadomością, że wielu, być może nawet większość Polek i Polaków (a na pewno gros wyborców PiS) nie chce w kraju zmian postulowanych przez ultralewicę. Boi się ich i pragnie kulturowego status quo. O środowiskach LGBT+ myśli: „a niech sobie żyją, tylko niech nie żądają zbyt wiele; małżeństwa są dla hetero, adopcja dzieci też”. Aborcja na życzenie to również nie jest postulat Polski B i znacznej części Polski A. Czy ktoś chce nam te rozwiązania narzucić? Nie! Ale wielu Polaków sądzi, że tak. Odczuwa to jako zagrożenie i kojarzy je z Unią, czy nawet szerzej – Zachodem. Rzekomo tam już wygrała cywilizacja wynaturzeń i śmierci, a my jeszcze mamy szanse się obronić.
Na takiej narracji Andrzeja Duda wyszarpał sukces w ostatnich wyborach. Taką narrację sączy nam do uszu jego ojciec, prof. Jan Tadeusz Duda, broniąc małopolskiej uchwały mającej dać odpór „ideologii LGBT”. Pal sześć kompletną nietrafność diagnoz, pal sześć osobliwe wywody o rzekomej możliwości (kulturowego i mentalnego) zarażania się homoseksualizmem; czy Pan Profesor naprawdę uważa, że jego wnuczka może zostać lesbijką po obejrzeniu paru, czy nawet stu przegiętych filmów na Netfliksie? Czy przed taką konwersją nie powstrzyma jej aby sama natura, ani wyniesiony z domu rodziców i dziadków system wartości? Czy powinniśmy być ludźmi aż tak małej wiary w to, co – wraz z innymi - przekazujemy pociechom?
Owa narracja jest zatem fałszywa, ale politycznie (wyborczo) skuteczna, więc jesteśmy na nią skazani. Wobec tego warto zapytać o dokonania polityków prawicy w walce z tak definiowanym lewactwem. Za podstawową metodę „obrony wartości” uznali oni przyjmowanie uchwał i pouczanie ex cathedra. Jakby zapomnieli, że ich (nasz) Mistrz nauczał w przypowieściach, by nadać wartościom atrakcyjną formę. Tylko tak wartości mogą trafić do umysłów i serc. Nie przypominam sobie (no, chyba że opisano taki przypadek w jakichś nieznanych mi apokryfach), by Jezus zwołał apostołów i rzekł: „Przyjmijmy uchwałę, że ideologia zboczonych Rzymian i zakłamanych faryzeuszy to zaraźliwe zło”, po czym wrócił do pobierania diety radnego Jerozolimy. On wiedział, że takie uchwały są diabłu na uciechę.
Mijam ostatnio dwóch nastolatków odzianych w bluzy z białym orłem na piersiach. Przyglądają się namalowanemu na murku sercu w kolorach tęczy. Jeden rzuca: - A jakbyśmy to nocą zamalowali? Drugi: - Ty, megapomysł, bylibyśmy przechu…mi! Jak Pilecki!
Zapytałem, czy wiedzą, kim był Witold Pilecki, co zrobił. Nie mieli pojęcia – podobnie jak setki ich rówieśników, którzy w ostatnich latach odwiedzili Auschwitz w ramach pionierskiego projektu Małopolska Pamięta. Ankietowani uczniowie szkół średnich nie potrafili nawet określić, czy rotmistrz działał podczas II czy I wojny światowej. I kiedy była ta wojna.
Moja rozmowa z dwójką pod murkiem skończyła się szybko. Gdy chciałem im opowiedzieć o Pileckim, krzyknęli: „A obić ci mordę, pedale?!”. Wyskandowali to równocześnie, odruchowo.
Tyle w nich zostało z patriotycznego przekazu o Bohaterze. Z apeli szkolnych i politycznych uchwał. Profesorze Duda, to nasza klęska. Ale Pańska bardziej, bo Pan współtworzy władzę od ładnych paru lat, a małopolską elitę od kilkudziesięciu. I wciąż oferuje Pan ludziom uchwały i profesorskie połajanki - zamiast atrakcyjnej opowieści o Polsce wartości.