Kucharka księdza rządzi parafią. Proboszczowi to nie przeszkadza, bo "wszędzie rządzą kucharki". Co się dzieje w Lubli?
Naszą parafią rządzi gospodyni księdza, a nie ksiądz - skarżą się zbuntowani wierni z Lubli. Rządzi tak, że im się już odechciewa chodzić tu do kościoła.
Lubla, wieś na Podkarpaciu, południowe krańce powiatu strzyżowskiego, gmina Frysztak. Organisty w parafii nie ma tu od lat. Pierwszego pani gospodyni oskarżyła o kradzież bożonarodzeniowych opłatków. Jego następca nie wytrzymał, sam odszedł. Podobnie jak kościelny. Z tego samego powodu. Przy wielkanocnym grobie Chrystusa od dziesięcioleci czuwali miejscowi strażacy - ochotnicy, od kilku lat już nie czuwają, zabroniono im. Była kościelna schola, scholi już nie ma. Było Katolickie Stowarzyszenie Młodzieży, ale i jego już nie ma. Coraz mniej ludzi na nabożeństwach w kościele, wielu woli jechać na niedzielną mszę do sąsiednich parafii.
Strażacy, odmaszerować!
Krzysztof mówi, że nie zawsze tak było, że tak naprawdę zaczęło się od tych plakatów przed ośmiu laty. Jeden z nich zawisł pod sklepem. Jakoś tuż przed Wielkanocą było.
„LUBLANIE” - zaczynała się odezwa anonimowego „protestanta”. „Ile to jeszcze będzie trwało w Lubli, a konkretnie w Parafii, najwyższy czas skończyć z tą naszą kuchareczką, bo ileż można tolerować jej zachowanie i jej wybryki”. A w ogóle ona rządzi, a „proboszcz nie ma nic do gadania”.
Nie przypadkiem przy sklepie zawisło, bo to z tego sklepu „kuchareczka” miała wywozić siaty pełne zakupów dla swojej rodziny. Niechby wywoziła, ale - zaznacza się w odezwie - te siaty to ze składek tych, co na tacę przy mszy wrzucali. A i jeszcze organistę wyrzuciła, więc teraz ludzie na mszy „WYJĄ, a nie śpiewają”. „Ludzie, trzeba wreszcie zakasać rękawy i przyszykować taczki” - pada pomysł.
Z pomysłu nie skorzystano, ale konsekwencje były. - Ksiądz skądś uznał, że ten list ze straży wypłynął. Strażakom powiedział, że już nie chce mieć z nimi nic wspólnego - opowiada Krzysztof. - Tamtej Wielkanocy przyniósł pod Grób Pański jakichś dwóch kartonowych żołnierzy rzymskich i ustawił ich, zamiast naszych strażaków. Strażacy żołnierzy odstawili i ustawili się sami przed grobem. Ale przez następne lata nie było na Wielkanoc ani kartonowych żołnierzy, ani strażaków. A i przed tym incydentem już nie było dobrze, pani kucharka dawała strażakom do zrozumienia, że na plebanii nie są mile widziani. Na różne sposoby dawała.
Organista Mateusz, kształcony w szkole „organistówce” wyleciał zza kościelnych organów w Lubli mniej więcej w tym samym czasie, tylko przy okazji świąt bożonarodzeniowych. Jak każe tradycja, organista roznosił opłatki po domach wiernych, komplet na rodzinę.
W dalszej części tekstu przeczytasz m.in.:
"Justyna miała swoje doświadczenia. Z panią Alą z Lubli sprzątały kościół, bo tu parafianie sami sprzątają świątynię, od kiedy nie ma kościelnego. A nie ma od lat, bo - mówią zbuntowani wierni z Lubli - nie wytrzymał z gospodynią proboszcza."
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień