Dziesiątki kierowców przejeżdżały obok nieprzytomnego mężczyzny. Tylko Kuba Baratyński się zatrzymał i wezwał pomoc
We wtorek o godzinie 16 na ulicy Spacerowej w Siemianicach pod Słupskiem ruch jest bardzo duży. Dziesiątki, a może setki kierowców wracają wtedy z pracy do domów. Na skraju drogi leżał nieprzytomny mężczyzna. Nikt się nie zatrzymał. Jedynie ten chłopiec. Kuba, lat 11.
Całą historię opisała nam pani Iza, która tamtędy przejeżdżała i w pewnym momencie zobaczyła chłopca nachylającego się nad leżącym, starszym człowiekiem.
– To bardzo odważny chłopiec. Sam sprawdził, czy mężczyzna oddycha. Mówił do niego. Człowiek oddychał, ale nie reagował na głos. Razem wezwaliśmy pogotowie, które już po kilku minutach było na miejscu. Ratownicy zabrali nieprzytomnego do szpitala – opowiada pani Iza, która chce pozostać anonimowa, ponieważ uważa, że to chłopiec jest bohaterem.
– Wszystko wydarzyło się chwilę przed ulewnym deszczem. Prawdopodobnie później już nikt by mu nie pomógł. Jestem przekonana, że to właśnie ten chłopiec uratował życie temu mężczyźnie.
Wczoraj skontaktowaliśmy się z Kubą, który sam nam opowiedział o całej sytuacji. – Jechałem rowerem do kolegi, kiedy nagle zobaczyłem tego pana. Leżał i się nie ruszał. Nachyliłem się nad nim i sprawdziłem, czy oddycha – opowiada.
Zapytany, skąd wiedział, że trzeba się właśnie tak zachować, odpowiedział skromnie: – Nie wiem, nie myślałem za dużo. Tak odruchowo się zatrzymałem, żeby mu pomóc – mówi.
Mama chłopca jest dumna z syna. – Bardzo przeżywał tę sytuację. Do kolegi nie dojechał. Wrócił do domu i opowiedział nam całą historię. Niestety, mówił, że wiele samochodów przejeżdżało i nikt nie reagował. Dopiero ta pani się zatrzymała i wezwała pogotowie. Lekceważenie ludzi jest przerażające, dlatego uważam, że takie postawy jak najbardziej trzeba chwalić.