Kto zabija bezdomne psy i koty? Policja prowadzi dochodzenie pod nadzorem prokuratury
W Międzybrodziu koło Sanoka ktoś zastrzelił dwa psy. Kto? Mieszkańcy mają podejrzenia, ale nie chcą o tym mówić. W Lesku zdychają bezdomne koty. Inspektorzy Ogólnopolskiego Towarzystwa Ochrony Zwierząt „Animals” w Sanoku podejrzewają, że ktoś je truje. Obie te sprawy bada policja.
Mieszkańcy Międzybrodzia w powiecie sanockim żyją w strachu. W ciągu ostatniego miesiąca od strzału z broni zginął drugi pies. Mimo że niektórzy podejrzewają, kim jest sprawca, nikt nie chce głośno o tym rozmawiać.
Do pierwszego incydentu doszło 21 lutego. Korek, 7-letni kundelek, zdechł dwa dni po operacji. Nawet szybka interwencja właścicielki nie pomogła uratować jego życia. Kobietę zaniepokoiły występujące u psiaka krwiste wymioty. Pojechała natychmiast do weterynarza, a tam usłyszała straszliwą diagnozę.
Badanie rentgenem wykazało w ciele zwierzęcia siedem śrutów. Pies miał również złamane żebra, ranę postrzałową, rozerwane płuco, przeponę i żołądek. Ewidentnie ktoś strzelił do niego z wiatrówki.
Kolejne dramatyczne wydarzenie również miało miejsce w tej samej miejscowości. 25 lutego anonimowa osoba, spacerująca po lesie od strony Dębnej, znalazła zwłoki psa w typie północniaka, które znajdowały się w nienaturalnej pozycji.
– Psa następnego dnia zabraliśmy na sekcję zwłok do Zakładu Higieny Weterynarii w Wojewódzkim Inspektoracie Weterynarii w Krośnie. Sekcja wykazała, że zwierzę zostało zastrzelone z bliskiej odległości. Bez wątpienia mamy w tym przypadku do czynienia z udziałem osób trzecich oraz zastrzeleniem zwierzęcia z premedytacją i zimną krwią. Zabezpieczony pocisk trafił w ręce policji w celu dalszych badań
– mówi Ewa Kawałko, prezes Sanockiej Straży Ochrony i Ratownictwa Zwierząt w Sanoku.
Kobieta podejrzewa, że mieszkańcy Międzybrodzia wiedzą, kim jest sprawca.
– Panuje ogromna zmowa milczenia i strach, którego ludzie z jakichś powodów nie potrafią przełamać – dodaje.
Psy padły ofiarą myśliwych? Nikt celowo nie zrobił im krzywdy
Odmienne zdanie na temat przyczyn śmierci psów ma Anna Hryszko, sołtys wsi Międzybrodzie. Kobieta twierdzi, że zna osobiście wszystkich mieszkańców i na pewno żaden z nich nie strzelałby do czworonogów.
Zwraca też uwagę, że zwierzęta zostały odnalezione na pograniczu dwóch miejscowości, między Dębną a Międzybrodziem. Uważa, że psy nie powinny biegać bez opieki, ponieważ skutki mogą być różne.
– Przypuszczam, że psy zginęły w czasie polowań, bo zostały pomylone na przykład z dzikiem – mówi Anna Hryszko. – Nie zauważyłam, żeby mieszkańcy kogoś się obawiali. Według mnie doszło do nieszczęśliwych wypadków, na pewno nikt złośliwie nie zrobił psom krzywdy. Zresztą na początku podejrzewaliśmy, że zaginione zwierzęta padły ofiarą wilków. W tym roku mięliśmy już sytuację, że jeden pies zginął rozszarpany przez drapieżniki na swoim podwórku.
Sprawą dwóch psów z Międzybrodzia zajmuje się Komenda Powiatowa Policji w Sanoku pod nadzorem Prokuratury Rejonowej w Sanoku. To pierwsze tego typu zgłoszenia w ostatnim czasie.
Sprawca za swoje postępowanie odpowie z art. 35 ust.1 Ustawy o Ochronie Zwierząt, zgodnie z którym za zabijanie zwierząt grozi do 3 lat pozbawienia wolności. Sąd może orzec także tytułem środka karnego zakaz posiadania wszelkich zwierząt albo określonej kategorii zwierząt.
– Osoby, które posiadają wiedzę na temat zdarzeń w Międzybrodziu, proszone są o kontakt z posterunkiem policji w Sanoku – mówi kom. Monika Hędrzak, oficer prasowy KPP w Sanoku.
Psy nie powinny pozostawać bez opieki
W związku z coraz większą liczbą samotnie biegających po ulicach psów, prezes Sanockiej Straży Ochrony i Ratownictwa Zwierząt w Sanoku apeluje do właścicieli psiaków o niewypuszczanie ich luzem.
– Musimy mieć świadomość, że bieganie psów bez opieki może zakończyć się dla nich tragicznie, jak to miało miejsce ostatnio. Poza tym zwierzę może ulec wypadkowi komunikacyjnemu, a to przysporzy nam oraz jemu dodatkowych cierpień.
Zdaniem Anety Zaleskiej, prezesa Społecznego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami w Sanoku, pandemia spowodowała u wielu ludzi znieczulicę.
– Obserwuję, że ludzie są coraz mniej empatyczni w stosunku do zwierząt, ale także wobec drugiego człowieka – mówi. – W ostatnim czasie odnotowujemy w powiecie sanockim sporo przypadków porzuceń psów. Apelujemy do właścicieli, którzy nie chcą z jakichś powodów mieć już zwierzaka, aby przyprowadzili go do schroniska, a nie zostawiali w lasach czy w polach.
Aneta Zaleska nie kojarzy, aby w ostatnim czasie trafiły do niej okaleczone zwierzęta.
– Kilka lat temu mieliśmy u siebie wielokrotnie postrzelonego psa pochodzącego z powiatu leskiego. Gdy przebywał u nas, nie zdawaliśmy sobie nawet sprawy, że został przez kogoś zraniony, bo nie miał obrażeń zewnętrznych. Dopiero gdy trafił do adopcji i po pewnym czasie zaczął kaszleć, badający go weterynarz stwierdził w ciele psiaka kilka śrutów, których nie dało się operacyjnie wydostać. Ten pies żyje do dzisiaj, jednak w dalszym ciągu odczuwa liczne dolegliwości.
Prezes Zaleska zwraca też uwagę, aby nie kupować psów w tzw. pseudohodowlach, ponieważ zwierzęta często są w nich rozmnażane w nieprawidłowy sposób, co skutkuje wieloma chorobami, a w konsekwencji porzuceniami przez właścicieli. Dodaje, że wszelkie objawy znęcania się nad zwierzętami są ścigane przez policję, a sprawcę najczęściej udaje się surowo ukarać.
W Lesku w ciągu dwóch tygodni zginęło 8 kotów
W Lesku przy ulicy Stawowej na terenie ogródków działkowych w połowie lutego zaczęły masowo zdychać bezdomne koty. Zaniepokojone opiekunki zgłosiły sprawę do Ogólnopolskiego Towarzystwa Ochrony Zwierząt „Animals” w Sanoku.
– Mamy podejrzenie, że ktoś celowo uśmierca koty, jednak póki co, nie mamy na to konkretnych dowodów. Przeprowadzona sekcja zwłok ośmiu kotów nie dała jednoznacznych wyników ze względu na daleko posunięty stan rozkładu ich ciał. Obecnie trwają badania toksykologiczne, których wynik poznamy najszybciej za dwa tygodnie
– mówi Edyta Pisula, inspektor OTOZ w Sanoku.
Kobieta zwraca uwagę, że koty są najprawdopodobniej przez kogoś trute, bo niemożliwą rzeczą jest, aby w tak krótkim czasie zginęło tyle zwierząt. Inspektor OTOZ podejrzewa, że koty zatruły się glikolem, czyli substancją zawartą w płynie do chłodnic samochodowych. Większość z nich nie miała obrażeń zewnętrznych, u jednego kota opiekunki stwierdziły złamanie ogona oraz uraz głowy.
Koty, mimo że były bezdomne, miały zapewnioną fachową opiekę. Zamieszkiwały na jednej z działek u opiekunki, miały własne domki i miseczki. Były zaszczepione, wysterylizowane, codziennie karmione, oswojone z człowiekiem. Nie podchodziły do zabudowań, więc zdaniem inspektorki, nie powinny nikomu przeszkadzać. A jednak…
Sprawę bada Komenda Powiatowa Policji w Lesku, która ze względu na dobro prowadzonego postępowania nie udziela żadnych informacji.