Krzysztof Lipka: Piłka ręczna to nie lekkoatletyka
Przy takiej liczbie graczy jaką mieliśmy, każdy na boisku musi wiedzieć, że od niego zależy wynik, musi panować nad tym, co robi, ponosić konsekwencje – mówi Krzysztof Lipka, grający trener piłkarzy ręcznych Stali Mielec.
Macie jedenaście punktów w piętnastu meczach. Jesteś zadowolony z tego co udało się osiągnąć w pierwszej części sezonu?
Nie. Uważam, że stać nas było na więcej, że powinniśmy jeszcze mieć trzy lub cztery punkty więcej.
Dziwne. Są tacy, którzy mówią o was objawienie sezonu...
Jestem realistą i uważam, że powinniśmy mieć więcej punktów. Z drugiej strony nie chcę narzekać, bo końcówka była naprawdę ciężka. Nie mieliśmy ludzi, a mimo to udało się wygrywać. Szkoda jednak tego meczu w Lubinie czy z Gdańskiem. Z Zagłębiem pewnie wygralibyśmy, gdyby w trakcie meczu nie wysypał się Wiktor Kawka. To nas wybiło z rytmu.
Każdy pyta jak ci się udało tak odmienić zespół?
Najważniejsze jest to, żeby każdy wiedział co ma robić na boisku. Można biegać, ale jakiś sens musi w tym być. To jest piłka ręczna, a nie lekkoatletyka.
Wygraną w Kwidzynie, a potem w Głogowie zadziwiliście całą ligę.
Cieszę się, tym bardziej, że każdy widział ilu nas zostało, ilu było do grania. Przy takiej liczbie graczy każdy, kto jest na boisku musi wiedzieć, że od niego zależy wynik, musi panować nad tym, co robi, ponosić konsekwencje. Rozmowy, które przeprowadziliśmy, wspólny czas, jaki spędziliśmy w drodze z Lubina do Kwidzyna, pomogły.
To taki sezon objawień w Stali. Najpierw Wiktor Kawka się przebudził, a gdy doznał kontuzji rozkręcił się Michał Wypych...
Forma Wiktora mnie nie zaskakiwała. Już wcześniej był przymierzany do pełnienia najważniejszych ról w zespole. To bardzo regularny chłopak i słucha co się do niego mówi. On bierze to do siebie, myśli co robi. Nie jestem zaskoczony, że stał się wiodącym graczem. Jego kontuzja to ogromna strata dla drużyny. „Dżony” był od zupełnie innych zadań, to inny zawodnik. Fajnie zagrał w Kwidzynie i Głogowie, pojechał na kadrę, zobaczymy jak mu będzie szło dalej. Każdy z tych chłopaków ma potencjał.
Macie też nowego bramkarza. Tomasz Wiśniewski to dobry zakup?
Ja uważam, że bardzo dobry. Na razie nie grał wiele, bo tak się układały mecze, ale na pewno w drugiej części sezonu jeszcze się nagra.
Jest szansa na kolejne wzmocnienia?
Cały czas szukamy, bo mamy ogromny problem z zawodnikami do gry. Na razie jednak nie ma nic konkretnego.
Plan na przygotowania do drugiej części sezonu?
Zaczynamy treningi już we wtorek po Nowym Roku. Nie mam jednak dobrych wieści dla naszych chłopaków, bo będzie ciężej niż dotychczas. Dopiero tuż przed wznowieniem rozgrywek zluzujemy. Powoli też ustalamy plan sparingów.
Wasza sytuacja kadrowa w końcówce roku nie była zbyt optymistyczna, jakie są szansę, że za dwa miesiące będzie was więcej do grania?
Czy będą nowi gracze tego nikt nie wie. Jeśli chodzi o kontuzjowanych to oprócz Wiktora, pozostali powinni być gotowi do gry.
Macie jakiś cel na ten sezon?
Nie ma co zakładać celu. Chcemy jak najlepiej wypaść. Oczywiście chcielibyśmy mieć w grupie to piąte miejsce, które pozwoli nam grać w play-off. Po to gramy. Pamiętamy jednak, jakie były perypetie u nas jeszcze przed sezonem, jak wystartowaliśmy. Chcemy zająć jak najlepsze miejsce w tym sezonie, a jeśli finanse pozwolą to myśleć o budowie zespołu na kolejny.
Co jest najtrudniejsze w pełnieniu jednocześnie funkcji zawodnika i trenera? Może posadzenie na ławce samego siebie?
To nie jest problem. Problem jest z komunikacją, szczególnie, gdy jesteśmy w ataku, moje uwagi przekazuję Tomkowi Sondejowi, a on zawodnikom. To jest trudne, bo przecież sytuacja cały czas się zmienia. Gdy jesteśmy w obronie jest trochę łatwiej.
Relacje z kolegami z zespołu nie zmieniły się? Może jest bardziej oficjalnie?
Jest tak jak było. Przecież nie tak dawno temu pracował u nas Paweł Noch, z którym grałem, a który jest młodszy ode mnie i nie było wtedy żadnego problemu. Tak jest też teraz. Każdy chce grać i wygrywać. Jeśli ktoś mi coś podpowiada posłucham, nie ma problemów, gdy ktoś chce coś powiedzieć. Ważne, żeby umówić się do danej sytuacji. Najgorzej jak ktoś sobie coś wymyśli, a inni o tym nie wiedzą.
Grasz w Stali od ponad 10 lat, mieszkasz w Mielcu. Czujesz się teraz bardziej mielczaninem czy wciąż chłopakiem z Warszawy?
Nie zastanawiałem się nad tym. Czy jestem w Warszawie czy w Mielcu czuję się dobrze w obu tych miejscach.
Sławomir Szmal został trenerem reprezentacji bramkarzy. Dobry wybór?
Bardzo dobry. Był bramkarzem, był pracowitym zawodnikiem, prezentował bardzo wysoki poziom, to jak może być zły. Jest na bieżąco z tym co jest na świecie, zna graczy, wie jak trenować. Jako trener jest bardzo cierpliwy. Coś jeszcze mu trzeba?
Czego mogę życzyć Krzysztofowi Lipce w nowym roku?
Zdrowia. Mi i moim kolegom. Jeśli będzie zdrowie, to będzie dobrze.