Po krachu szpitala w Krośnie Odrzańskim o swoją przyszłość pytają Lubuszanie w kilku innych powiatach, gdzie działają lecznice tej samej spółki.
– Boże, mam zaplanowany zabieg w naszym Nowym Szpitalu – Czytelniczka ze Świebodzina nie kryje paniki. – Jak padł szpital w Krośnie Odrzańskim, to teraz pewnie pora na naszą lecznicę, bo to ta sama spółka... I gdzie teraz iść?
Do szczecińskiego holdingu Nasz Szpital należą jeszcze lubuskie lecznice w Kostrzynie, Skwierzynie, Szprotawie, Świebodzinie i Wschowie. W czwartek zebraliśmy kolekcję zapewnień, że żadnej z tych placówek los krośnieńskiego szpitala nie grozi. Prezes wschowskiej Krzysztof Albiński twierdzi, że jego lecznica działa bez problemów, jak zwykle przyjmuje pacjentów, ma stabilną sytuację finansową.
– Nasz szpital funkcjonuje normalnie – zapewnia Joanna Pachnicz, prezes Nowego Szpitala w Kostrzynie. – Nie podzielimy losu Krosna, jesteśmy niezależną spółką.
A co słychać na szpitalnych korytarzach?
W Świebodzinie i Kostrzynie pracownicy mówią, że wypłaty trafiają na ich konta na czas. Oczywiście wszyscy narzekają na ich wysokość. Zresztą tutaj wszędzie mówi się o pieniądzach. – Jesteśmy stabilni finansowo. Nasze zobowiązania regulowane są na bieżąco – słyszymy z kolei od Zbigniewa Benedy, prezesa szpitala w Skwierzynie. – Owszem, nie jest różowo, bo przecież każdy szpital w Polsce narzeka, choćby na brak personelu, ale wszystko mamy pod kontrolą.
Także Marta Pióro, rzeczniczka holdingu Nowy Szpital, zapewnia, że nie ma powodów do niepokoju i tego, co działo się w Krośnie, nie można przekładać na inne lecznice grupy. Nie będzie efektu domina. – Tam mieliśmy specyficzną sytuację – tłumaczy. – W 2009 roku, gdy przejmowaliśmy szpital, NFZ zmniejszył o jedną czwartą kontrakt. Do tego placówka straciła kontrakt na ratownictwo medyczne. Nawiasem mówiąc, sprawy sądowe nadal trwają. Słowem potencjał szpitala się obniżył. Widzieliśmy możliwość przeprowadzenia restrukturyzacji, do pewnego momentu szło to dobrze, ale straciliśmy poparcie powiatu. W sierpniu starosta rzucił hasło o oddaniu szpitala powiatowi, my na to przystaliśmy, ale nie udało się nam samorządu przekonać, aby stworzyć rozkład jazdy tej operacji. To wszystko toczyło się w atmosferze kryzysu, co pogrzebało szansę na rozwiązanie problemów. To już była równia pochyła...
NFZ 29 razy kontrolował ostatnio lubuskie lecznice spółki Nowy Szpital
Starosta świebodziński Zbigniew Szumski, który także ma na swoim terenie Nowy Szpital, przyznaje, że nie jest zaskoczony problemami Krosna. Jego zdaniem były one efektem mieszania interesów służby zdrowia i polityki, czego w Świebodzinie uniknięto. – Od dawna iskrzyło między krośnieńskim szpitalem i samorządem – tłumaczy starosta. – I tutaj to nie jest kwestia dogadywania się. Każdy musi robić swoje. Rolą samorządu jest tylko nie przeszkadzać. Nowy Szpital to potężna spółka i nikt mi nie wmówi, że chciała doprowadzić do upadku. W Krośnie zastosowano połowiczne rozwiązanie, obiekty wydzierżawiono, a powiat chciał mieć nadal wpływ na to, co działo się w lecznicy. A dla mnie spółka jest bardziej wiarygodna w zarządzaniu szpitalem niż powiat...
Tę wiarygodność na bieżąco sprawdza NFZ. I jak dodaje dyrektor lubuskiego oddziału Piotr Bromber, monitorowane są wszystkie lecznice. Placówki Nowego Szpitala w latach 2014-2016 sprawdzane były 29 razy. Ustalenia były różne, a nieprawidłowości z reguły dotyczyły organizacji i braków kadrowych. Nawiasem mówiąc, podobne problemy mają także lubuskie szpitale spoza grupy.
– Zarząd szpitala w Krośnie nie był w stanie zapewnić personelu medycznego, zwłaszcza lekarskiego – dodaje dyrektor Bromber. – Co do istoty problemu mamy różne relacje powiatu i Nowego Szpitala. Pomijając emocje, personelu nie udało się skompletować. My możemy ingerować w umowy między szpitalem i NFZ, ale nie między lecznicą i starostą.
W latach 2014-2016 przeprowadzono w krośnieńskim szpitalu sześć postępowań kontrolnych, a kary wyniosły ponad 100 tys. zł. Obecnie trwają kolejne trzy. W tej chwili NFZ szuka rozwiązania najlepszego dla mieszkańców powiatu krośnieńskiego. Pomoc zadeklarowały szpitale z ościennych powiatów... Docelowo jest kilka możliwości rozwiązania problemu. Ostateczna decyzja w tym zakresie należy do starosty.
– Dla nas sytuacja nie jest aż tak dramatyczna, bo przeżyliśmy ją cztery lata temu, kiedy wyprowadzono te oddziały z Gubina do Krosna – komentuje burmistrz Gubina Bartłomiej Bartczak. – Teraz mieszkańcy Krosna przeżywają to, co my wtedy. Nie można politycznie rozkładać oddziałów szpitalnych. Tu powinna rządzić merytoryka. Tam, gdzie jest więcej lekarzy, pielęgniarek, tam gdzie jest do nich trudniejszy dostęp, tam, gdzie są fachowcy. A nie wtedy, kiedy ktoś sobie zamarzył, że wszystkie oddziały będą w Krośnie, bo starosta był z Krosna.
Z kolei burmistrz Krosna Marek Cebula mówi o sygnałach ostrzegawczych, które przeoczono, zlekceważono. – Jeśli szpital przestaje płacić swoim pracownikom, zwalnia ich w trybie dyscyplinarnym, to jest jakiś znak ostrzegawczy – zauważa. – Informowałem o tych kwestiach pana starostę. Ten problem powinien jak najszybciej zostać rozwiązany, przede wszystkim dla dobra mieszkańców, bo oni sami są zdezorientowani, nie wiedzą, co robić.
A tymczasem w Krośnie... Na czwartkowym spotkaniu z pracownikami szpitala starosta Mirosław Glaz poinformował, że priorytetowym działaniem jest ustanowienie operatorem krośnieńskiej lecznicy 105. Szpitala Kresowego w Żarach. To jedna z wcześniej rozważanych propozycji, która spotkała się z zainteresowaniem MON. Całość okraszona została apelem społecznym: „Chcemy natychmiastowego rozstania się z grupą GNS zawiadującą obecnie szpitalem w Krośnie Odrzańskim. Dalsza działalność prywatnego operatora zagraża bezpieczeństwu pacjentów, mieszkańców powiatu krośnieńskiego, wysoko wykwalifikowanym pracownikom krośnieńskiej lecznicy”.
Tymczasem główni zainteresowani, czyli mieszkańcy powiatu krośnieńskiego, nie mają złudzeń. Gdzie dwóch się bije, tam oni z pewnością nie skorzystają. – U nas nigdy nie może być tak, jak u ludzi – wzdycha inna z telefonujących do redakcji Czytelniczek.