Kroplówka z rozpuszczalnikiem nie wyleczy raka. Groźne terapie, które mogą skończyć się tragicznie
Naczelna Izba Lekarska prowadzi postępowania wobec 11 lekarzy, którzy leczą niepotwierdzonymi metodami.
Do nagłego zatrzymania krążenia u 36-latki doszło w Centrum Medycyny Naturalnej Klinika 100 w Poznaniu. Wezwany na miejsce zespół ratownictwa medycznego przez 35 minut prowadził resuscytację. Bez powodzenia. Kobieta zmarła w szpitalu. Osierociła 8-miesięczne bliźniaczki. Prokuratura próbuje ustalić, co takiego wydarzyło się w klinice i czy miało to związek ze śmiercią kobiety.
- Na kompresji klatki piersiowej przetransportowaliśmy pacjentkę do szpitala - mówi Robert Judek, rzecznik Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Poznaniu.
Walka o życie kobiety trwała ponad dobę. - Pacjentki niestety nie udało się uratować mimo ogromnego wysiłku lekarzy i całego personelu - mówi Stanisław Rusek, rzecznik Wielospecjalistycznego Szpitala Miejskiego im. J. Strusia, do którego została przywieziona 36-latka. To pracownicy tej placówki zawiadomili prokuraturę o możliwości popełnienia przestępstwa.
Taką decyzję podjęli po tym, jak przeprowadzone w szpitalu badania wykazały obecność w organizmie kobiety podejrzanej substancji. Prawdopodobnie było do DMSO, czyli dimetylosulfotlenek. W Klinice 100 pacjentka korzystała z jednej z oferowanych tam terapii, wśród których były wlewy DMSO.
- To substancja o działaniu paraliżującym, jest składnikiem gazów bojowych
- tłumaczy Stanisław Rusek.
Dożylne wlewy DMSO to metoda coraz bardziej popularna wśród zwolenników medycyny alternatywnej. Środek ten polecany jest w leczeniu artretyzmu, uszkodzeń kręgosłupa, chorób psychicznych, siniaków, stłuczeń, zwichnięć, a nawet zespołu Downa i nowotworów, w tym włókniaków i guzów mózgu.
Jerzy Zięba, samozwańczy uzdrowiciel i absolwent Akademii Górniczo-Hutniczej, na swoim profilu opisuje przypadek 39-letniego mężczyzny, którego suplementy, wlewy dożylne witaminy C i DMSO wyleczyły z raka płuc i to w ciągu trzech miesięcy.
Przed niepotwierdzonymi naukowo metodami leczenia lekarze przestrzegają od lat, a izby lekarskie walczą z tymi, którzy oferują podejrzane terapie.
- DMSO to środek chemiczny, pod żadnym pozorem nie jest to lek, nie jest zarejestrowany też jako suplement diety czy środek leczniczy - tłumaczy toksykolog Eryk Matuszkiewicz z Oddziału Toksykologii Szpitala Miejskiego im. Raszei w Poznaniu.
- To rozpuszczalnik organiczny stosowany w laboratoriach. Informowanie o jego działaniu terapeutycznym to okłamywanie ludzi.
Po śmierci pacjentki, której przyczynę ma wyjaśnić prokuratura, Centrum Medycyny Naturalnej przygotowało oświadczenie, w którym wyraża głębokie współczucie rodzinie pacjentki oraz przekonuje: „Pacjentka leczona była metodami uznanymi i stosowanymi na całym świecie. Nadto chcemy z całą stanowczością podkreślić, że taka sama substancja jest powszechnie stosowana przy leczeniu np. bólów reumatoidalnych czy w stanach zapalnych. W związku z tym apelujemy, by nie wyciągać zbyt daleko idących wniosków i na tę chwilę nie łączyć zdarzenia z zastosowanym leczeniem”.
Dodatkowych informacji w tej sprawie, klinika podawać nie chce. - Byłam przesłuchiwana przez prokuratora i pouczona, że nie mogę zdradzać tego, co powiedziałam podczas przesłuchania - wyjaśnia Jolanta Nalewaj-Nowak, dietetyczka prowadząca placówkę. - Mi również zależy na wyjaśnieniu tej sprawy - zapewnia.
Prokuratura zleciła przeprowadzenie sekcji zwłok. - Czekamy na wyniki badań histopatologicznych, wstępna sekcja nie dała odpowiedzi na pytanie o przyczynę śmierci - mówi Magdalena Mazur-Prus z Prokuratury Okręgowej w Poznaniu.
Dr hab. Czesław Żaba, dyrektor Zakładu Medycyny Sądowej UMP informuje, że na dokładne analizy pobranych próbek trzeba będzie poczekać nawet kilka tygodni.
Sprawą śmierci pacjentki zajmuje się także Wielkopolska Izba Lekarska.
- W tej chwili prowadzimy czynności sprawdzające, czy w tym procederze brali udział lekarze - mówi Katarzyna Strzałkowska, rzecznik Wielkopolskiej Izby Lekarskiej.
- Jeśli okaże się, że tak, to będziemy mogli wszcząć wobec nich postępowanie wyjaśniające, bowiem lekarzowi nie wolno stosować metod niepotwierdzonych naukowo oraz nie wolno mu współpracować z osobami, które leczą, a nie posiadają do tego uprawnień.
Postępowania wobec lekarzy niestosujących się do tych zapisów Kodeksu Etyki Lekarskiej prowadzi Naczelna Izba Lekarska. - W tej chwili mamy 11 takich spraw - przyznaje Grzegorz Wrona, rzecznik odpowiedzialności zawodowej NIL. - Ja bardzo ubolewam nad tym, że część kolegów posiadających dyplomy lekarskie robi biznes na ludzkiej naiwności.
Wśród lekarzy, wobec których prowadzone są postępowania, są tacy, którzy oferują pacjentom irydoterapię, czyli diagnozę na podstawie koloru tęczówki. Według tej niczym nie potwierdzonej teorii, plamki, przebarwienia, wszelkie zmiany koloru tęczówki odpowiadają zmianom zachodzącym w organizmie i można z nich odczytać zarówno przeszłe, obecne, jak i przyszłe choroby.
Inni lekarze proponowali pacjentom badanie „żywej kropli krwi”. Choć może brzmieć poważnie to po prostu obserwowanie kropli krwi pod mikroskopem. Według ekspertów, nic z tego nie wynika. Zamiast więc 200 złotych za niemożliwą do spełnienia obietnicę rozpoznania źródła naszych dolegliwości, lepiej zapłacić dziesięć razy mniej za zwykłą morfologię, która może rzeczywiście wykryć groźne choroby. - Wśród postępowań, które prowadzę, są takie, które dotyczą lekarzy stosujących chelatację - mówi Grzegorz Wrona.
W dalszej części artykułu przeczytasz, jakie groźne terapie proponują swoim pacjentom lekarze.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień