Kroniki zwykłego człowieka. Uwierzyć wbrew nadziei
31grudnia 2020 roku wielu patrzyło z nadzieją w Nowy Rok. Pojawiły się szczepionki, a wraz z nimi nadzieja, że zamkniemy temat pandemii. Niezależnie od tego, na ile racjonalne były te oczekiwania, noworoczne życzenia były przesycone wiarą, że koszmar się skończy.
Dziś ostatni dzień 2021 roku. Jesteśmy w trakcie czwartej fali, a na horyzoncie widać kolejną. Szpitale są przepełnione, a personel z przerażeniem patrzy na doniesienia z Europy Zachodniej o wariancie omikron. Ten rok zamkniemy z liczbą ok. 120 tys. ponadprzeciętnych zgonów, spowodowanych bezpośrednio lub pośrednio pandemią.
To jednak tylko wierzchołek góry lodowej. Na sklepowych półkach inflacja, dotykająca kieszeni wielu Polaków, zwłaszcza tych z budżetówki, którzy w nadchodzącym roku nie zobaczą podwyżek. Czeka nas drastyczny wzrost cen prądu i gazu. W obliczu rosnących stóp procentowych, osoby z kredytami hipotecznymi już w styczniu zapłacą o kilkaset złotych wyższą ratę, a nie da się wykluczyć, że pod koniec 2022 roku będzie ona wyższa od obecnej o ponad 50 proc..
Nawet jeżeli odpowiedzialność za wzrost inflacji zasadniczo nie leży po stronie rządu, nijak nie zmienia to faktu, że od jakiegoś czasu jesteśmy świadkami narastającego marazmu i politycznego imposybilizmu, co w niedawnym wywiadzie przyznał nawet prezes Kaczyński. Rząd bez trwałej większości nie jest w stanie wprowadzić poważniejszych zmian, a nawet jeśli próbuje to robić, jak w przypadku reformy podatkowej zawartej w Polskim Ładzie, zostają one skutecznie wypatroszone na etapie prac sejmowych, gdzie trzeba dogadać się z nieraz jednoosobowymi grupami interesu. Co prawda od 1 stycznia 2022 roku wejdzie w życie kilka projektów poprawiających sytuację wybranych grup - mowa choćby o wyższej kwocie wolnej od podatku, Rodzinnym Kapitale Opiekuńczym czy zerowym PIT dla rodzin 4+, ale albo korzyści te będą ledwo zauważalne, albo doświadczy ich stosunkowo niewielu obywateli. A koszty związane z zapadającym się publicznym systemem edukacji i ochrony zdrowia dotkną nas wszystkich.
To jednak nie koniec kłopotów. Polska za sprawą konfliktu z unijnymi instytucjami nie otrzymała zaliczki na realizację Krajowego Planu Odbudowy, i nie ma gwarancji, że w 2022 roku zobaczymy pieniądze z pierwszej transzy. Jakby tego było mało, ze względu na uruchomienie mechanizmu „pieniądze za praworządność” rząd musi się liczyć także ze wstrzymaniem wypłat z nowego budżetu UE.
Problemy także na Wschodzie - Rosjanie szantażują Zachód ofensywą na Ukrainie i domagają się rewizji systemu bezpieczeństwa w Europie. Nikt dziś nie jest w stanie wykluczyć, że ta cała awantura skończy się osłabieniem wschodniej flanki NATO i nieformalnym uznaniem, w imię zachowania pokoju (i świętego spokoju Zachodu), że nasz region jest członkiem drugiej kategorii. Temu wszystkiemu towarzyszy ciągle tlący się konflikt na polsko-białoruskiej granicy.
Nad nami najczarniejsze chmury od 30 lat. Dlatego nadziei trzeba szukać w tym, co nas przekracza, i wbrew nadziei uwierzyć nadziei. Wierzę bowiem, że nadzieja zawieść nie może, ponieważ miłość Boża rozlana jest w sercach naszych. I tej wiary chciałbym Wam, drodzy Czytelniczy, życzyć na 2022 rok.