Obchodzimy czterdziestą rocznicę wprowadzenia stanu wojennego. 40 lat to z grubsza tyle, ile dzieliło stan wojenny od kampanii wrześniowej. Dla pokolenia tzw. millenialsów, urodzonych w latach 80. i 90. XX wieku, wydarzenia z grudnia 1981 roku są dziś tak samo odległe jak II wojna światowa z perspektywy ich wczesnego dzieciństwa. Oczywiście, wciąż dla sporej grupy Polaków, zwłaszcza urodzonych w czasie powojennego wyżu demograficznego, stan wojenny i beznadzieja epoki Jaruzelskiego stanowią ważne historyczne dziedzictwo. Ale dla całych pokoleń tamte wydarzenia to już niemal prehistoria.
Nie oznacza to, że nie warto się nią zajmować – lata 80. są do dziś źródłem społecznej traumy, która wymaga przepracowania. W tym kontekście warto polecić transmisję ostatniej konferencji IPN poświęconej tamtemu okresowi, którą można bez trudu znaleźć na stronach internetowych Instytutu. Tym bardziej, że mimo wszystko warto coś z tą traumą zacząć robić, a pierwszym krokiem w tym kierunku powinno być zerwanie niewidzialnej zasłony milczenia.
Zostawmy jednak historię i przejdźmy do teraźniejszości. Tym bardziej, że teraźniejszość również wyraźnie zostawia ją za plecami. Widać to choćby po nowym rządzie w Berlinie, ale i szerzej ‒ zmianie pokoleniowej w niemieckiej i europejskiej polityce, której jesteśmy (i w najbliższych latach będziemy) świadkami. Nowa szefowa dyplomacji RFN Annalena Baerbock, która odwiedziła Warszawę w ubiegły piątek, 15 grudnia obchodziła swoje 41. urodziny. Co prawda ma świadomość traumy wynikającej z historii relacji pomiędzy naszymi krajami, ale Polska jest dla niej zasadniczo takim samym partnerem jak Hiszpania czy Szwecja. A jeśli coś czyni nas jakkolwiek wyjątkowym, to bardziej wartość wzajemnej wymiany handlowej, która w tym roku może dobić do 140 mld EUR i ugruntować naszą pozycję w pierwszej piątce partnerów handlowych Niemiec, niż bycie ofiarą hitlerowskiej agresji.
Przy okazji wyjątkowym czyni nas kwestia praworządności – nie jest przypadkiem, że podczas swojej pierwszej wizyty w Polsce minister Baerbock spotkała się z prezydentem Andrzejem Dudą, ministrem spraw zagranicznych Zbigniewem Rauem i … Rzecznikiem Praw Obywatelskich Marcinem Wiąckiem (nota bene też millenialsem). Nie będzie wielkim nadużyciem teza, że czasy swoistej „taryfy ulgowej”, którą Warszawie w relacjach z instytucjami UE gwarantowała kanclerz Angela Merkel (a przynajmniej dobrze odgrywała rolę „dobrego policjanta”), właśnie się skończyły.
Zresztą zmiany pokoleniowe dotknęły nie tylko resortu dyplomacji. Nowym przewodniczącym rządzącej SPD został Lars Klingbeil (rocznik 1978), a sekretarzem generalnym tej partii ‒ Kevin Kühnert (1989). Już od kilku lat sekretarzem generalnym CDU jest Paul Ziemiak (1985).
Jednocześnie widać młodą falę w Bundestagu – młodzieżówka SPD wprowadziła 49 posłów, a Zieloni 27. W tej statecznej niemieckiej polityce, gdzie osoby przed pięćdziesiątką do niedawna uchodziły za młodziaków, mamy sporą grupą biegającą po Bundestagu w trampkach i t-shirtach. W efekcie mam coraz silniejsze przeczucie, że zmiana charakteru polityki u naszych zachodnich sąsiadów, także w wymiarze światopoglądowym, może być o wiele głębsza, niż się wielu wydaje. A jednocześnie, że ta „trampkowa” zmiana wkrótce dotrze także do Polski. Zresztą jej pierwsze przejawy już widać na Wiejskiej.