Żyjemy w kulturze jednostronnej komunikacji. Dużo mówimy, ale nie słuchamy. Dużo piszemy, ale nie czytamy. Uprawiamy równolegle monologi, zarówno w życiu prywatnym, jak i publicznym. Nie staramy się zrozumieć drugiej strony. Nierzadko strzelamy wręcz do siebie słowami i prowokujemy wojny, zwłaszcza w mediach społecznościowych. Największą ofiarą tej wojny jest dialog. Niestety nawet jeśli często o nim mówimy, to jednak rzadko go uprawiamy.
Do zwrócenia uwagi na ten problem natchnął mnie trwający synod w Kościele. To czas, kiedy w szczególny sposób Kościół otwiera się na słuchanie różnych głosów, i to nie tylko tych z wewnątrz, ale także takich, które reprezentują wrażliwość i poglądy osób będących na marginesie lub wręcz poza Kościołem. Jako katolicy wierzymy bowiem, że Bóg może do nas mówić także przez niewierzących. Co prawda w Kościele nie ma demokracji,‒decyzja co do uwzględnienia poszczególnych głosów nie będzie należeć do większości, ale do hierarchii z papieżem na czele, ale dobrze, aby te głosy wybrzmiały i byśmy byli na nie otwarci.
Obecnie trwa diecezjalny etap synodu. Wierni zostali zachęceni, aby odpowiedzieć na ankietę skierowaną do wszystkich parafii. Chciałbym, aby zarówno proboszczowie, ale przede wszystkim biskupi, wsłuchali się w ten głos wiernych. Muszę jednak z przykrością stwierdzić, że mam pewne obawy co do gotowości słuchania po stronie hierarchii. Kika tygodni temu redaktor Tomasz Terlikowski, oceniając relację abp Marka Jędraszewskiego ze spotkania z papieżem Franciszkiem w ramach tzw. wizyty ad limina, zwrócił uwagę, że metropolita krakowski chyba niespecjalnie wsłuchał się w głos Ojca Świętego. Skąd taka ocena? Otóż abp Jędraszewski stwierdził, że papież powiedział mu to samo, co on sam mówi od lat. Z relacji metropolity można było odnieść wrażenie, że w Rzymie nie spotkał się z papieżem, ale z samym sobą.
Prawdziwość tej hipotezy zdają się potwierdzać relacje wielu księży, sióstr zakonnych i wiernych świeckich, zaangażowanych w życie krakowskiego Kościoła. Z wielu stron płyną sygnały, że abp Jędraszewski nie jest specjalnie zainteresowany rozmową z nimi i wysłuchaniem ich głosu. Niezależnie od nieprzychylnych opinii płynących pod adresem metropolity spoza Kościoła z powodu jego ostrych, nierzadko politycznych kazań i wypowiedzi, da się zaobserwować rosnące zniecierpliwienie jego postawą także wewnątrz Kościoła. W tym środowisku pojawił się nawet internetowy licznik, odliczający godziny do osiągnięcia wieku emerytalnego przez abp Jędraszewskiego.
Wspomniany licznik pokazuje jednak swoistą rezygnację i bezradne oczekiwanie na zmianę - albo zachowania metropolity, albo jego samego. Kiedy na to patrzę, nasuwają mi się słowa krakowskiego biskupa z przełomu XIV i XV wieku, Piotra Wysza, które kilka lat temu przypomniał abp Grzegorz Ryś: „Wszyscy szemrzą, nikt nie krzyknie”. Z zachowaniem wszelkich proporcji, chciałbym właśnie krzyknąć: Czcigodny Księże Arcybiskupie! Drogi Bracie! Marku! Effatha. Otwórz się i zacznij słuchać. Pokaż nam wszystkim, że filozofia dialogu, której poświęciłeś swój naukowy dorobek, nie jest dla Ciebie wyłącznie teoretycznym konstruktem.