Dziś kojarzy się obraźliwie, bo z tłumokiem czy bałwanem. Niesłusznie. Palant to bowiem najstarsza gra uprawiana w Polsce i aby w nią wygrać, trzeba było wykazać się nie lada sprawnością. Zresztą, będzie się już można wkrótce o tym przekonać. W sobotę na Wawelu po kilkuset latach zmierzą się ze sobą dwie drużyny. Mecz będzie obserwował sam Zygmunt August.
Wystarczy niewiele, bo tylko kij i piłka. No i jakiś kawałek boiska. Do tego dwie drużyny, które zrobią wszystko, by wywalczyć punkt dla siebie. - Pierwsze wzmianki o palancie pojawiły się w połowie XV wieku, wszystko jednak wskazuje, że na terenie Polski grano już w palanta wcześniej i byliśmy w tym naprawdę dobrzy. Czasami żacy używali co prawda kijów od palanta do licznych bójek, o czym można przeczytać, ale wierzę, że zwykle rozgrywkom towarzyszył duch sportowy – mówi Norbert Tkacz, dziennikarz, autor książek, poszukiwacz ciekawych opowieści, pasjonat historii sportu.
Tak więc wcale nie piłka nożna, siatkówka czy hokej. Nasi przodkowie pierwsze sportowe sukcesy odnosili właśnie w palanta. Grały w nią rodziny, całe wioski i grały też dwory. - Król Zygmunt August, który był wielkim propagatorem tejże rozrywki, urządzał turnieje palanta na Wawelu. Domyślam się, że zainteresowanie narodziło się we Włoszech, gdzie jakaś odmiana tej gry była szalenie popularna wśród arystokracji. Postanowił uczynić z niej modę również na polskim dworze – opowiada Norbert Tkacz.
Tradycyjna gra ludu, w której wykorzystuje się piłkę i kijki istniała też bowiem w wielu innych krajach. W Niemczech był to schlagball, w Rosji łapta, a w Rumunii oina. U nas przyjęła się nazwa włoska, od słowa „pallante” oznaczającego gracza w piłkę. - W trakcie moich poszukiwań, zgłębiania tematu, przypomniałem sobie, że i u mnie w szkole na Śląsku, gdzie się wychowałem, w nią grano. W każdej dobrze wyposażonej sali do w-f można było znaleźć kije do palanta – wspomina Norbert Tkacz.
Zasady są różne, w zależności od kraju, a nawet danego regionu. Tak więc całkiem inaczej można w palanta grać na północy Polski, całkiem inaczej na południu. Różne są stroje, czasami różni się też liczba zawodników przeciwnych drużyn. Jedno się nie zmienia – emocje. Norbert Tkacz zapewnia, że w piątek na Wawelu będą ogromne. Tym bardziej, że to pierwszy mecz od czasów królewskich. Zawodnicy w strojach z epoki, uwijać się będą na zaaranżowanym boisku i walczyć o względy obecnego na meczu monarchy i całego dworu. Będzie to powrót do tradycji, a także jedna z prób przypomnienia tej najstarszej rozgrywki na ziemiach polskich. - Król być może udzieli drużynom jakichś rad, celnych wskazówek, na pewno będzie pilnie się przyglądał. - Zasady będę w miarę czytelne, komentator całkiem współczesny. Wierzę, że będzie to świetna rozgrzewka przed meczem Polska- Hiszpania.