Koronawirus z Wuhan. Zbiorowa histeria ogarnęła świat
Szczepionki są najskuteczniejszą metodą leczenia chorób zakaźnych. To sprawa niedyskutowalna - mówi prof. Andrzej Matyja, krakowski chirurg, prezes Naczelnej Rady Lekarskiej.
Cały świat dyskutuje o koronawirusie z chińskiej, 11-milionowej metropolii Wuhan. Czy jest się czego obawiać? A może stanie się tak jak w przypadku SARS, MERS, ptasiej i świńskiej grypy, a nawet wirusa Ebola, kiedy ostatecznie okazywało się, że ginęło kilkaset osób, w najlepszym razie kilka tysięcy, i to na całym świecie. Tymczasem słynna „hiszpanka” po I wojnie światowej uśmierciła o wiele więcej osób niż zginęło na wszystkich frontach tej wojny.
Obawiać się należy, gdyż to jest groźny wirus, niezbyt poznany i do końca nie wiemy, jak z nim postępować. Nie możemy jednak przesadzać. Częściej chorujemy na różne inne ciężkie choroby, ale nie wywołują one takiej histerii jak koronawirus z Wuhan. Powinniśmy jako ludzkość zadbać o to, by ten wirus nie rozprzestrzenił się szeroko na inne kontynenty, bo wtedy naprawdę może być groźny. Na tym powinniśmy się skupić, ale nie wyolbrzymiać objawów i skutków choroby, w tym jej śmiertelności, bo na szczęście nie jest ona duża. Jeszcze nie tak dawno pewnie w ogóle byśmy o niej nie usłyszeli, bo znając chińskie władze, byłoby to trzymane w tajemnicy, dopóki nie mielibyśmy do czynienia z wyniszczającą epidemią.
No tak, to imperium przez wieki izolowało się od świata. Nazywało się nawet Państwem Środka, i to nie dlatego, że prowadziło politykę „środka”, ale uważało wszystko, co poza nim, za niewartą zainteresowania prowincję.
Zauważmy w tym kontekście jedną ważną rzecz, nagle to zamknięte państwo informuje nas, co się w nim stało. Cały świat ma więc czas, by się właściwie zabezpieczyć przed rozprzestrzenieniem się wirusa. To niezwykła zmiana.
Czy oprócz ścisłych kontroli granicznych i ograniczenia komunikacji z Chinami, radą na koronawirusa mogą być szybkie prace nad szczepionką? Podobno laboratoria już nad nią bardzo intensywnie pracują.
Nie tylko radą. Szczepionki są najskuteczniejszą metodą leczenia chorób zakaźnych, i to jest sprawa niedyskutowalna. To przecież jeden z najważniejszych wynalazków ludzkości! Dzięki nim pozbyliśmy się wielu chorób, które dziesiątkowały ludzkość w przeszłości.
Proszę mi w takim razie wyjaśnić, skąd w Polsce, ale i na całym świecie, taka popularność ruchów antyszczepionkowych.
Te ruchy się rozwijają i w efekcie z roku na rok wzrasta liczba dzieci nieszczepionych. W Polsce na razie nie spadliśmy poniżej 90-procentowej „wyszczepialności”, czyli granicy bezpieczeństwa epidemiologicznego, ale nie wiemy, co będzie w przyszłości. Poniżej tej granicy zacznie istnieć poważne niebezpieczeństwo, ale nie dla tych, którzy się szczepią, lecz dla osób niezaszczepionych. A pośród nich są ludzie, którzy nie szczepią się nie z własnej woli, ale z różnych innych powodów, np. wrodzonego braku odporności. To wobec nich niesprawiedliwe. Niektórzy rodzice nie mają świadomości, że swoimi nieodpowiedzialnymi decyzjami godzą w prawa nie tylko swoich, ale wielu innych dzieci i powodują dla nich ogromne zagrożenie. Dlatego jako środowisko lekarskie proponujemy, aby w rankingu przyjęć do przedszkoli brać pod uwagę kwestię szczepień i w pierwszej kolejności przyjmować do nich dzieci zaszczepione.
Tak zrobili krakowscy radni w sprawie pierwszeństwa dostępu do żłobków.
Postąpili właściwie. Dla mnie kuriozalne jest, że ruch antyszczepionkowy aż tak się rozwija, bo to wbrew faktom, wbrew nauce. W efekcie np. w województwie mazowieckim zaobserwowaliśmy dwa lata temu ogniska odry. Co się wówczas stało? Mieliśmy wielki boom na szczepionki przeciw odrze, aż zabrakło ich w hurtowniach. I nagle antyszczepionkowcy zmienili zdanie, bo nie mieli już do czynienia z bezpieczną dyskusją, ale z realnym zagrożeniem. Stąd wniosek, że wciąż potrzebujemy edukacji w tym zakresie.
W przypadku Polski ten brak wiedzy tym bardziej zaskakuje, że już po wojnie mieliśmy do czynienia ze sporą epidemią ospy. Powinniśmy to pamiętać.
Tak, chodzi o rok 1963 i Wrocław. Wciąż żyją ludzie, którzy doskonale pamiętają, że wjazd do miasta był zamknięty. Nie mieliśmy wtedy do czynienia z ospą wietrzną, ale z ospą prawdziwą, zwaną też czarną ospą, która przez wieki zabijała miliony Europejczyków i mieszkańców Ameryk. Trudno mi zrozumieć, dlaczego po tak świeżym doświadczeniu naszych rodziców, wciąż są ludzie nieświadomi podobnych zagrożeń.
Ja również pamiętam z dzieciństwa chorobę, którą zlikwidowano dzięki szczepionkom. To choroba Heinego-Medina, czyli polio, które porażało układ nerwowy i powodowało deformacje kończyn. Wciąż pamiętam widok tych biednych ludzi na ulicach. W dzisiejszym świecie są już tylko trzy ogniska polio na świecie: to Afganistan, Pakistan i Nigeria, gdzie islamscy radykałowie zabraniają szczepień i atakują służby medyczne, twierdząc, że szczepionki wywołują bezpłodność i są formą wojny Zachodu z islamem.
To są smutne i skrajne przypadki. Ważniejsze dla nas jest jednak to, że dzięki szczepionkom praktycznie wyeliminowaliśmy najbardziej śmiertelne choroby zakaźne na świecie. Dlatego nie ma sensu zastanawiać się, czy szczepić się, czy nie. Dowody naukowe są jednoznaczne. Oczywiście, jak każde lekarstwo, mogą wywołać u niektórych ludzi niepożądane objawy, ale korzyści z ich stosowania wielokrotnie przewyższają negatywy. Zresztą lekarz przy wizycie kwalifikującej zazwyczaj informuje o skutkach ubocznych.
Powiedzmy wyraźnie, jakie choroby zlikwidowaliśmy lub poważnie ograniczyliśmy dzięki szczepionkom.
Wspomniane polio i ospę prawdziwą, błonicę, krztusiec, gruźlicę, odrę, tężec, dur brzuszny, świnkę, różyczkę, WZW, zapalenie opon mózgowych, cholerę. O części z nich we współczesnej medycynie już zapomniano lub istnieją tylko na zamkniętych terytoriach. Od dawna nie mieliśmy prawdziwej pandemii na miarę wspomnianej hiszpanki. Zachorowało wtedy 500 mln ludzi, jedna trzecia świata, a zmarło - według różnych danych - od 20 do 100 mln ludzi. Średnia długość życia zmalała wtedy o 12 lat! Może dlatego tak popularne są dziś szczepionki przeciwko grypie, zapewniające odporność przez kilka miesięcy.
Czym tak naprawdę jest szczepionka? Często używamy tego oczywistego terminu, nie bardzo wiedząc, co w rzeczywistości oznacza.
Szczepionka wprowadza do naszego organizmu osłabione, niechorobotwórcze wirusy i tym samym stymuluje w naszym ciele wytwarzanie przeciwciał, walczących z białkiem wywołującym daną chorobę. Organizm to zapamiętuje i stajemy się odporni na tego „najeźdźcę” w przyszłości.
Wróćmy jeszcze do ruchów antyszczepionkowych. Według statystyk, w ciągu dziesięciu ostatnich lat liczba rocznych odmów wzrosła w Polsce z 3 tys. do 40 tys.
Zbliżamy się do granicy bezpieczeństwa epidemiologicznego z powodu agresywnego nagłaśniania oraz wyolbrzymiania rzadkich w sumie powikłań. Większość lekarzy wciąż jest zaskoczona, co takiego się stało, że ludzie chcą sobie szkodzić i że antyszczepionkowcy potrafią zaszczepiać taką nieufność w społeczeństwie. To fenomen naszych rzekomo oświeconych czasów.
To jest też w jakimś sensie pokłosie różnych teorii spiskowych, w rodzaju wiary w to, że samoloty nie ciągną za sobą smug kondensacyjnych złożonych z pary wodnej i związków węgla, tylko emitują substancje mające ogłupiać i kontrolować społeczeństwa. Niektórzy nie wierzą też w kulisty kształt ziemi, tylko „udowadniają”, że jest płaska. Antyszczepionkowcy twierdzą z kolei, że szczepionki to perfidna zmowa koncernów farmaceutycznych, które zarabiają na nich krocie i jeszcze nas nimi osłabiają, przez co potem kupujemy leki.
To jest tylko jedna z teorii tego ruchu.
Fakt, szczepionki wywołują też autyzm…
Dyskusja o tym czy ziemia jest okrągła, czy płaska, nie ma sensu, podobnie jest z rzekomym autyzmem. Bezsensowna jest każda polemika oparta nie o naukę, lecz o emocje i przekonanie, że jakiś tajemniczy rząd światowy ukrywa przed nami prawdę.
Poza tym, wchodząc w dyskusję z tym środowiskiem nie rozumiemy, że ci ludzie zawsze znajdą więcej czasu, by zalewać nas kolejnymi pseudoargumentami i „dowodami”, z żarliwą, często szczerą pasją.
Bywa to bardzo groźne. Ruchy antyszczepionkowe doprowadziły do tego, że w gabinetach pojawiają się ludzie, którzy wymuszają na lekarzach odpowiedzi na dziesiątki pytań dotyczących spiskowych teorii. I lekarz musi brnąć w absurdalny dialog, choć jego rozmówca i tak ma już wyrobiony pogląd. Przed kilkoma dniami, wspólnie z prof. Jarosławem Pinkasem, Głównym Inspektorem Sanitarnym, wydaliśmy komunikat, w którym piszemy, że lekarz ma poinformować o korzyściach ze szczepień, ale nie musi odpowiadać na mnożące się pytania ani podpisywać oświadczeń o gwarancji braku powikłań.
Ruch antyszczepionkowy zebrał w krótkim czasie 100 tys. podpisów na rzecz ustawy zapewniającej dobrowolność szczepień. Środowisku lekarskiemu nie udało się przez ponad rok zebrać tylu podpisów pod projektem obowiązkowych szczepień przed przyjęciem dzieci do publicznych przedszkoli. Dlaczego?
Niestety, czasem nie jesteśmy zbyt aktywni, nie mamy czasu. Poza tym szczepienia wydają nam się tak oczywiste, że myślimy, iż jakoś to będzie, po czym zrzucamy obowiązek aktywności na innych. Mam czasem też wrażenie, że za błądzącymi, ale zazwyczaj szczerymi ludźmi ze środowiska antyszczepionko¬wców stoi też lobby działające na rzecz niestandardowych sposobów leczenia (jak uzdrawianie raka i schizofrenii witaminami) oraz podważające dokonania kardiologów czy ortopedów.
Mamy również firmy agresywnie promujące bezwartościowe suplementy diety, tańsze i działające rzekomo lepiej niż leki.
To rynek wart 4 mld zł, który obejmuje zarówno preparaty dobre, jak i te kiepskiej jakości, produkowane w przysłowiowym garażu, wypierające z rynku skuteczne lekarstwa. Inna sprawa, że z niektórymi medykamentami, do których komponenty sprowadzano np. z Chin, też były kłopoty. Niektóre wielkie koncerny farmaceutyczne musiały zamknąć fabryki, gdy okazało się, że część z tych komponentów nie była bezpieczna. To kolejny element tego samego kryzysu.
Aby być uczciwym, trzeba też przyznać, że koncerny farmaceutyczne zarabiające gigantyczne wprost fortuny, jednocześnie same stosują agresywną politykę. Przed dekadą ówczesna minister zdrowia Ewa Kopacz nie uległa presji firm, innych europejskich rządów oraz dużej części opinii publicznej i nie wydała milionów na szczepionkę przeciw świńskiej grypie A/H1N1. Miała rację, bo żadna epidemia nie wybuchła.
Gdybyśmy zarezerwowali wcześniej te szczepionki, to mam wrażenie, że minister Kopacz by je kupiła. Spóźniliśmy się jednak i zabrakło ich dla Polski. Epidemii nie było, ludzie zdecydowanie częściej chorowali wtedy na zwykłą grypę. Suma sumarum wyszliśmy na tym dobrze.
Argument o nadużywaniu szczepień to jeden z najbardziej racjonalnych oręży antyszczepionkowców. Mówią np., że zbyt mocno obciążamy nimi dzieci w pierwszych miesiącach życia.
Tak się składa, że umieralność niemowląt stale spada, więc ten argument odpada. Kalendarza szczepień nie układa też żaden szaleniec. W jakim celu mielibyśmy szkodzić dzieciom? Bo chcemy mieć pracę? To byłby absurd. Lekarze nie są wariatami ani zabójcami. Inna sprawa, że ekspertami antyszczepionkowców jest kilku lekarzy. Ale w każdym środowisku ¬znaj¬dzie pan ludzi mówiących różne dziwne rzeczy. Taki jest świat.