Konwój Wolności przejechał przez Kanadę
Od ostatniego piątku kanadyjska Ottawa sparaliżowana jest wielotysięcznym protestem kierowców ciężarówek. Takich tłumów na ulicach w Kraju Klonowego Liścia nie widziano od lat. Media za oceanem zgodnie przyznają, że na naszych oczach odbywają się największe strajki w historii tego kraju. Kierowcy domagają się zniesienia paszportów covidowych, wymogu szczepień i ustąpienia premiera Justina Trudeau. Poparł ich były prezydent USA Donald Trump i miliarder dążący do podboju kosmosu - Elon Musk.
Konwój Wolności sparaliżował funkcjonowanie Ottawy i doprowadził do politycznego kryzysu. Premier mniejszościowego rządu - wraz z dwójką dzieci - oznajmił, że uzyskał pozytywny wynik testu na COVID-19 i opuścił swoją rezydencję Rideau Cottage, co zachęcająco podziałało na jego przeciwników.
Nie da się ukryć, że skala niezadowolenia i uciążliwość pomysłu kierowców ciężarówek zszokowała samego Justina Trudeau. Widać to po jego wystąpieniach i wpisach na Twitterze, w których nie brak emocji i fali krytyki pod adresem strajkujących. Zdaniem szefa kanadyjskiego rządu Ottawę zalał „antysemityzm, islamofobia, antymurzyński rasizm, homofobia i transfobia”, których jako żywo próżno szukać w wielotysięcznych tłumach.
Zaszczepieni, a protestują
To, co gra na korzyść Trudeau, to bardzo wysoki odsetek zaszczepionych. Kanadyjczycy przestrzegają zaleceń, chodzą w maseczkach, a w pełni zaszczepionych zostało blisko 80 proc. populacji - w tym 41,6 proc. uprawnionych skorzystało z dawki przypominającej.
- Kanadyjczycy, tak jak inne narody dziedziczące tradycje Wspólnoty Brytyjskiej - Australijczycy czy mieszkańcy Nowej Zelandii, od początku pandemii podchodzili do restrykcji ze spokojem i opanowaniem. Jednak kilkusetletnie brytyjskie tradycje w dyscyplinowaniu i kontroli tłumów oraz ludów robią swoje. Nie ma co ukrywać: po dwóch latach niekończących się obostrzeń i ograniczeń widać zmęczenie - mówi „Dziennikowi Polskiemu” Paweł Burdzy, wieloletni dziennikarz mieszkający w USA.
Jego zdaniem niektórzy dostrzegają w protestach kierowców zmianę klimatu. Iskrę, która wywoła burzę, ta następnie zmiecie kiedyś rządy Trudeau. Poszczególne prowincje jak Saskatchewan, Quebec czy Ontario zniosły lub zmniejszyły ograniczenia związane z COVID-19 lub obowiązkiem szczepień, do czego przyczynił się Konwój Wolności. - Z drugiej strony, Trudeau również gra na emocjach, nazywając protestujących malutką, marginalną mniejszością w morzu Kanadyjczyków, którzy przestrzegają obostrzeń związanych z pandemią - dodaje Paweł Burdzy.
Sprawa nabrała tempa, gdy liberalny rząd w Kanadzie nałożył niedawno obowiązek szczepień dla kierowców firm transportowych przekraczających granicę z USA. Wcześniej - jak twierdzą - obiecano im, że do tego nie dojdzie, tym bardziej że zaszczepiło się aż 90 proc. pracowników branży. Decyzja Trudeau spotkała się z bojkotem, a kierowcy od gróźb przeszli do czynów. Ich wzburzenie było tak duże, że w kanadyjskich mediach część z nich groziła blokadą szpitali, a nawet atakiem na rezydencję Trudeau.
Bez przemocy, bez nadziei na sukces?
Konwój Wolności rozpoczął się jako protest kierowców ciężarówek dostawczych przeciw wprowadzonemu przez rząd Kanady od 15 stycznia obowiązkowi udania się na kwarantannę dla niezaszczepionych pracowników przekraczających granicę z USA. Pomysł blokady polegał na „gwiaździstym najeździe” na stolicę Ottawę z kilku prowincji i wspólnym wiecu pod budynkiem parlamentu - dokładnie w sobotę, 29 stycznia.
Po drodze do kierowców dołączali wszyscy, którym nie podoba się rząd federalny Kanady, a zwłaszcza popierane przez niego restrykcje związane z pandemią. W ostatnią sobotę, pomimo siarczystego mrozu, w stolicy zebrało się nawet 15 tys.
protestujących, a ulice wokół parlamentu ponadmilionowej stolicy były zapchane ciężarówkami i pojazdami. Premier Trudeau, ze względów bezpieczeństwa, wraz z rodziną przeniósł w „nieujawnione” miejsce pobytu. Protest odbył się pokojowo, bez przemocy, a część demonstrujących była w mieście jeszcze w środę. Dodatkowo inna grupa kierowców i działaczy blokowała przejście graniczne z USA w miejscowości Coutts w stanie Alberta.
- Protest trwa, choć po paru dniach nie jest tak spektakularny - opisuje Burdzy. Jego zdaniem, kanadyjscy protestujący postawili sobie za cel dokonanie niemożliwego, bowiem dymisja Trudeau jest nierealna. Polityk Partii Liberalnej Kanady rządzi niepodzielnie krajem od 2015 roku, choć od batalii wyborczej sprzed trzech lat musi zadowolić się kierowaniem mniejszościowym gabinetem.
- Trudeau ma mimo wszystko mocną pozycję, tym bardziej po tym, gdy we wrześniu 2021 r. wygrał wraz z Liberalną Partią Kanady kolejne, trzecie z rzędu wybory parlamentarne. To zresztą ciekawa historia: Trudeau ogłosił w sierpniu przedterminowe wybory w nadziei, że dzięki swoim sukcesom w walce z pandemią uzyska w końcu większość w parlamencie: jego partia miała 155 posłów, gdy większość parlamentarna wynosi 170. Po wydaniu 300 milionów dolarów kanadyjskich na organizację wyborów i trwającej nieco ponad miesiąc kampanii liberałowie uzyskali jednak… 160 mandatów - przypomina Burdzy, który porównuje sytuację rządu Trudeau do PiS w Polsce. - Kanadyjczycy potwierdzili, że podoba im się status quo: mniejszościowy rząd Trudeau oraz rozproszona opozycja na konserwatystów, jeszcze bardziej lewicowych Nowych Demokratów i Zielonych oraz posłów z francuskojęzycznej Partii Quebecu. Rządzący od października 2015 r. Trudeau przypomina PiS w Polsce, jest silny brakiem alternatywy i kiepską kondycją opozycji. W środę posłowie Partii Konserwatywnej odwołali swego dotychczasowego lidera Erina O’Toole’a, który kierował ugrupowaniem przez ostatnie półtora roku. A to znów tylko wzmacnia na dzisiaj Trudeau, który niemal niepodzielnie rządzi Kanadą, pomimo zdobycia zaledwie 32 proc. głosów - analizuje Burdzy.
Trump popiera zza granicy
Do kierowców ciężarówek ważne przesłanie wysłał Donald Trump. Były prezydent Stanów Zjednoczonych po wybuchu pandemii deprecjonował skutki COVID-19: doradzał m.in. wstrzykiwanie płynów dezynfekujących, choć sam po zakażeniu otrzymał pomoc lekarzy, przeszedł eksperymentalną terapię, a po przegranej z Joe Bidenem przyjął trzy dawki szczepionki. - Ci dzielni kanadyjscy kierowcy stawiają czoła bezprawnemu przymusowi szczepień. Robią więcej, by bronić także amerykańskiej wolności, niż nasi przywódcy. I chcemy, by ci wspaniali kanadyjscy kierowcy ciężarówek wiedzieli, że wspieramy ich w działaniu.
- Zrobili naprawdę wielką rzecz - chwalił protestujących pod koniec stycznia Trump podczas przemówienia, wygłoszonego na wiecu w Conroe w stanie Teksas. Reakcja polityka podzieliła opinię publiczną w Stanach Zjednoczonych. Jak można się domyślać, media sprzyjające Partii Demokratycznej nie zostawiają na Trumpie suchej nitki, w przeciwieństwie do relacji części mediów, w tym uznawanej za prawicową stacji Fox News.
- Oczywiście poparcie ze strony Trumpa i jego bliskich doskonale wpisuje się w narrację lewicowo-liberalną: oto przed nami straszliwe zagrożenie, nieomal koniec demokracji, który podąża teraz na północ, co oznacza tylko jedno: musimy wzmóc siły, aby walczyć z tym straszliwym zagrożeniem - tak Burdzy opisuje reakcje w mediach USA. - Na wszystko patrzy się przez okulary przyjętej narracji. Amerykańska lewica widzi w Kanadzie „lepszą alternatywę”, bez powszechnego dostępu do broni palnej, za to z bardziej dostępną i tańszą służbą zdrowia, no i pięknym, mądrym Justinem Trudeau.
Wolnościowcy i prawicowcy widzą z kolei zamordyzm rządzących i dążenie do budowy socjalistycznej utopii. Jaką narrację wyznajesz, taki masz obraz Kanady i Kanadyjczyków - dodaje dziennikarz. Konwój Wolności na razie się nie zatrzymuje - nie wiadomo, jak długo jeszcze będzie obecny na ulicach Kanady i kto przyłączy się do wielotysięcznego strajku.
Rację mogą mieć ci z komentatorów, którzy wskazują, że pewna „masa krytyczna” została przekroczona. Kierowcy i wspierający ich farmerzy, Indianie oraz zwykli Kanadyjczycy sprzeciwiają się przecież nie samym szczepieniom, a poszerzającej się ich zdaniem ingerencji w wolność. Jak przekonują, decyzje Trudeau doprowadziły ich do bankructwa, ale uznają je także za pogwałcenie karty praw i wolności człowieka. Nie do przeoczenia jest także fakt, że wśród powiewających pod kanadyjskim parlamentem flag można było zobaczyć te biało-czerwone oraz banery z napisem „Solidarność”.
Protestujący zamierzają kontynuować swój sprzeciw także w najbliższy weekend, w Queen’s Park w Toronto. Jak podają tamtejsze media, organizatorzy akcji wzywają do udziału w proteście kierowców ciężarówek i kibiców.