Koniec słupskiego protestu
W poniedziałek wieczorem, po ośmiu kolejnych dniach demonstracji przeciwko ustawom przegłosowanym przez PiS, zmieniającym sądy w kraju, ogłoszono zwycięstwo i koniec protestu.
Po poniedziałkowej zapowiedzi prezydenckiego weta do dwóch z trzech ustaw forsowanych przez PiS, organizatorzy słupskiego protestu zapowiedzieli, że wieczorem przed sądem rejonowym spotkają się po raz ostatni. Przyszło ponad 300 osób.
– Proszę państwa, to dzięki nam, dzięki temu, że tu byliśmy. W całej Polsce, w miastach małych, średnich i dużych. To dzięki nam ta tabliczka, którą codziennie przypinaliśmy „Wolny Sąd RP w Słupsku” wisi tu po raz ostatni – zaczęła Marta Makuch z Centrum Inicjatyw Obywatelskich.
Skandowano: „Wolne sądy”, a o posłach PiS, którzy podpisali się pod tymi ustawami: „Hańba”. Przemawiali też politycy oraz dwie legendy Solidarności.
– Widzę tu tłum ludzi, mam wrażenie, że brakuje tylko płotu stoczniowego przede mną – przemawiała Henryka Krzywonos.
– Razem nie pozwoliliśmy, by zniszczono sądy. Ale się tak nie cieszmy, weto nie jest podpisane. Ja uważam, że dopóki nie jest podpisane, to musimy się spotykać i być razem.
Obok prezydenta Roberta Biedronia w demonstracji uczestniczył też jego partner Krzysztof Śmiszek, który jako prawnik wskazywał, że sam wielokrotnie wychodził z sądu załamany, wkurzony na wyrok, ale nigdy nie obwiniał sędziego, o to, że wydał wyrok pod naciskiem politycznym. – Musimy mieć niezależne sądy – podkreślał.
Szef słupskiej Platformy Obywatelskiej Zbigniew Konwiński mówił o odpowiedzialności politycznej, która jego zdaniem powinna spotkać posłów PiS, którzy głosowali za ustawami łamiącymi konstytucję. – Nie wolno im tego zapomnieć. Powinni odpowiedzieć za to, że próbowali zmienić konstytucję, nie mając większości konstytucyjnej – podkreślał.
Uczestnikom demonstracji podziękowała Mariola Watemborska, wiceprezes słupskiego Sądu Okręgowego. – Broniliście wymiaru sprawiedliwości, broniliście tego, by żyć w normalnym demokratycznym kraju. Za to serdecznie dziękujemy. Wierzcie państwo, że to nie my mamy interes w tym, by sprawy toczyły się tak długo, a ludzie byli niezadowoleni – mówiła.
W podobnym tonie prezydent Słupska Robert Biedroń dziękował i mówił o dumie z tego, że ludzie wyszli na ulice też w mniejszych miejscowościach i to też jest ich zwycięstwo. Przemawiała też Białorusinka o zagrożeniu demokracji, dyktaturą. Co widać na przykładzie jej kraju.
Zgromadzenie zakończyła Marta Makuch i zapowiedziała, że to ostatnia demonstracja w tej sprawie w Słupsku.
Dodajmy, że była sprawnie zorganizowana. Przychodzący otrzymywali naklejki z napisami „wolne sądy”. Było nagłośnienie oraz przygotowane wcześniej transparenty.
Protest odbywał się przed słupskim sądem wieczorami przez osiem kolejnych dni. Zaczynało go kilkadziesiąt osób, a w szczytowym okresie było nawet 400. Ton nadawali działacze Platformy Obywatelskiej i KOD-u, ale były też organizacje pozarządowe, feministyczne oraz urzędnicy z ratuszowych władz. Z dnia na dzień przychodziło coraz więcej zwykłych obywateli, niedziałających w organizacjach czy partiach.