Konflikt o trumnę na Wawelu. Władza kościelna kontra rząd
Przed 80 laty w Polsce wybuchł kryzys wawelski, ostry konflikt między władzą kościelną w Krakowie a rządem, który zagroził nawet podaniem się do dymisji. Poszło o przeniesienie trumny Józefa Piłsudskiego.
Jest 12 maja 1935 roku. W Warszawie umiera marszałek Józef Piłsudski. Jego pogrzeb do dziś określany jest jako największy w dziejach Polski. 18 maja ciało marszałka spoczęło na Wawelu. Dwa lata później wybucha konflikt wawelski, czy - jak mówi prof. Andrzej Chwalba, historyk z Uniwerytetu Jagiellońskiego - konflikt o trumnę Piłsudskiego. Konflikt między Kościołem a państwem, który urósł do rangi międzynarodowego.
Słowacki miał być ostatnim
Gospodarzem katedry wawelskiej był metropolita krakowski, abp Adam Stefan Sapieha, uznawany za jedną z czołowych postaci w dziejach polskiego Kościoła, nazywany dziś Księciem Niezłomnym.
Sapieha od dawna uważał, że w podziemiach Wawelu nie ma miejsca dla osób świeckich. Według prawa kanonicznego mogły tam spocząć tylko osoby duchowne, królowie i głowy państwa. W roku 1927 zawarł on umowę z Piłsudskim, że ostatnim, który spoczął w kryptach królewskich, będzie Juliusz Słowacki, którego prochy sprowadzono w tym samym roku z Paryża.
W 1933 roku na krakowskich Błonach, w rocznicę bitwy wiedeńskiej, obok Sapiehy stanął Piłsudski. Marszałek miał mu szepnąć, że choć zna jego poglądy, to uważa, iż dla jednego świeckiego miejsce na Wawelu jeszcze się znajdzie. To miejsce miało być dla niego. Później w swoim testamencie Piłsudski miał też napisać, że skoro jego zwolennicy tak bardzo chcą, żeby właśnie w Krakowie został pochowany, to wyraża na to zgodę.
Marszałek chciał, ale Sapieha zgody nie wyraził.
Ten mason i bezbożnik...
Konflikt między Piłsudskim a Sapiehą miał tło polityczne.
Biskup był w obozie narodowców, marszałka uważał za bezbożnika, masona. Piłsudski był zdala od Boga, traktował go raczej jako element gry politycznej. Gdy się zakochał - zmienił wyznanie i został ewangelikiem. Gdy wybuchła wojna i wiedział, że jako niekatolik wiele w Polsce nie zdziała - wrócił na łono kościoła katolickiego. Świadków jego powrotu do wiary było tylko trzech: dwóch świeckich legionistów i kapłan.
Gdy do Krakowa dotarła ze stolicy informacja, że marszałek nie żyje, rząd zwrócił się do abpa Sapiehy z prośbą o przygotowanie dla zmarłego miejsca w krypcie świętego Leonarda. Pochowani tu byli przecież inni wielcy wodzowie: król Jak III Sobieski, książę Józef Poniatowski i Tadeusz Kościuszko.
Zwolennicy Piłsudskiego i rząd widzieli dla niego miejsce w tym gronie.
Sapieha jednak się nie zgodził, więc Piłsudczycy zwrócili się o pomoc ponad głową metropolity, bezpośrednio do Watykanu. Ówczesny papież Pius XI miał z nimi dobre stosunki. Zawiesił prawo kościelne i tym samym zezwolił na pochówek marszałka w sercu Krakowa.
18 maja 1935 r. na Dworzec Główny w Krakowie wtoczył się pociąg z ciałem Naczelnika w kryształowej trumnie. Po imponujących uroczystościach, w których udział wzięło około 250 tysięcy ludzi, w tym przedstawiciele najwyższych władz i przywódcy 16 państw, marszałka pochowano na Wawelu, w krypcie św. Leonarda.
Tymczasowe miejsce
Sapieha od razu dał do zrozumienia, że trumna, prędzej czy później, zostanie przeniesiona. Że będzie spoczywać w krypcie św. Leonarda tylko do czasu zakończenia prac w krypcie pod Wieżą Srebrnych Dzwonów.
Przez 25 miesięcy w katedrze ustawiały się kilometrowe kolejki. Każdy chciał oddać hołd marszałkowi.
Ale Sapieha dostał do ręki konkretne argumenty na rzecz przeniesienia trumny - argumentował, że katedra to miejsca na nabożeństwa, a nie na odwiedziny. Tym bardziej, że przy trumnie przeprowadzano też inne czynności, np. otwierano ją, żeby uzupełnić balsamowanie zwłok.
W końcu metropolita powiadamia władze w Warszawie, że chce przenieść ciało marszałka do krypty pod Wieżą Srebrnych Dzwonów. W czerwcu 1937 roku dochodzi do korespondencji między prezydentem Ignacym Mościckim a arcybiskupem Sapiehą.
Mimo początkowych sprzeciwów ostatecznie dochodzą do porozumienia. Ciało Piłsudskiego może zostać przeniesione, ale z odpowiednimi honorami, należy mu też przygotować sarkofag. Wszystko ma być „jak należy”.
Co robi Sapieha? W nocy z 23 na 24 czerwca robotnicy pracujący w katedrze, w asyście proboszcza, przenoszą trumnę marszałka do krypty pod Wieżą Srebrnych Dzwonów. Sarkofagu, choć miał być, nie ma.
Podzielona Polska
Kraj się podzielił. Piłsudczycy twierdzą, że doszło do profanacji - trumnę w dniu pogrzebu, przed dwoma laty, nieśli najwyżsi oficerowie w Polsce. A teraz, pod osłoną nocy, przenieśli ją robotnicy.
Ze względu na trwający konflikt wawelski Felicjan Sławoj Składkowski demonstracyjnie złożył dymisję swojego rządu, która nie została przyjęta przez prezydenta Ignacego Mościckiego.
Prezydent wysyła do Sapiehy list. Pisze, że marszałka nie można przerzucać jak jakiś worek...
Sapieha nie pozostaje mu dłużny. Zaczynają się protesty w wielu miastach, ludzie rzucają kamieniami w okna przy ul. Franciszkańskiej 3.
Potem zaczyna się czas negocjacji.
Sapieha pisze kolejny list do prezydenta w którym przeprasza i... podtrzymuje swoją decyzję. Pisze, że on, jako gospodarz katedry, ma prawo do decydowania kto i w którym miejscu będzie pochowany.
Konflikt wyciszono, a trumnę z kryształowej zamieniono na metalową i w niej, na kamiennym podeście, marszałek Józef Piłsudski spoczywa do dzisiaj.
Sarkofag nadal czeka
Autorem projektu sarkofagu marszałka był warszawski rzeźbiarz, Jan Szczepkowski. Choć prace nad nim były bardzo zaawansowane, do Krakowa nigdy nie dotarł. Plany pokrzyżował wybuch wojny.
W latach 90. XX wieku rodzina zmarłego rzeźbiarza zaczęła przypominać o tym, że sarkofag znajduje się w ich willi, w Milanówku. W 2007 roku budynek wraz z dziełami artysty trafił w ręce miasta. Milanówek odkupił willę od spadkobierców Szczepkowskiego.
W 2015 roku uznano, że konieczna jest renowacja sarkofagu. Zadanie zostało wykonane przez studentkę z warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych.
Sarkofag Piłsudskiego jest gotowy, piękny, odzyskał dawny blask. Pytanie brzmi, czy kiedyś pojawi się na swoim miejscu, na Wawelu?
5 grudnia tego roku przypada 150. rocznica urodzin marszałka. Sam Piłsudski pewnie ucieszyłby się z takiego „urodzinowego” prezentu.