Konflikt o "Oceanograf". Statek badawczy nadal nie został odebrany z Nauty

Czytaj dalej
Fot. Przemek Świderski
Szymon Szadurski

Konflikt o "Oceanograf". Statek badawczy nadal nie został odebrany z Nauty

Szymon Szadurski

Nie widać końca konfliktu między Stocznią Remontową Nauta w Gdyni, a Uniwersytetem Gdańskim w sprawie statku naukowo- badawczego „Oceanograf”.

Jednostka została zamówiona przez UG, chrzest katamaranu odbył się z wielką pompą już ponad rok temu, jego matką została Barbara Szczurek, żona prezydenta Gdyni. Jednak uniwersytet cały czas odmawia zapłaty za wykonane zlecenie.

Prokuratorskie śledztwo ws. groźnego zdarzenia na Motławie

„Oceanograf”, zamiast wykonywać badania na morzu, stoi przy stoczniowym nabrzeżu w Gdyni. Tymczasem Nauta liczy straty, związane z tą sytuacją. Oszacowała je już na ponad 16 mln zł. W związku z brakiem porozumienia, w mediacje między zwaśnionymi stronami włączyli się ostatnio przedstawiciele Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego. Jak na razie bez efektu.

- W siedzibie ministerstwa odbyło się spotkanie między przedstawicielami Uniwersytetu Gdańskiego i Stoczni Remontowej Nauta - informuje Aleksander Bobko, wiceminister nauki i szkolnictwa wyższego. - Kierownictwo MNiSW podejmuje liczne działania w celu osiągnięcia porozumienia pomiędzy stronami oraz pomyślnego zakończenia realizacji umowy.

Sytuacja jest trudna

Uczelnia co prawda odebrała statek w grudniu ub. roku, jednocześnie zgłosiła jednak szereg rzekomych usterek i wad jednostki. W związku z tym termin zakończenia inwestycji, określony na kwiecień tego roku, nie został dotrzymany. - Uczelnia, jak i stocznia formułują obecnie wzajemne roszczenia dotyczące m.in. naliczania kar umownych oraz faktu utraconej wartości użytkowej, estetycznej i technicznej statku z powodu stwierdzonych wad - podkreśla Aleksander Bobko.

W sprawie tej przewija się też wątek polityczny. Podczas konferencji prasowej z końca ubiegłego roku, na której występował nowy prezes Nauty Sławomir Latos, padły sugestie, że w temacie budowy „Oceanografa” w ubiegłych latach, a dokładnie w 2013 r., po naciskach parlamentarzystów Platformy Obywatelskiej, podpisano niekorzystny dla gdyńskiego zakładu aneks.

Wynikało z niego, że wszelkie, dodatkowe koszty, związane z koniecznością zmiany wymiaru i kształtów kadłuba, poniesie Nauta. Były prezes Nauty Krzysztof Juchniewicz stwierdził też, że wyciągnięcie konsekwencji wobec pracowników, którzy podpisali niekorzystną umowę, było niemożliwe w związku ze wsparciem, jakiego udzielili im posłowie PO, w tym Jerzy Borowczak. Parlamentarzyści Platformy Obywatelskiej jednak temu zaprzeczyli. Borowczak zarzekał się, że w sprawie „Oceanografa” nigdy nie rozmawiał z prezesem Juchniewiczem.

Duży problem stoczni

Z kolei Uniwersytet Gdański do czasu zakończenia konfliktu konsekwentnie odmawia komentowania sytuacji. Beata Czechowska - Derkacz, rzecznik UG, nie odpowiedziała nam na pytanie, kiedy „Oceanograf” mógłby zostać przejęty od stoczni. Milczą w tej sprawie także przedstawiciele Nauty. Informacje ze stoczni udało nam się uzyskać jedynie nieoficjalną drogą. - Moim zdaniem ten konflikt nie zostanie rozwiązany przez lata, bowiem pracownicy Wydziału Oceanografii UG ewidentnie grają na zwłokę - mówi osoba znająca kulisy sprawy. - Nie rozumiem tego. Zachowują się, jakby nie zależało im na odebraniu tego statku i nie był im potrzebny.

Członek kierownictwa stoczni Nauta dodaje, że dla zakładu obecna sytuacja jest dużym problemem. Przynosi straty nie tylko finansowe, lecz także wizerunkowe, których zakład po przewróceniu się i zatopieniu doku z norweskim chemikaliowcem i tak ma dość.

- Był nawet moment, że odmowa zapłaty ze strony UG zagrażała płynności finansowej stoczni, co byłoby dla nas dramatem - mówi nasz informator.
szymon.szadurski@kuriergdynski.eu

Szymon Szadurski

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.