Łukasz Kłos

Komuś zależy, by „zwodować” Marchlewicza

Przemysław Marchlewicz Fot. Przemysław Świderski Przemysław Marchlewicz
Łukasz Kłos

Biznesy polityka, wybranego w minioną sobotę do Zarządu Okręgu Pomorskiego Prawa i Sprawiedliwości, bada prokuratura.

Obecne ataki mediów nie są dla mnie żadnym zaskoczeniem. Nie spodziewałem się tylko, że te obrzydliwe insynuacje i pomówienia wyjdą ze strony mojego własnego środowiska - w tak emocjonalnych słowach rozpoczął swoje wczorajsze oświadczenie Przemysław Marchlewicz, wiceprezes zarządu Grupy Lotos, działacz PiS, który w sobotę wybrany został w skład zarządu okręgowego tej partii na Pomorzu. Co tak bardzo wzburzyło Marchlewicza? I jaki ma on związek z prokuratorskim postępowaniem w sprawie jednej z pomorskich spółek?

- Najwidoczniej komuś bardzo zależy na tym, żeby „zwodować” Marchlewicza - ocenia nasz rozmówca, jeden ze znaczących działaczy PiS na Pomorzu.

Poszło o ostatnie publikacje mediów spółki Fratria, które w niekorzystnym świetle stawiają pomorskiego działacza PiS.

- Turbulencje wokół jednej z najważniejszych spółek Skarbu Państwa. Prokuratura Regionalna w Gdańsku prowadzi śledztwo w sprawie wyłudzenia unijnej dotacji przyznanej firmie, której do niedawna szefował obecny wiceprezes Grupy Lotos SA Przemysław Marchlewicz - grzmiał lead piątkowej zapowiedzi prasowej opublikowanej w serwisie wPolityce.pl. Pełny tekst został opublikowany w poniedziałkowym wydaniu tygodnika „wSieci”.

Obie publikacje odnoszą się do śledztwa prowadzonego przez Prokuraturę Regionalną w Gdańsku. Prokurator Maciej Załęski z tej jednostki informuje, że postępowanie dotyczy podejrzeń wyłudzenia dofinansowania z programu operacyjnego Innowacyjna Gospodarka 2007- 2013. Dotacja była związana z wdrożeniem innowacyjnej technologii produkcji nowoczesnych jachtów dalekomorskich. Prokuratura została zawiadomiona po tym, jak kontrolerzy z Polskiej Agencji Rozwoju Przedsiębiorczości nabrali wątpliwości co do sposobu jej realizacji. Ostatecznie umowa została rozwiązana, a PARP zażądała zwrotu 10 mln zł wypłaconych w formie zaliczki. Pieniądze nie zostały zwrócone.

Sprawa o tyle dotyka Marchlewicza, że przez znaczną część badanego przez prokuraturę okresu pełnił on w tej spółce funkcję prezesa. Z uzyskanych przez nas informacji wynika, że został już przesłuchany - w charakterze świadka.

- W toku śledztwa zabezpieczono dokumentację finansowo-księgową oraz przesłuchano szereg osób. Do tej pory nikomu nie przedstawiono zarzutów - informuje prokurator Załęski.

Sam Marchlewicz tak w wydanym wczoraj oświadczeniu tłumaczy zamieszanie wokół feralnego projektu: - Polska Agencja Rozwoju Przedsiębiorczości zakwestionowała jednak zasadniczy wydatek projektu (zakup nieruchomości, w których miały być produkowane jachty), pomimo że przed podpisaniem umowy o dofinansowanie go zaakceptowała. Gdyby po stronie spółki nie było pewności, że działa zgodnie z prawem, umowa o dofinansowanie nie zostałaby podpisana.

Marchlewicz odnosi się również wprost do samych publikacji: - Kontekst, czas, forma i miejsce, w którym pojawia się artykuł, nie pozostawiają wątpliwości, że nie jest to działanie przypadkowe, a jego celem nie było dociekanie prawdy - przekonuje w wydanym oświadczeniu (rozmawiać z nami jednak nie chce).

Dezorientacja i zaskoczenie w lokalnych strukturach PiS są spore.

- Każdy wiedział u nas, że Marchlewicz robił rozmaite biznesy. Niektórzy mu to wytykali, inni uważali za zaletę. Nigdy jednak nikt nie słyszał, by z tego powodu miał on mieć problemy z prokuraturą - przyznaje jeden z posłów PiS. - Marchlewicz dobrze się kojarzył, miał obycie i doświadczenie menedżerskie, którym niewielu u nas może się wykazać - dodaje inny z naszych rozmówców z PiS.

W partii można także usłyszeć głosy, że zła fama wokół Marchlewicza jest pokłosiem jego zaangażowania w kształtowanie nowych kadr na Pomorzu po przejęciu władzy przez PiS. Przez część koleżeństwa partyjnego jest on też posądzany o zbyt bliską współpracę z osobami zaangażowanymi po stronie PO i Komitetu Obrony Demokracji, traktowanych przez wielu w PiS jako „śmiertelni wrogowie”.

Znamienne, że ze słowem wsparcia do Przemysława Marchlewicza zwrócił się bezpośrednio... przewodniczący klubu Platformy Obywatelskiej Sławomir Neumann: - Przeczytałem przez ostatnie lata wiele analogicznych tekstów. Na ich podstawie zniszczono w Polsce setki ludzi. Bliscy Przemka wtedy zazwyczaj wierzyli w te steki bzdur i się do tych nagonek radośnie przyłączali. Rewolucja ma to do siebie, że pożera własne dzieci. Na początek te najbardziej kompetentne i z sukcesami, bo budzą największą zawiść, a rewolucje karmią się przede wszystkim zawiścią.

Bez względu na faktyczne okoliczności i dalszy bieg prokuratorskiego postępowania polityczne losy Przemysława Marchlewicza mogły zostać jednak przesądzone już we wrześniu. - Pętla wokół „złotych chłopców PiS” się zaciska. Sądzili, że są nietykalni. Niemal niepodzielnie rządzili w spółkach Skarbu Państwa w ostatnich miesiącach. Ale odwołanie w ubiegłym tygodniu z funkcji ministra skarbu ich przyjaciela Dawida Jackiewicza było śmiertelnym ciosem dla ich wpływów. Wygląda jednak na to, że to dopiero początek ich kłopotów... - prorokował „Fakt” w wydaniu z 20 września.

lukasz.klos@polskapress.pl

Łukasz Kłos

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.