Kolejne przekładane mecze żużlowe. Sorry, ale taki mamy klimat...
Wydawało się, że teraz wszystko jakoś ruszy, ale znów dała o sobie znać. Kto? Pogoda. W tym roku aura sporo już namieszała...
Chodzi o kolejne odwołane mecze. Cash Broker Stali Gorzów nie udało się pojeździć w niedzielę w Częstochowie, bo nie pozwoliły na to warunki atmosferyczne (nowy termin meczu to czwartek, 22 czerwca, godz. 20.00). Oczywiście deszcz nie stanowi jakiejś nowości w kwestii rozgrywania żużlowych pojedynków, bo przeszkadzał w nich nieraz, jednak w przypadku obecnego sezonu zastanawiamy się nad skalą opadów. Wystarczy spojrzeć na tabelę ekstraligi. Jest mocno dziurawa. Jeżeli chodzi o najwyższy poziom to Get Well Toruń ma na koncie siedem rozegranych pojedynków, a zespoły z Zielonej Góry, Częstochowy i Rybnika zaledwie po cztery. Oczywiście pamiętamy, że starcie ROW-u z Ekantor.pl Falubazem przełożono nie dlatego, że padało na Śląsku, tylko... we Włoszech. Tam przesunięto turniej indywidualny z soboty, właśnie na niedzielę, kiedy to miał odbyć się mecz w Rybniku (w Terenzano startowało dwóch zawodników ROW-u).
- Kiedyś śmiano się ze mnie, że zaczynam bawić się w pogodę i mówię o zmianach klimatycznych w naszej szerokości geograficznej. Natomiast prawda jest taka, że na dzisiaj to największe zagrożenie i jednocześnie wyzwanie dla żużla – przyznał były menadżer Falubazu Zielona Góra, a dziś między innymi ekspert telewizyjny Jacek Frątczak. – W poprzednim sezonie mocno zachwiane były pierwsze dwie kolejki. W obecnym? On pokazuje, że z roku na rok jest coraz gorzej. Największy problem jest taki, że ta pogoda jest niestabilna i mamy kłopot z przewidywalnością zjawisk atmosferycznych. Mecze są lawinowo odwoływane i trudno to zaakceptować – dodał fachowiec.
Inny z cenionych ekspertów również próbował sięgnąć pamięcią wstecz... - W ostatnich latach zdaje się, że nie było aż tak złej pogody. Raczej pod tym kątem było bardzo dobrze. Chyba to nieco uśpiło władze oraz kluby w tym, aby jednak wprowadzić, wymóc, albo zaproponować dobre rozwiązania przykrywania torów. Warto byłoby stworzyć sposób zabezpieczenia nawierzchni, bo w niektórych przypadkach by to pomogło - komentował były zawodnik Stali Gorzów, dziś między innymi prezes Stowarzyszenia Żużlowców „Metanol” Krzysztof Cegielski.
Skoro jest problem to zwykle szuka się jego rozwiązania... - Nie ma na to lekarstwa. Przykrywanie toru w momencie, kiedy prognozy mówią o opadach? W pewnym stopniu można to wyeliminować, ale nie całkowicie – zauważył Frątczak.
Fachowców pytaliśmy także czy inne daty rozgrywania meczów mogą mieć wpływ na końcowe rozstrzygnięcia w ekstralidze. Zdaniem Cegielskiego ma to ogromne znaczenie. Podaje przykład: - W minioną niedzielę nie jeżdżono w Lesznie i Częstochowie. Za jakiś czas drużyny mogą być mocniejsze, albo słabsze, więc ktoś zyska, a inny straci. Kto? Tego nie wie nikt. Jazda w maju i w lipcu to zupełnie coś innego. Zawodnicy będą w innej formie - zauważył były żużlowiec. Co na to Frątczak? - Później dopasowuje się ideologię do faktów. To kwestia szczęścia. Ktoś może powiedzieć, że w momencie pierwotnego terminu drużyna była w pełnym składzie, a w sytuacji przełożenia meczu na inną datę, z jakiegoś powodu któregoś z zawodników zabrakło. To absolutnie czynniki losowe, na które nie mamy wpływu – tłumaczył były menadżer.
- Generalnie nie jest to dobre dla wizerunku dyscypliny, samych rozgrywek, bo speedway staję mało przewidywalny. Jednak są takie sporty, na przykład skoki narciarskie. W żużlu wiele zależy od deszczu, a tam od wiatru. Marzeniem byłyby kryte stadiony - podsumował całą sprawę Cegielski.