Kolej na kolej, ale pytań nie brak
Szynobus do Poznania okazał się hitem, ale Lubuszanie chcą podróżować nim też do Wrocławia i Szczecina. Proponują zmiany nazw pociągów. To promocja regionu
Marzena Rolna-Maleszko przyznaje, że po latach przerwy powróciła do podróżowania koleją. Najczęściej jeździ z Zielonej Góry do Poznania.
- Słyszałam od znajomej, że nie warto jechać samochodem. Tak też zrobiłam - opowiada pani Marzena. - Okazało się, że miała rację. I teraz regularnie jeżdżę szynobusem do stolicy Wielkopolski.
Mając tak dobre doświadczenia pani Marzena postanowiła wybrać się koleją także do stolicy Dolnego Śląska. Ale podróż do Wrocławia nie już była taka przyjemna. Przypominała raczej tę z lat studenckich, a to było jeszcze za poprzedniego ustroju.
A co z podróżą do Szczecina i Wrocławia?
Podobnych spostrzeżeń otrzymujemy więcej. Czytelnicy pytają, czy do Wrocławia i Szczecina nie mogą jeździć takie nowoczesne szynobusy jak do Poznania?
Piotr Tykwiński, zastępca dyrektora departamentu infrastruktury i komunikacji urzędu marszałkowskiego województwa lubuskiego w Zielonej Górze, tłumaczy, że nowoczesne elektryczne zespoły trakcyjne (popularnie zwane szynobusami) jeżdżące na trasie Nowa Sól – Poznań Główny zostały zakupione w ramach projektu współfinansowanego przez Unię Europejską (Program Operacyjny Infrastruktura i Środowisko 2007-2013). Dzięki temu województwo lubuskie zyskało trzy nowoczesne pojazdy. Zgodnie z projektem mają obsługiwać do końca 2020 roku wyznaczoną, konkretną trasę tj. Nowa Sól – Poznań Główny, Poznań Główny – Nowa Sól. Jak podkreśla Piotr Tykwiński, do zakończenia realizacji projektu nie ma więc możliwości przekierowania zakupionych za fundusze unijne pojazdów na inne trasy.
Warto dodać, że cena jednego elektrycznego zespołu trakcyjnego to 21,4 mln zł. Zakupiono trzy takie pojazdy, przy czym dofinansowanie zakupu ze środków europejskich wyniosło 85 procent jego wartości. Tym samym województwo lubuskie za trzy pojazdy o wartości prawie 65 milionów złotych zapłaciło zaledwie około 12 mln zł.
Nazwy pociągów nic podróżnym nie mówią
Nie tylko pani Marzena zwraca też uwagę, że podróżowanie szynobusami to doskonała okazja do promocji miasta, regionu, całego województwa.
- Na pewno taką promocją są nazwy pociągów. Ale moim zdaniem podróżnym, zwłaszcza spoza Lubuskiego, niewiele one mówią - zauważa Sebastian Nowakowski. - Lepsza byłaby nazwa (już taka była) Zielonogórzanin czy Bachus.
Piotr Tykwiński z urzędu marszałkowskiego podkreśla, że propozycje nazw dla pociągów wojewódzkich o charakterze międzyregionalnym tj. Gęśnik i Łącza zostały nadane w nawiązaniu do cieków wodnych przepływających przez Zieloną Górę. A więc są jak najbardziej związane z naszym regionem. Łącza (Złoty Potok) jest kanałem wodnym, wpadającym do Zimnego Potoku, który następnie trafia do Odry. Natomiast Gęśnik stanowi dopływ Łączy.
- Faktem jest, że nazwy te nie są powszechnie znane i przez to ich wartość promocyjna jest znikoma. Sugestia została przyjęta i zostanie przekazana właściwym adresatom - mówi wicedyrektor departamentu infrastruktury i komunikacji.
Połączenie miasta z gminą na kolei wciąż nie istnieje
Nasi Czytelnicy dzielą się także innymi uwagami z podróży. Mówią, że na ekranach w szynobusach jest pokazana trasa przejazdu ze stacjami Przylep, Stary i Nowy Kisielin, a przecież od 2,5 roku to już Zielona Góra. Powinno być Zielona Góra Przylep itd., może być w dwóch linijkach jak to jest np. w przypadku Ługowa Sulechowskiego na tej trasie.
- Zmiana obowiązujących nazw stacji kolejowych na terenie Zielonej Góry nie leży w kompetencji Samorządu Województwa Lubuskiego - odpowiada Piotr Tykwiński. - Miasto Zielona Góra negocjowało warunki zmian nazw stacji z zarządcą infrastruktury, czyli spółką PKP PLK S.A. oraz szacowało koszty z tym związane.
Co na to prezydent Zielonej Góry Janusz Kubicki?
– To jest kwestia rozmów dość długich. Ostatecznie stanęło na tym, że zmiany te będą nas kosztować około 50 - 70 tysięcy złotych - mówi gospodarz Winnego Grodu. - Dalej trwają dyskusje, czy stacja w centrum powinna się nazywać Zielona Góra czy Zielona Góra Główna. Chcemy przy najbliższej zmianie rozkładu jazdy tę nowość wprowadzić.
Zauważamy, że brak takich zmian w nazewnictwie, jest antyreklamą połączenia miasta z gminą.
- Wymiana samych tablic drogowych w mieście kosztowała nas 70 tysięcy złotych – dodaje Janusz Kubicki. – Wszyscy w Polsce, na jakim bym nie był spotkaniu samorządowców w Polsce, wiedzą, chwalą i pytają o połączenie. Jesteśmy pokazywani jako wzór czegoś, co można zrobić w sposób zgodny. To był dla nas wielki wysiłek organizacyjny. Niektóre rzeczy nam uciekają. Jeszcze trzeba pewne rzeczy pozmieniać, bo to nie jest prosty proces.
Więcej naszej promocji na ekranach
Inne pytania Czytelników, dotyczą także tego, co pojawia się na ekranach, umieszczonych w szynobusach.
Czy województwo zamierza bardziej się promować np. informując o ważnych wydarzeniach w Lubuskiem, atrakcjach turystycznych, lotach samolotem z Babomistu, kierunkach na UZ czy możliwości leczenia w szpitalach lubuskich? - pytają mieszkańcy regionu.
P. Tykwiński zauważa, że ekrany w szynobusach mają głównie funkcję informacyjną związaną z przebiegiem podróży. Ich podstawowe zadanie to informować pasażerów o przebiegu podróży według obowiązujących nazw stacji kolejowych.
- Województwo Lubuskie wykorzystuje te ekrany również w celu promocji regionu - podkreśla. - Na monitorach LCD wyświetlane są informacje promocyjne związane m.in. z: inwestycjami w Lubuskiem, atrakcjami turystycznymi (Park Mużakowski, Gryżyński Park Krajobrazowy, Pszczewski Park Krajobrazowy, Ujście Warty Park Narodowy), niektórymi wydarzeniami np. Lubuski Piknik Zdrowia, Dzień Województwa Lubuskiego itp.,biletami dobrych relacji. Zostały też dostarczone plakaty do umieszczenia w składach, informujące o połączeniach w porcie lotniczym Zielona Góra Babimost.
Nie tylko podróżujemy, ale niszczymy co się da
Co jeszcze martwi podróżujących z Zielonej Góry do Poznania? Zauważają, że choć szynobusy są nowoczesne i pachną jeszcze świeżością, nie brakuje śladów dewastacji, np. pourywane są oparcia.
- Czy będą one na bieżąco naprawiane, by nie dopuszczać do większej dewastacji? - pyta Anastazja Franek. - Bo wiadomo jak to jest. Jak popsute, to można niszczyć jeszcze bardziej...
Zdaniem Piotra Tykwińskiego, wandalizm w pojazdach szynowych jest problemem, z którym trudno się pogodzić i niełatwo z nim walczyć. Wynika to prawdopodobnie z tego, że niewielu pasażerów reaguje na chuligańskie wybryki, nie zgłaszając zaobserwowanych zdarzeń obsłudze pojazdu.
- Województwo Lubuskie, jako organizator zbiorowego transportu publicznego, przekazuje zakupione pojazdy operatorowi połączeń kolejowych w ramach umowy dzierżawy lub użyczenia - tłumaczy wicedyrektor. - Operator w miarę możliwości stara się na bieżąco naprawiać powstałe szkody. Także uprawnieni przedstawiciele urzędu marszałkowskiego dokonują stałych kontroli, dotyczących jakości świadczonych usług, objętych umowami. I występują do operatora o jak najszybsze usuwanie wszelkich usterek zaistniałych w pojazdach. Także tych, które powstały w wyniku zwykłej eksploatacji.
- Nie tylko szynobusy, ale i sam dworzec i jego okolice to wizytówka miasta - zauważa Patrycja Kulik. - Dobrze, że zmieni się otoczenie przez budowę centrum przesiadkowego, zadaszenie peronów. Szkoda, że wzorem Poznania czy Szczecina nie mamy przy dworcu galerii handlowej.