Kogo zamiecie, a kogo zawieje, czyli zimowe niespodzianki po polsku
Śnieżek ledwie pobielił ulice, a już w regionie łódzkim tworzyły się korki. Starsi, którzy pamiętaja"zimy stulecia", tylko się pewnie uśmiechają. W Tatrach zasypało niektóre schroniska po sam dach, ale... jakoś turystom nie chciało się ich opuszczać w tych jakże ekstremalnych, ale też pięknych okolicznościach przyrody
Kiedy na Bałtyku zimą (ale nie tylko) jest sztorm, to jednym prawie urywa głowy i je boli, ale innym zapala się wtedy w tym samym miejscu ciała lampka i w te pędy gnają na plaże, żeby upolować drogocenną, skamieniałą żywicę skrywaną przez stulecia pod wodą. Chodzi oczywiście o... bursztyn. Tak było i tym razem, gdy fronty atmosferyczne się zderzyły i wywołały fale, które niektórym zbieraczom „polskiego złota” wrzuciły do portfela parę niezłych groszy.
Oczywiście jest też druga strona medalu.
Na przykład Urząd Miejski w Gdyni zaczął wczoraj szacować straty, które na terenach przyległych do naszego morza spowodował wspomniany sztorm. I to zapewne będzie bardziej kosztowne niż wpływy „łowców bursztynów”. Podobne bilanse strat przeprowadzają też inni, zresztą rządzący naszymi nadmorskimi miejscowościami. Ale po co daleko szukać...
W naszym regionie też właśnie trochę nasypało na biało, a to wystarczyło, żeby już niektóre ulice „stanęły” (co można zobaczyć choćby na zdjęciu poniżej). No może to nie był jeszcze jakiś pogodowy armagedon, jak choćby 40 lat temu, kiedy w tak zwaną „zimę stulecia” na poważnie zasypało i zmroziło całą Polskę, ale niektórych teraz ten drobny śnieżek wyraźnie zaskoczył.
Za to skutki śnieżycy na poważnie odczuli turyści, których aura tak skutecznie zatrzymała w tatrzańskich schroniskach nad Morskim Okiem czy w Dolinie Pięciu Stawów i Roztoki, że niektórych musiał ewakuować śmigłowiec. Ale dla pewnej grupy była to wręcz przyjemna przygoda. Posiedzieli sobie w pięknych okolicznościach przyrody, niektórzy może nawet przy „grzańcu”, no i mieli jeszcze wymówkę, że nie mogą natychmiast wrócić do pracy, bo przecież zatrzymała ich „siła wyższa”. Ośmielam się tak pisać, bo przebywała tam jedna z moich znajomych, która z żalem wróciła właśnie do domu.
Jak widać, oblicza zimy bywają różne i to nie tylko w skali Celsjusza...