Kilka spraw, o których warto pamiętać w dążeniu do doskonałości
Ależ my wszyscy chcemy być piękni. Z roku na rok rośnie zainteresowanie medycyną estetyczną i nic nie wskazuje na to, żeby w najbliższym czasie miałoby się coś w tym temacie zmienić. Podobno z usług gabinetów specjalizujących się w poprawianiu urody korzysta w Polsce już 70 procent kobiet i... 40 procent mężczyzn. Dlaczego stale rośnie popularność tej gałęzi medycyny, a jej bogata oferta przyciąga coraz młodsze osoby?
Nie od dziś panuje przekonanie, że osobom ładniejszym żyje się lepiej, łatwiej jest im znaleźć pracę i partnera, otaczają się szerokim gronem przyjaciół - jednym słowem - po prostu przyciągają ludzi. I choć uroda wcale nie jest gwarancją sukcesu i receptą na szczęśliwe życie - chcemy wyglądać lepiej.
Oczywiście postrzeganie własnego ciała, czyli to, jak czujemy się sami ze sobą, jest sumą wielu elementów. Poczucie własnej atrakcyjności kształtujemy od najmłodszych lat, a w czasie kolejnych etapów życia, poza wychowaniem, wpływ na nie mają kolejno rówieśnicy i partner, ale w dużej mierze także czynniki kulturowe i lansowany w mediach kult pięknego, młodego ciała. Wygląd traktujemy jak wizytówkę i właśnie dlatego w ten wygląd inwestujemy. Ostatnio staje się to coraz prostsze, bo gabinety i kliniki urody wyrastają jak grzyby po deszczu, a ceny zabiegów spadają. Na ekskluzywne niegdyś zabiegi może pozwolić sobie znacznie więcej osób. Nikt nie wierzy już celebrytkom, które mówią, że ich rysy twarzy zmieniła dieta, a odstawienie glutenu spowodowało, że usta stały się pełniejsze.
Dziś już dziewczyny wiedzą, czym jest osocze bogatopłytkowe, a do czego służy kwas hialuronowy. Coraz częściej to dwudziestoparolatki jako pierwsze w rodzinie korzystają z usług medycyny estetycznej, z czasem przyprowadzając do gabinetu onieśmielone mamy, a nawet babcie. Dla młodych kobiet korzystanie z zabiegów anti-agingowych jest naturalnym elementem dbania o siebie, tak samo jak regularna kontrola u stomatologa. Wśród starszego pokolenia to ciągle tabu. Wśród moich pacjentek są na przykład przesympatyczne trzy siostry - wszystkie od wielu lat korzystają z zabiegów, ale w tajemnicy przed sobą...
Niestety, wraz z rosnącą dostępnością tego typu zabiegów pojawia się coraz więcej pacjentów, którzy wskutek niefachowo przeprowadzonego zabiegu doświadczają poważnych powikłań, których skutki bywają nieodwracalne. W Polsce udokumentowano już co najmniej dwa przypadki trwałej ślepoty, kilkanaście przypadków martwicy koniuszka nosa oraz kilkadziesiąt przypadków martwicy czerwieni wargowej czy skóry czoła po podaniu wypełniacza.
Oczywiście powikłania są nieodłącznym elementem procedur zabiegowych, nie ma ich jedynie ten, kto nic nie robi. Pamiętajmy jednak, że tylko lekarz potrafi szybko takie problemy rozpoznać i skutecznie je rozwiązać.
Niestety, nadal zbyt często decyzja o wyborze miejsca i osoby wykonującej zabieg jest podejmowana jedynie w oparciu o cenę usługi. Poza tym, zgłaszając się do gabinetu medycyny estetycznej, oczekujemy spektakularnych efektów przy stosunkowo małej inwazyjności i krótkiej rekonwalescencji. Lekarz balansuje na granicy (często nierealnych) oczekiwań pacjentki i tego, na co pozwalają mu jej warunki anatomiczne, estetyczne i (nie zapominajmy) finansowe. Dobrze, kiedy pacjentka wykonuje zabiegi u jednego lekarza, który zna nie tylko jej skórę, ale też zapyta o przyjmowane leki, styl życia, a nawet plany wakacyjne - wszystko to ma znaczenie w doborze odpowiedniego zabiegu w danym momencie.
Bardzo często pacjentka przychodzi do gabinetu ze sprecyzowanym pomysłem na zabieg. Ujawniając swoje głęboko skrywane kompleksy i marzenia dotyczące swojego wyglądu, oczekuje przede wszystkim czasu, uwagi i zrozumienia. Często po wyczerpującej rozmowie ostatecznie decyduje się na zupełnie inny zabieg - taki, który jest w stanie spełnić jej oczekiwania, a jednocześnie nie zrobi z niej własnej karykatury.
Na szczęście powoli podejście do medycyny estetycznej zmienia się i głównym jej celem jest uzyskanie naturalnego efektu, a nie widocznych na pierwszy rzut oka drastycznych zmian. Po dobrze wykonanym zabiegu przyjaciółka zamiast zapytać „gdzie zrobiłaś nowe usta?”, powie raczej „jesteś dziś taka wypoczęta”. Dlatego świadoma pacjentka, która trafia do rozsądnego lekarza, przygodę z „estetyką” rozpocznie od nawilżenia i odżywienia skóry. W przypadku zabiegów anti-aging „kropla drąży skałę” - znacznie lepsze długofalowe efekty osiąga się, powtarzając drobne zabiegi niż jednorazowo wstrzykując w głębokie bruzdy kilka mililitrów kwasu hialuronowego. I jak w każdej gałęzi medycyny- też tu trafna jest zasada „lepiej zapobiegać niż leczyć”. Nie wymyślono jeszcze eliksiru młodości i szczęścia, ale jeśli oznaki upływającego czasu mają wpędzać w kompleksy, lepiej zawczasu udać się do specjalisty.