Zamach w Kijowie. Jak podała policja, nieznani sprawcy umieścili ładunek wybuchowy w aucie Pawła Szeremeta. Po wybuchu dziennikarz zmarł.
Jak opisywali świadkowie zdarzenia, Paweł Szeremet uruchomił silnik, ruszył powoli na jednej z ulic Kijowa i po przejechaniu zaledwie kilkudziesięciu metrów pojazd zamienił się w płonącą kulę. Dziennikarz nie miał żadnych szans. Skonał na miejscu.
Przybyli na miejsce policjanci niemal od razu stwierdzili: to był zamach. W aucie, w którym doszło do wybuchu, znaleziono pozostałości materiału wybuchowego.
Według „Ukraińskiej Prawdy” do eksplozji samochodu doszło w środę rano. Szeremet jechał samochodem należącym do redaktor naczelnej czasopisma Ołeny Prituły, która stwierdziła również, że zarówno dziennikarz, jak i ona byli w ostatnim czasie śledzeni.
Służba prasowa policji oświadczyła, że było to zabójstwo z premedytacją.
Deputowany Frontu Ludowego, doradca szefa MSW Anton Heraszczenko przyznał, że dziennikarz mógł zginąć z powodu swojej działalności zawodowej. Przypomniał, że w 2000 r. zginął inny znany dziennikarz „Ukraińskiej Prawdy” Georgij Gongadze. Ciało Gongadzego znaleziono w lesie pod Kijowem.
Zabójstwo dziennikarza było potrzebne służbom rosyjskim, aby jeszcze bardziej zdestabilizować sytuację na Ukrainie i stworzyć atmosferę ogólnej podejrzliwości - mówił Heraszczenko.
O urodzonym w 1971 r. Pawle Szeremecie głośno było w 1997 r., kiedy jako reporter rosyjskiej telewizji ORT został wraz z kamerzystą aresztowany przez służby białoruskie na granicy z Litwą. Miał tam nagrywać zdjęcia do reportażu o sytuacji panującej na granicy. Od lat opisywał relacje Rosji i Ukrainy. Krytycznych słów nie szczędził też Aleksandrowi Łukaszence. Pisał również o wojnie rosyjsko-gruzińskiej. Był założycielem opozycyjnego portalu internetowego Biełorusskij Partizan.
Został pozbawiony prawa pracy na Białorusi i wyjechał do Moskwy. Od pięciu lat mieszkał i pracował w Kijowie dla „Ukraińskiej Prawdy”, jednej z czołowych niezależnych gazet na Ukrainie.
Autor: Sylwia Arlak