Kierunek zwiedzania wyznacza... pandemia. Jak zmienia się turystyka krajowa?
W pandemii wygrywają niszowe miejsca, a takich w kraju mamy całkiem sporo. Ci, którzy z obawy przed pandemią (albo z obawy przed szczepieniami) nie decydują się na wakacyjny zagraniczny wyjazd, penetrują Polskę - w poszukiwaniu zapomnianych szlaków turystycznych, spływów kajakowych i standardu all in clusive w agroturystyce.
Czy mamy efekt pandemii w turystyce krajowej?
- Zdecydowanie tak - mówi dr Anna Dubownik, geografka, adiunktka na Wydziale Nauk o Ziemi i Gospodarki Przestrzennej UMK w Toruniu. - Obserwujemy, że większość Polaków wybiera Polskę jako obszar wakacyjnego wypoczynku, a przy tym wielu rezerwuje termin pobytu w hotelu czy pensjonacie z małym wyprzedzeniem, najchętniej tam, gdzie można bezpłatnie w ostatniej chwili odwołać rezerwację. Wszystko to w obawie przed nagłą zmianą sytuacji epidemicznej i związanymi z nią obostrzeniami. Z podobnych powodów nie decydujemy się tłumnie na zagraniczne wyjazdy. Nie można też zapomnieć, że wciąż wielu nie ma innego wyjścia jak wakacje w kraju, bo nie jest w pełni zaszczepionych. Za granicę wyjeżdżają przede wszystkim ci, którzy zawsze wyjeżdżali, choć zdecydowanie zmieniły się ich preferencje - kierują się głównie do wypoczynkowych miejscowości blisko położonych państw, zwłaszcza tam, gdzie mogą dojechać własnym samochodem czy kamperem. Na popularności zyskały więc Grecja, Bułgaria, Rumunia, Chorwacja. Dla niektórych to na pewno urlop zamiast - sama chciałabym zwiedzić np. Azję Południową, ale teraz takie kierunki są poza naszym zasięgiem.
Drogi urlop w Polsce
- Eksperci szacują, że za wakacje w kraju zapłacimy w tym roku średnio o ok. 12 proc. więcej niż przed rokiem (a za urlop w zagranicznym kurorcie nawet 10 proc. mniej niż przed rokiem).
- To jeden z wymiernych efektów pandemii i skutek z jednej strony zwiększonego popytu na krajowe wczasy (z obawy przed testami, badaniami, ewentualną kwarantanną wolimy wypoczywać w spokoju w Polsce), z drugiej tego, że przedsiębiorcy z branży turystycznej przez długi czas mieli bardzo ograniczone możliwości świadczenia usług. Próbują więc odrobić straty. A jest co odrabiać.
- W marcu 2020 r. liczba turystów wynajmujących pokoje w polskich hotelach spadła do 881 tys. Dla porównania: w lutym 2020 było ich 2,38 mln, w marcu 2019 - 2,4 mln.
- W sierpniu zeszłego roku liczba turystów wyniosła 3,2 mln co jest wynikiem dalej znacząco niższym niż ten z sierpnia 2019, kiedy było 4,3 mln turystów - czytamy w raporcie Trendy rozwojowe turystyki w Polsce przed i w trakcie pandemii COVID-19 autorstwa Adama Juszczaka z Instytutu Turystyki w Krakowie.
- Ale skoro z usług polskich hoteli korzystają w tym roku także ci, którzy dotąd płacili za wczasy all in clusive w modnych kurortach, do wyższych cen są przyzwyczajeni. Druga strona medalu jest taka, że polscy hotelarze, właśnie ze względu na klientów przyzwyczajonych do standardów obowiązujących w modnych kurortach np. w Złotych Piaskach, nierzadko podnoszą, na ile to możliwe, jakość swoich usług - mówi dr Anna Dubownik.
Polscy hotelarze, właśnie ze względu na klientów przyzwyczajonych do standardów obowiązujących w modnych kurortach np. w Złotych Piaskach, nierzadko podnoszą, na ile to możliwe, jakość swoich usług
Rodziny, które do tych wysokich cen doskoczyć nie mogą, mogą pozwolić sobie w tym sezonie na więcej. O 500 zł więcej.
Kilka dni temu ZUS podsumował, że do tej pory 2,4 mln Polaków aktywowało bony turystyczne na kwotę 2,1 mld złotych. Nie wszyscy jednak od razu z nich skorzystali - zarejestrowano 1,3 mln płatności na kwotę ponad 930 mln złotych. Z bonu skorzystali już opiekunowie ponad 3,5 mln dzieci. Pozostali mają jeszcze czas - można nim zapłacić za usługi hotelarskie lub imprezy turystyczne w Polsce do końca marca 2022 roku, tzn. opłacić te usługi, bo skorzystać można z nich później w porozumieniu z danym przedsiębiorcą. To właśnie o punkt widzenia przedsiębiorców rozbija się sukces rządowej akcji, którą zatytułować można „koło ratunkowe dla polskiej turystyki".
ZUS, odpowiadając na wątpliwości przedsiębiorców: płatności bonami turystycznymi przyjmuje ponad 27 tys. przedsiębiorców i organizacji pożytku publicznego świadczących usługi hotelarskie lub oferujących imprezy turystyczne na terenie Polski.
Rząd, zapowiadając wprowadzenie bonów turystycznych: będzie mogło je realizować nawet ponad 100 tysięcy polskich przedsiębiorców.
Gdzie się podziało ponad 70 tysięcy przedsiębiorców? Może zawieruszyli się gdzieś pomiędzy warunkami, na jakich mogą dołączyć do programu, a tym, na co mogą liczyć, realizując bony. ZUS wyjaśnia np., że: - możesz przyjąć płatność za pomocą bonu. ZUS zrobi przelew na rachunek, który podałeś przy rejestracji na PUE ZUS, w ciągu 14 dni, od kiedy przyjmiesz taką płatność.
Dla małych przedsiębiorców ten czas oczekiwania może być za długi, bo przecież ich zobowiązania finansowe: rata kredytu czy bieżące rachunki, nie poczekają.
Nietrudno jednak znaleźć hotele czy biura podróży, które ochoczo realizują bony. Podczas wakacji odnotowują duże zainteresowanie możliwością skorzystania z tej formy płatności.
Bony pozwalają wyjechać na wakacje także rodzinom, które dotąd nie były wspólnie na urlopie, jeśli w rodzinie jest troje czy więcej dzieci, do wykorzystania w ramach bonu turystycznego jest już znaczna suma. Przeglądając oferty krajowych hoteli i kurortów, widać, że zauważono ten potencjał - są przygotowane specjalne pakiety wakacyjne dla rodzin. Przygotowane sią też oferty, np. w sierpniu, kiedy hotele nie będą realizowały bonów, a nastawiają się na gości, którzy niekoniecznie chcieliby wypoczywać w towarzystwie hałaśliwych rodzin. W innych krajach, np. w Grecji, taka tendencja do udostępniania całych hoteli wyłącznie dla dorosłym gościom, jest od lat, u nas to, powiedzmy, wersja minimum.
Co z wakacjami dla seniorów?
Czy hotelarze tak samo jak na potrzeby rodzin z dziećmi odpowiadają na potrzeby starzejącego się społeczeństwa? Dofinansowany przez NFZ pobyt w sanatorium to wciąż najpopularniejsza opcja. - Ale nie tylko, choć rzeczywiście oferta turystyczna dla seniorów nie jest w Polsce gotowa. Potrzeba nie jest pilna, bo to właśnie seniorzy wciąż najbardziej obawiają się skutków zarażenia koroanwirusem. Popularnością w najstarszej grupie wczasowiczów cieszą się hotele, gdzie można skorzystać z zabiegów SPA, hamulcem jest na pewno wciąż cena takiego pobytu, ale tylko dla polskich seniorów. W czasie, gdy obowiązywały duże obostrzenia z uwagi na pandemię obserwowałam to, co dzieje się w Kołobrzegu. Kiedy jasne stało się, że na urlop nie przyjadą do tamtejszych apartamentów seniorzy z Niemiec, hotelarze nieco otworzyli się na polskich seniorów, przygotowując dla nich korzystniejszą, zwłaszcza cenowo, ofertę.
Turystyka prowadzona na obszarach wiejskich, kameralna, z ofertą dla rodzin, zdecydowanie wygrywa. Można to nazwać syndromem odreagowania lockdownu.
Konieczność (dla jednych) czy możliwość (dla drugich) spędzania wakacji w kraju to też okazja do dokonania pewnego odkrycia.
- Polacy odkryli to mianowicie, że potrafią sami zorganizować sobie wypoczynek: zarezerwować nocleg, opracować trasę wycieczki, odnaleźć szlaki turystyczne, atrakcje w pobliżu; nie potrzebują do tego ani oferty all in clusive ani pomocy biura turystycznego. I wcale nie zawsze szukając miejsca na wypoczynek sięgają po pierwszą z brzegu ofertę hotelu nad morzem czy popularnym jeziorem. Chętnie wybierają apartamenty w mieszkaniach położonych wcale nie w miejscowości wypoczynkowej. Odkrywają to, czego do tej pory nie zauważali: potencjał miast i miejscowości położnych blisko ich miejsca zamieszkania. W pandemii wygrywają niszowe miejsca, które w innych okolicznościach przegrywają np. z nadmorskimi kurortami. Teraz to one nie są oblegane, w zamian odkrywamy wsie położone nad jeziorami, rzekami. To całkiem pozytywny trend - mówi dr Anna Dubownik.
Swojeskie jadło w Kujawsko- Pomorskiem zamiast all in clusive w nadmorskim kurorcie
Boom przeżywają też aktywne formy wypoczynku, bo nie dość, że odkryliśmy domki letniskowe, agroturystykę (ci, którzy przed pandemią wypoczywali na luksusowych wczasach, doceniają np. dobrej jakości lokalne jedzenie i dopytują gospodarzy, czy chleb jest wypiekany na miejscu), to doceniliśmy też i przypomnieliśmy sobie o istnieniu ośrodków wypoczynkowych, gdzie nie ma luksusów, ale jest las, woda, niemal harcerski klimat.
Niektórzy dziwią się, że wokół takiego ośrodka jest aż tyle szlaków turystycznych, pieszych i rowerowych, że nie trzeba wiele, by wziąć udział w spływie kajakowym. - O, te zyskały na popularności! Nazywam to turystyką śródlądową. I świetnie (zwłaszcza dla tych, którzy spływy organizują i prowadzą wypożyczalnie wodnego sprzętu, może trochę gorzej dla rzek, ale ufam, że jej tłumnie nie zaśmiecimy...). Jako geografka cieszę się, że zaczynamy doceniać urodę takich miejsc jak Pojezierze Brodnickie czy Warmia - mówi dr Anna Dubownik.
Czy trend na wypoczynek w kraju się utrzyma, gdy znów bez żadnych komplikacji wyjechać będzie można do zagranicznych kurortów? - Ci, którzy są przyzwyczajeni do wygodnych wakacji w dobrym hotelu raczej z tego nie zrezygnują, ale może, zwłaszcza młodsi, złapią bakcyla aktywnego wypoczynku nie tak daleko od domu. Jeśli nie na wakacje, to może na ferie zimowe albo na weekend Polska będzie dla wielu ciekawą alternatywą - mówi dr Anna Dubownik.
Jaka jest sytuacja branży turystycznej w Kujawsko-Pomorskiem?
- Trudno w tej chwili o wolne miejsca na dłuższy wypoczynek w gospodarstwach agroturystycznych czy domkach letniskowych w Kujawsko-Pomorskiem. Turystyka prowadzona na obszarach wiejskich, kameralna, z ofertą dla rodzin, zdecydowanie wygrywa. Można to nazwać syndromem odreagowania lockdownu. Pełne dane na temat tego sezonu turystycznego będą na jesieni, ale na pewno nie możemy mówić o tym, że cały ruch turystyczny odbywa się dziś w kraju. Zagraniczne kierunki kuszą niższą niż dotąd ceną i tym, że popularne kurorty nie są tak jak przed pandemią zatłoczone - mówi mówi Agnieszka Kowalkowska, szefowa Kujawsko-Pomorskiej Organizacji Turystycznej. - Nie upatrujemy w tym problemu. Raczej pokazujemy, że poza urlopem za granicą, w górach czy nad morzem, które naturalnie przyciągają turystów, warto wykorzystać każdy weekend wakacji i poznawać to, co bliskie. Pandemia skłoniła nas do zwrotu ku naturze. Właśnie dlatego ubiegłoroczny Paszport turystyczny, czyli swoisty przewodnik po regionie, który K-POT przygotowuje co roku, powstał pod nazwą „Paszport do Natury” i zmienił formę - z książkowej, na aplikację mobilną, przy użyciu której można łatwo, przyjemnie i ciekawie zwiedzać województwo kujawsko-pomorskie i odkrywać nowe zakątki.
W tym roku mamy aplikację „Paszport do Przeszłości”. K-POT nieustannie stoi na stanowisku, że w regionie zawsze znajdzie się coś, czego dotąd nie odkryliśmy. Oto krótki test na to, czy warto zwiedzić Kujawy, Pomorze, Pałuki, Bory Tucholskie czy Pojezierze Brodnickie z tą aplikacją. Zrób to, jeśli: nie wiesz, gdzie w regionie mamy starsze od egipskich piramid megalityczne grobowce; gdzie wznosi się średniowieczny zamek krwawego Diabła Weneckiego; gdzie znaleźć można romańskie świątynie; gdzie są drewniane chaty podcieniowe, skrywające historię zaradnych Menonitów.