Kierowca i pasażer zginęli na miejscu
Kierowca volkswagena golfa, który roztrzaskał się na drzewie, miał 19 lat. Prawo jazdy odebrał przed tygodniem. W wypadku zginął też pasażer.
Tragedia wydarzyła się w nocy z piątku na sobotę na al. Słowackiego w Zielonej Górze. Volkswagen golf jechał w dół, w kierunku ul. Strzeleckiej, prostą, wąską drogą. Prawdopodobnie wpadł na próg zwalniający przed przejściem dla pieszych - to wstępne przypuszczenia. Kierowca stracił panowanie nad samochodem, który wypadł z drogi, minął uliczną latarnię, dachem uderzył w drzewa i zawisł nad skarpą koło garaży.
- Wyjaśniamy, jak doszło do tragicznego wypadku - mówi sierż. Kamila Wydrych z zespołu prasowego zielonogórskiej policji.
Za kółkiem siedział 19-latek, prawo jazdy miał od tygodnia... - Taki staż za kierownicą to dosłownie zerowe umiejętności. Wiedział jedynie to, co wyniósł z kursu nauki jazdy, czyli przed sobą miał kilka długich lat zbierania doświadczenia. Nie zdążył... - mówi nam instruktor (nie chce nazwiska w gazecie). Życie straciły dwie osoby: kierowca i pasażer, mieszkaniec Zielonej Góry.
Minuta ciszy
Sobotni mecz piłkarski Kado Górzyn - Energetyk Dychów w klasie A rozpoczął się minutą ciszy. 19-latek, który zginął w nocnym wypadku, mieszkał właśnie w Górzynie pod Lubskiem i grał w drużynie juniorów Kado. - Trenował u mnie cztery lata, był raczej spokojnym chłopakiem. Prawo jazdy odebrał tydzień wcześniej. W piątek napisał do mnie SMS, że nie będzie na treningu, bo nie zdąży wrócić z Wrocławia. Ostatnio miał problemy z kostką - wspomina Arkadiusz Athenstadt, trener juniorów Kado. - W piątek po treningu jechałem do Zielonej Góry i w Nowogrodzie Bobrzańskim policja zatrzymała mnie do rutynowej kontroli. Właśnie mówili o tym wypadku. Dopiero w sobotę dowiedziałem się, że to mój zawodnik...
To powinna być przestroga dla młodych kierowców, z apelem o rozwagę na drogach
- Bardzo ubolewamy nad tym, co się stało - przyznaje Karol Łyczko, prezes Kado. - To powinna być forma przestrogi dla młodych kierowców, z apelem o myślenie i rozwagę na drogach. Podczas meczu z Energetykiem była minuta ciszy. Na pogrzeb z pewnością pójdzie delegacja z klubu z wiązanką.
Wracał z żużla
Czy miejsce, w którym doszło do tragicznego wypadku, jest niebezpieczne? W latach 80. kierowca fiata wracał tą ulicą z meczu żużlowego. Wjechał na chodnik. - Zginęły dwie lub trzy osoby, które szły chodnikiem - wspomina mieszkaniec okolicy. Sprawca był pijany...
Z kolei kilkanaście lat temu na tym samym łuku kierowca rozpędzonego audi wypadł z drogi. Samochód uderzył w drzewo. Zginęły dwie młode osoby z pobliskiego osiedla. Trzecia przeżyła, bo wypadła przez szybę.