Kiedyś komiksy, dzisiaj memy...
Jacek Protasiewicz, wrocławski europoseł, zapytany o to, co sądzi o memach, odpowiada zasłyszanym u nieaktywnego już parlamentarzysty dowcipem: Co łączy sztukę, politykę i seks grupowy? To, że trudno przejść niezauważonym. Ten żart, choć odrobinę niewybredny, trafnie ilustruje zjawisko, jakim są memy. Internauci, którzy je tworzą, nie znają litości - wystarczy jeden nieopatrznie sformułowany post polityka w mediach społecznościowych, jedna sekunda meczu czy jedno niefortunne zdjęcie, a już cały internet huczy.
W tym ostatnim przypadku sieć huczy na przykład o tym, że prezydent Andrzej Duda trzymał deserowy talerz z kawałkiem torta, mając w tle pośladki Dody. Zdjęcie niemal natychmiast obiegło media społecznościowe. Internauci prześcigali się w pomysłach na podpisy: „Kawałek tortu dla lepszego sortu”, „Jaki kraj, taka Marilyn Monroe” czy „Masz, zanieś prezesowi”. A w Polsce czołowi politycy zawsze byli pod lupą.
- Internauci uwielbiają tworzyć memy, których bohaterami są polscy prezydenci. Największe powodzenie w przestrzeni wirtualnej ma Aleksander Kwaśniewski ze swoją słabością do mocnych trunków. I kiedy zbliża się piątek, piąteczek, piątunio, to czas na memy z Kwaśniewskim - mówi Michał Lutostański, socjolog z Uniwersytetu Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej. - A ostatnio na topie jest także Lech Wałęsa.
Powiedzonka tego ostatniego zawsze cieszyły się popularnością, a niektóre na stałe weszły do języka polskiego. Słynne „nie chcem, ale muszem” znalazło odzwierciedlenie w obrazku z podpisem: „Bardzo nie chcem, ale na pięć minut spotkam się z Obamom”. Jednak ostatnia fala memów dotyczących prezydenta Wałęsy, jaka przetoczyła się w internecie, była związana z nieopatrznie sformułowanym postem na profilu na Facebooku byłego prezydenta:
„Otrzymałem wczoraj od przedstawicieli Polonii obecnych w sztabie wyborczym Donalda Trumpa informację, że Prezydent Elekt przesyła mi serdeczne pozdrowienia. Cieszę się, że pamięta on naszą rozmowę w 2010 w jego klubie na Florydzie. Podobno wtedy pomyślał: »Skoro w Polsce możliwe było, aby robotnik obalił komunizm i został prezydentem, to dlaczego w kapitalistycznej Ameryce milioner nie może zostać prezydentem…«” - mogliśmy przeczytać na jego profilu. Były prezydent podsumował, że jego historia stała się inspiracją dla Donalda Trumpa i dodał, że kibicuje zmianom, o ile prowadzą one do dobrego.
Jak zareagowali internauci? Jak zwykle, czyli bezlitośnie - serią memów, zaczynających się od słów: „I ja mu wtedy mówię” - tym samym w przestrzeni wirtualnej Lech Wałęsa stał się też inspiracją dla odkryć Krzysztofa Kolumba, dokonań papieża Jana Pawła II, a nawet wyprawy Froda Bagginsa do Mordoru. W stworzonych przez internautów memach radzi bowiem Kolumbowi, żeby płynąć na Zachód, bo tam a nuż jest coś jeszcze do odkrycia, natomiast hobbitowi z Shire podpowiada, że trzeba się zgłosić na ochotnika. A co z papieżem? „I ja mu wtedy mówię: »Karol, a może byś papieżem został?«” - mówi jeden z memowych napisów.
Sam Lech Wałęsa nie chce komentować tej sytuacji. Od jego sekretarza, Adama Domińskiego dowiadujemy się jedynie, że zdarza mu się memy przeglądać...
Z dystansem do memów podchodzi prezydent Aleksander Kwaśniewski.
- Są memy i memy. Te, które, choć złośliwe, zachowują kulturę i dobry smak, wywołują mój uśmiech. Te podszyte żółcią, nienawiścią, brutalne budzą mój niesmak i niechęć - mówi. - Ale cóż, memy są już stałym elementem w obiegu publicznym, trzeba się więc przyzwyczaić i reagować na nie z dystansem, licząc, że życzliwy humor zwycięży jadowitą złość - dodaje.
Wyrwał wózek z bagażami. A mógł przecież żonę
Socjolog Michał Lutostański nie ma wątpliwości: polityka i sport to dwie dziedziny szczególnie podatne na memy. - Wystarczy naprawdę niewiele. Choćby tak, jak w sytuacji z prezydentem Dudą - jedno niefortunne zdjęcie. W opinii wielu internautów ta fotografia z tortem sama w sobie była memem, tu nie trzeba byłoby dopowiadać niczego więcej - twierdzi Lutostański.
- A może tamto zdjęcie to była ustawka? - dopytujemy.
- Stawiałbym raczej na to, że przypadek. W sferze politycznej zdarzają się różne wpadki - dodaje Lutostański.
Łatwo też o dorobienie dodatkowego kontekstu. Tak jak w sytuacji, gdy europoseł Jacek Protasiewicz zdenerwował się na lotnisku we Frankfurcie. I zamiast usłyszeć „przyjemnego lotu”, zobaczył w internecie setki memów na swój temat. Ale do dziś się z nich śmieje.
- Po Frankfurcie było ich najwięcej. Szczególnie rozbawił mnie ten z napisem: „Tak, to prawda, wyrwałem po chamsku wózek na bagaże. Ale mogłem wyrwać Twoją żonę” - opowiada nam Jacek Protasiewicz. I dodaje: - Ludzie mają prawo drwić, mają też prawo szydzić. Kiedyś powstawały pamflety, później kręcono filmiki, dziś tworzy się memy. Ale nawet mój jedenastoletni syn podsyła mi co ciekawsze. Podchodzę do tego z dystansem, a czasem i na sejmowych korytarzach można się z nich pośmiać. „Widziałeś tego? Ten jest dobry”.
Bohaterem wielu memów jest też Janusz Korwin-Mikke, założyciel Unii Polityki Realnej, dzisiaj prezes Wolności. Jego popularność też da się już zilustrować memem: „W gimnazjum mam branie jak Justin Bieber”. Kiedy pytamy Korwin-Mikkego o mem, który najbardziej go rozbawił, długo się zastanawia.
- Było ich trochę, trudno mi sobie teraz przypomnieć. Często internauci wyjmują moje słowa z kontekstu i umieszczają cytaty na zdjęciu - mówi nam europoseł. Podczas naszej rozmowy wpisuje do wyszukiwarki: „Korwin-Mikke, memy”. Otwiera zakładkę „grafika” i nagle wybucha gromkim śmiechem. Trafia na swoje stare zdjęcie, na którym przygląda się jakiemuś dziecku. Podpis pod zdjęciem brzmi: „Janusz Korwin-Mikke podrywa swoją przyszłą żonę Dominikę. Józefów, 14.08.1985” (Dominika Sibiga, z którą polityk ma dwoje dzieci, jest od niego o 44 lata młodsza - przyp. red.).
- Muszę to pokazać żonie - mówi, wciąż się śmiejąc.
Swoich pięć minut w memowej przestrzeni miał też Michał Pazdan, zawodnik Legii Warszawa, piłkarz grający w polskiej reprezentacji na pozycji obrońcy. Kiedy mieliśmy przed sobą historyczny moment, gdy polska kadra wyszła z fazy grupowej, a potem dotarła aż do ćwierćfinału mistrzostw Europy, oczy wszystkich kibiców zwróciły się ku Pazdanowi. To właśnie on miał być bohaterem narodowym, który stawi czoła wielkiemu Cristiano Ronaldo. Mecz z Portugalią wprawdzie przegraliśmy i trzeba było pożegnać się z marzeniami o półfinale, ale Padan i tak został ogłoszony „Ministrem Obrony Narodowej”.
Internauci poszli zresztą o krok dalej - zawodnik zaczął być przedstawiany także jako Kung Fu Pazdan, Gandalf wołający „Nie przejdziesz”, a niektórzy dorabiali mu aureolę i dodawali napis „Pod Twoją obronę”. Od rzeczniczki Legii, Izabeli Kuś wiemy, że dziś piłkarz jest już nieco zmęczony szumem medialnym wokół swojej osoby. Na jednej z konferencji prasowych, zapytany o to, który mem rozbawił go najbardziej, odpowiedział: „Dlaczego Pazdan nie ma znajomych na Facebooku? Bo wszystkich zablokował”.
Memy związane z piłką nożną zdarza się oglądać nawet profesorowi Janowi Miodkowi. - Na memy po prostu się trafia. Nie trzeba ich szukać, wystarczy interesować się jakimś tematem. To taka dzisiejsza forma komiksu. Kiedyś studenci pisali prace magisterskie na temat komiksów, dziś piszą je o memach. A memów o piłce nożnej jest mnóstwo. Przecież ich bohaterami są często Nawałka, Lewandowski, Błaszczykowski - mówi pan profesor, który z powodu swojego przywiązania do poprawności językowej sam stał się bohaterem wielu memów.
- Niektóre te dowcipy są stare jak świat. Przecież ten podpis: „Czy można powiedzieć »porachuje«? Można, ale kulturalniej będzie: »Już czas, panowie«” znany był mi jeszcze w czasach, kiedy sam byłem uczniem - dodaje profesor Miodek. - Niektóre z nich są trochę wulgarne, inne nawet zabawne, jak ten: „Czy można powiedzieć »Stary Sącz«? Można, ale lepiej: »Tato, zachęcam cię, żebyś pił przez słomkę«”. Trzeba przyznać, że internauci potrafią być bardzo kreatywni.
I Ty możesz zostać bohaterem mema
Chociaż wydaje się, że na tę kreatywność najbardziej podatni są sportowcy i politycy, to w gruncie rzeczy okazuje się, że bohaterem mema może zostać każdy. Przekonał się o tym Kuba Adamowski, głowa projektu Parkour: edukacja, aktywnie trenujący parkour od 2005 roku. Dziś jest instruktorem z oficjalnymi międzynarodowymi uprawnieniami. Ktoś podesłał mu mema, na którym zestawiono dwa zdjęcia: jego oraz zdjęcie Jasona Momoi, aktora wcielającego się w postać Khala Drogo w serialu „Gra o Tron”. Tyle że pod zdjęciem Kuby widnieje podpis „Khal Niedrogo”. Czyli tanio.
- Znam kontekst, więc ten mem bawi mnie w dwójnasób - przyznaje Kuba Adamowski. - Po co to ludziom? Bo najłatwiej właśnie w ten sposób przedstawić kontekst. Czy chcę oceniać memy jako zjawisko społeczne? Nie, bo musiałbym odnieść się do tego, w jakiej kondycji znajduje się nasze społeczeństwo, a wtedy nazajutrz mógłbym spodziewać się linczu.
Kuba podsyła znalezioną w zakamarkach internetu definicję mema: „Memy służą łatwemu zobrazowaniu kontekstu oraz sytuacji społeczeństwa, które w większości składa się z jednostek bezmyślnych”.
- Nonsensopedia? - dopytuję.
- Nie, anonim - odpowiada Kuba.
Okazuje się jednak, że na czyjejś bezmyślności można zarabiać. I to całkiem grube pieniądze.
Sposób na biznes
- Wystarczy spojrzeć na sukces twórców takich portali, jak Demotywatory czy Kwejk. Dzisiaj zarabiają ogromne pieniądze. Mieli też jednak dużo szczęścia, bo z pomysłem wstrzelili się w odpowiedni czas - komentuje Michał Lutostański. - Niejedna osoba chciałaby z tego żyć.
- Ale tylko nielicznym się udaje - studzi zapał Marcel Szuplewski, w sieci znany także pod pseudonimem RoundHere. Marcel pracuje w Hammer Media, wydawcy takich stron jak Wiedza Bezużyteczna, Wyznajemy czy Viralki.
- Trzeba mieć dziesiątki, jak nie setki tysięcy czytelników na stronie www. A żeby tak było, potrzeba bardzo dużo czasu i sumienności w budowaniu społeczności, ale też szczęścia - twierdzi Szuplewski. - Dlatego jeśli ktoś chce założyć stronę z memami, to szczerze odradzam, ponieważ dziś w internecie konkurencja jest tak ogromna, że każdy nowy pomysł może zostać natychmiast zauważony przez gigantów.
Jak to możliwe, że się zarabia na memach? Zyski przynoszą reklamy zamieszczane na stronach internetowych.
- Memy od kilku lat stanowią najlepszą w internecie formę docierania do masowego odbiorcy, lecz ostatnimi czasy przeżywają prawdziwą eksplozję popularności. Ludzie chcą wiedzieć, że nie są odosobnieni w jakichś poglądach i masowo udostępniają obrazki, a to sprawia, że widzi je coraz więcej osób - wyjaśnia Marcel Szuplewski. - Część z nich też udostępni ten obrazek, spirala się nakręca, aż koniec końców jeden obrazek dociera nawet do kilku milionów osób. To często zasięg większy niż w przypadku standardowych środków przekazu, takich jak gazety czy programy w telewizji. Memy stanowią zatem idealną podwalinę do rozkręcenia biznesu.
Marcel Szuplewski utrzymuje się z tworzenia memów. Pracuje przy kilku popularnych fanpage’ach na Facebooku, współtworzy Wiedzę Bezużyteczną i Wyznajemy.
- Fanpage Wyznajemy początkowo prowadziłem w pojedynkę, bez większej promocji i ta społeczność rozrastała się naturalnie - mówi Szuplewski. - Obecnie Wyznajemy działa na niemal wszystkich platformach społecznościowych, zatrudniamy kolejnych pracowników do pracy przy stronie.
Monika odpowiada za fanpage Bezlitosne Kobiety. Śledzi go 320 542 fanów. A raczej fanek, bo - jak sama nazwa wskazuje - to strona z memami dla bezlitosnych, niezależnych, pewnych swojej wartości kobiet. „Jeśli ona zmieniła swój kolor włosów i obcięła je, to już do siebie nie wrócicie” - mówi jeden z nich. To tylko mem, ale dla wielu bezlitosnych kobiet pewnie historia z życia wzięta. Bo memy to życie, polityka i sport zawarte w jednym obrazku i kilku wyrazach: zabawne, życiowe, prawdziwe.