Kiedy dziecko mówi: Nie chce mi się żyć
Poważne zaburzenia emocjonalne, psychiczne wśród nastolatków są z roku na rok coraz częstsze - mówi nam dr Maciej Pilecki, kierownik Kliniki Psychiatrii Dzieci i Młodzieży Collegium Medicum UJ.
Skąd wiadomo, że młody człowiek ma depresję? Że to nie zwykły smutek, przygnębienie, które nastolatkom często towarzyszą?
Objawy depresyjne występują u nie mniej niż 30 procent osób w okresie dojrzewania. Pełnoobjawowa depresja dotyka około 5 procent nastolatków.
U około 1 procenta depresja może mieć bardzo ciężki, wręcz psychotyczny charakter. Diagnozowanie zaburzeń depresyjnych w okresie rozwojowym jest trudne. Ważny jest pełny obraz kliniczny, spojrzenie na całokształt funkcjonowania nastolatka.
Wiele młodych osób mówi np: nie chce mi się żyć, lepiej, gdyby mnie nie było. Dla części to rodzaj reakcji na trudy dojrzewania, przechodzenia z dzieciństwa do dorosłości.
Dla innych może być to przejaw głębokiej depresji. Niedoświadczonemu lekarzowi trudno to rozstrzygnąć.
Rodzice często na takie wyznania mówią: co ty opowiadasz, masz łatwe życie, zobaczysz, jak dorośniesz, zaczną się problemy.
Antoni Kępiński, wybitny krakowski psychiatra uważał, że w życiu człowieka są trzy szczególnie trudne momenty. To okres starości; dla kobiety - okres okołoporodowy; i dorastanie, czyli moment, kiedy w krótkim czasie musimy się przystosować do poważnych zmian w naszym organizmie, psychice, relacjach.
Musimy zmierzyć się z tym, że rodzice nie są już dla nas najważniejsi, dostrzegamy nie tylko ich zalety, ale i wady. Z tym, jak bardzo zmienia się nasze ciało, nie zawsze tak, jak byśmy tego chcieli. Modyfikacji ulegają nasze relacje z rówieśnikami.
Pojawiają się potrzeby, stany emocjonalne, pragnienia: seksualne, związków miłosnych, których wcześniej nie doznawaliśmy.
I pewnego rodzaju trudności adaptacyjne, bunt, kwestionowanie autorytetu rodziców, są czymś naturalnym w procesie dojrzewania. Kępiński na określenie takich właśnie objawów towarzyszących dojrzewaniu używał pojęcia depresji młodzieńczej.
Często osoby, które nie przechodzą tego rodzaju kryzysów w wieku młodzieńczym, mają poważne problemy później.
Mam wrażenie, że jako społeczeństwo podążamy w jakimś bardzo niebezpiecznym kierunku
Depresja w okresie rozwojowym może być więc zarówno ciężką chorobą wymagającą leczenia farmakologicznego, jak i bliską normie reakcją na trud dojrzewania.
Jeśli dziecko mówi: „nie chce mi się żyć”, jak reagować? Od razu iść z nim do lekarza? Czy wystarczy porozmawiać?
Takich sygnałów nie można lekceważyć. Od kilkunastu lat obserwujemy spadek częstości zgonów dzieci i nastolatków z powodu chorób somatycznych. Natomiast wskaźniki śmierci samobójczych utrzymują się na tym samym poziomie, a według niektórych statystyk wręcz wzrastają.
Samobójstwa stanowią drugą przyczynę zgonów - po wypadkach - w tej grupie wiekowej. To bardzo poważny problem. Zwłaszcza że wielu z tych śmierci można by zapobiec.
Nastolatek podejmujący próbę samobójczą rzeczywiście chce umrzeć? Czy jest to rodzaj manifestacji?
Jestem bardzo sceptyczny do takich stwierdzeń, że próba samobójcza była jedynie manifestacją. Zdarza się, że młodzi ludzie nie wiedzą, jak się zabić. Wybierają metodę, która dorosłym wydaje się mało poważna. Ale intencja dziecka jest jednoznaczna.
I kiedy jeszcze zostaje ono wyśmiane, kolejna próba może już być skuteczna, bo inaczej przeprowadzona. Również niewiedza decydować może o podejmowaniu niebezpiecznych dla życia prób samobójczych przez osoby niechcące w istocie umrzeć.
Próby samobójcze podejmowane są też często przez nastolatków niemających objawów depresji, a raczej mniej korzystny rozwój osobowości, skutkujący mało plastycznymi mechanizmami adaptacyjnymi. To jedne z najtrudniejszych przypadków. Wymagają wieloletniej psychoterapii, a pochopna hospitalizacja może wręcz nasilić ryzyko śmierci.
Jeden nastolatek powie, że coś go gnębi. Inny zamknie się w sobie. Co powinno rodzica zaniepokoić?
Nasza relacja z nastoletnim dzieckiem jest już w dużej mierze ukształtowana, a wpływ na nie ograniczony. Jako rodzice, już tylko ponosimy konsekwencje - dobre lub złe - tego, co zrobiliśmy, bądź czego nie zrobiliśmy wcześniej - od dnia ich narodzin.
Bardzo trudno rozpoczynać dialog tam, gdzie on się wcześniej nie toczył. Jeśli nie rozmawiamy z dzieckiem na co dzień, nie możemy liczyć, że nagle zwierzy się nam z myśli samobójczych, problemów emocjonalnych. Zachęcam do uważności i refleksji nad każdą zmianą zachodzącą w naszym dziecku.
W wypadku wątpliwości warto skorzystać z pomocy profesjonalisty. Czasem dziecku łatwiej jest porozmawiać z kimś, z kim nie wiąże go bliska, ale skomplikowana relacja.
Jest granica wieku, od której mówimy o depresji? 5-latek chyba nie może na nią chorować?
Może. Pewien rodzaj depresji został opisany przez angielskiego psychiatrę Rene Spitza, już u dzieci 18-miesięcznych, pozbawionych opieki matki. Depresja u dzieci jest rzadsza i czasami trudniejsza w diagnozie niż u dorastającej młodzieży. Dziecko nie powie, że jest smutne, może za to skarżyć się na nudę, brak energii.
Objawem depresji mogą być nie tylko problemy z nastrojem, ale też regresja w zachowaniu. Dziecko traci np. kontrolę nad oddawaniem moczu, cofa się niejako w rozwoju.
A młodzież? Jakie ma dziś problemy?
Być może mój obraz jest wypaczony, bo częściej rozmawiam z nastolatkami, którzy mają problemy, niż z tymi, którzy ich nie mają. Z mojej perspektywy dojrzewanie staje się w Polsce na przestrzeni ostatnich kilkudziesięciu lat coraz trudniejsze. Z wielu powodów.
Narasta niestabilność relacji rodzinnych. W dużych miastach rozstaje się do 70 proc. małżeństw. Wiele rodzin w teorii pełnych, w praktyce rozbitych jest przez emigrację zarobkową jednego lub dwojga rodziców. Rodzice nie mają czasu dla dzieci, bo bez przerwy pracują. Dotyczy to zarówno tych, którzy mają problemy finansowe, jak i tych, którzy odnieśli sukces życiowy i materialny.
Coraz trudniej rodzicom jest doradzać dzieciom w sprawach życiowych, bo te dojrzewają w innym niż znany ojcom i matkom świat. Bliskie relacje rówieśnicze zastępowane są przez relacje wirtualne.
Przyjaźnie nadwyrężane są przez rywalizację i częste zmiany szkół. Nieograniczonym możliwościom towarzyszą często nieograniczone oczekiwania. Własne i bliskich. Od lat 80. wzrasta spożycie alkoholu wśród nastolatków.
Młodzi ludzie są obecnie też bardzo narażeni na kontakt z narkotykami. Przed 1989 rokiem z narkotykami eksperymentowało 5 proc. nastolatków, dziś ponad 30 proc.
Pewna nastolatka powiedziała mi kiedyś, że nie ma koleżanki, która nie otarłaby się o jeden z trzech problemów: samouszkodzenia ciała, zaburzenia odżywiania i używek.
Depresja powoduje, że nastolatki sięgają po narkotyki? Czy to używki wywołują depresję?
To powiązane ze sobą zjawiska. Osoby ze skłonnością do objawów depresyjnych częściej sięgają po substancje psychoaktywne. Ale narkotyki same w sobie mogą być źródłem poważnych zaburzeń psychicznych: stanów lękowych, depresji, nawet schizofrenii. Zwłaszcza niebezpieczne są tu dopalacze. O odległych skutkach ich używania wiemy niewiele.
Może dawniej nastolatki nie miały depresji i anoreksji, bo nie wiedziały, że coś takiego istnieje?
Pokolenia różnią się pod względem możliwości adaptowania się do trudnych stanów emocjonalnych, wydarzeń życiowych. Mają też inną wrażliwość na swoje wewnętrzne stany. Ale z perspektywy lekarza, który od dwudziestu lat zajmuje się dziećmi i młodzieżą, muszę z przykrością stwierdzić, że poważne zaburzenia emocjonalne, psychiczne wśród nastolatków są coraz częstsze.
Objawem depresji mogą być nie tylko problemy z nastrojem, ale też regresja w zachowaniu. Dziecko traci np. kontrolę nad oddawaniem moczu, cofa się niejako w rozwoju
Przed 1989 rokiem w naszym ambulatorium konsultowaliśmy rocznie średnio trzy dziewczynki z objawami anoreksji psychicznej. Teraz jest ich kilka tygodniowo. Dawniej konsultowaliśmy kilku nastolatków z myślami samobójczymi miesięcznie, teraz jest ich kilku dziennie. Mam wrażenie, że jako społeczeństwo podążamy w jakimś bardzo niebezpiecznym kierunku.
Badania prof. Jacka Bomby pokazują, że w latach 1981-1985 wśród 20 procent młodzieży obserwowano objawy depresji. W 2009 roku pojawiały się one już u 50 procent uczniów szkół podstawowych i 65 proc. uczniów w zawodówkach. To ogromny wzrost.
Coraz więcej dzieci ma problemy psychiczne. Depresja w okresie rozwojowym, nawet jeśli nie nawraca w dorosłości, to w istotny sposób wpływać może na linię życiową cierpiących na nią osób.
Jej odległe skutki mogą być obserwowane nawet po kilkudziesięciu latach. Od pewnego czasu zajmujemy się próbą reformy psychiatrii dorosłych. Psychiatria wieku rozwojowego jest w tych rozważaniach prawie nieobecna.
Tymczasem wielu zaburzeń psychicznych u dorosłych można by uniknąć, prowadząc profilaktykę i leczenie w pierwszych dekadach życia.
Można uniknąć depresji?
Najbardziej prawdopodobny model rozwoju cięższych postaci depresji wskazuje na znaczenie dwóch czynników: predyspozycji genetycznych i przewlekłego stresu w okresie wczesnego dzieciństwa.
Depresja w tym ujęciu jest zaburzeniem biologicznych mechanizmów radzenia sobie ze stresem. Rzetelne badania naukowe dowodzą, że nawet najbardziej podstawowa profilaktyka może wpływać na obniżanie się ryzyka rozwoju zaburzeń depresyjnych.
Profilaktyka zaburzeń psychicznych rozpoczynana może być już w pierwszych tygodniach życia dziecka poprzez np. wzmacnianie więzi z rodzicami, wspieranie rodziców w trudzie opieki nad małym dzieckiem. W wielu krajach to istotny fragment psychiatrii wieku rozwojowego. U nas prawie nieobecny.
Często rozmawiając z nastolatkami z objawami depresyjnymi, myślami samobójczymi, mam wrażenie, że rozmowa ta spóźniona jest o kilka, jeśli nie kilkanaście lat.
Leczenie depresji u młodzieży i dorosłych różni się?
Podstawowa różnica jest taka, że w przypadku dzieci i nastolatków największe znaczenie ma psychoterapia i terapia rodzin. Leki stosowane są, gdy objawy depresji są bardzo nasilone lub psychoterapia jest nieskuteczna. W stanach zagrożenia życia z powodu myśli i tendencji samobójczych niezbędna bywa hospitalizacja.