Katowali dzieci, mogą odpowiadać za usiłowanie zabójstwa
Oprawcy chcieli poddać się karze za znęcanie nad dziećmi. Ale prokuratura zmieniła zdanie. Akt oskarżenia wycofano z sądu. A prokuratora odwołano!
Przygotowany przez Prokuraturę Rejonową w Draw-sku Pomorskim akt oskarżenia przeciwko 26-letniej Katarzynie W. i jej 39-letniemu konkubentowi Markowi K., którzy na początku ubiegłego roku bezlitośnie znęcali się psychicznie i fizycznie nad bogu ducha winnymi chłopcami, został na polecenie Prokuratury Krajowej wycofany z sądu w Drawsku Pomorskim.
Z tego powodu zaplanowany na miniony piątek proces nie ruszył. Prowadzący rozprawę sędzia Krzysztof Rehlis stwierdził, że z podobną sytuacją ma do czynienia po raz pierwszy w swojej karierze. Co więcej, kilka dni później (we wtorek) ze stanowiskiem prokuratora rejonowego pożegnał się Wojciech Sadowski.
Nowego szefa wkrótce wyznaczy Prokuratura Krajowa. Wojciech Sadowski nadal pracował będzie w drawskiej prokuraturze.
Oprawcy zgotowali dzieciom piekło
Sprawa znęcania się nad dziećmi wyszła na jaw pod koniec marca ubiegłego roku. To wtedy 6-letni Marcelek trafił w ciężkim stanie do szpitala w Drawsku Pomorskim, skąd natychmiast przewieziony został do szpitala w Koszalinie. Lekarze nie mieli wątpliwości, że dziecko było ofiarą okrutnej przemocy domowej i natycmiast powiadomili o tym policję.
Początkowo matka tłumaczyła, że za pobicie chłopca odpowiadają jego koledzy z podwórka. Szybko jednak wyszło na jaw, że to ona i jej konkubent znęcali się nad dziećmi.
Z opinii biegłych wynika, że Katarzyna W. i Marek K. przez dwa miesiące - od stycznia do marca 2016 - katowali 6-letniego Marcelka i jego 8-letniego brata. Wyrodni rodzice trzymali dzieci przez wiele godzin w zimnej wodzie, zamykali w szafie, kazali im godzinami klęczeć z podniesionymi do góry rękoma, biegać w nocy po polu, zlizywać z podłogi jogurt.
Dosypywali do potraw chłopców pikantne przyprawy, a potem wkładali im ręce do ust, żeby wywołać wymioty. Młodszego z chłopców zamykali w bagażniku auta. Dzieci były bite pięściami i kopane po całym ciele. Mężczyzna znęcał się nad Marcelkiem, powodując obrażenia miejsc intymnych. Przy czym biegli stwierdzili, że nie robił tego z pobudek seksualnych, tylko sadystycznych.
Chłopiec doznał urazu kręgosłupa, miał połamane żebra, stłuczenie płuc z wylewmi do opłucnej, stłuczenie kości krzyżowej, kości łonowej, stłuczenie nerki oraz inne ciężkie obrażenia narządów wewnętrznych. Przez wiele tygodni Marcelek przebywał na oddziale intensywnej terapii.
Lekarze robili wszystko, by uratować mu życie. Udało się. Teraz Marcel i jego starszy brat Miłosz są już bezpieczni. Przebywają w rodzinach zastępczych. Wyrodna matka i jej konkubent od marca są w areszcie.
Prokuratura przyznaje się do błędu
Akt oskarżenia przeciwko oprawcom dzieci wpłynął do sądu w Drawsku Pomorskim pod koniec ubiegłego roku. Prokuratura ostarżyła Marka K. i Katarzynę W. o znęcanie się ze szczególnym okrucieństwem nad 6-letnim Marcelem i 8-letnim Miłoszem. Od stycznia do marca 2016 r. matka wraz z partnerem katowali dzieci w hostelu należącym do Ośrodka Wspierania Dziecka i Rodziny. Po zatrzymaniu i osadzeniu w areszcie przyznali się do winy, wyrazili skruchę i chcieli dobrowolnie poddać się karze. Matka chciała dla siebie czterech lat więzienia, a jej partner siedmiu.
Prokuratur ustalił z oskarżonymi karę i taki wniosek wpłynął do sądu. Jednak 11 stycznia prokuratura cofnęła oskarżonym zgodę na dobrowolne poddanie się karze. Wydawało się, że sprawa będzie toczyć się w normalnym trybie. Jednak w czwartek (9 lutego), na dzień przed rozprawą, prokuratura złożyła kolejny wniosek, tym razem o wycofanie aktu oskarżenia, celem uzupełnienia materiałów. Sąd w Drawsku Pomorskim zgodził się na to. Jest prawdopodobne, że adwokaci z urzędu broniący Katarzynę W. i Marka K. odwołają się od tej decyzji do Sądu Okręgowego.
- Po konsultacjach w prokuraturze doszliśmy do wniosku, że zgoda na dobrowolne poddanie się karze nie jest właściwa ze względu na społeczny wymiar sprawy. Cofnęliśmy się do etapu śledztwa. Być może trzeba będzie uzupełnić materiały - wyjaśniał Ryszard Gąsiorowski z Prokuratury Okręgowej w Koszalinie.
Rzecznik Prokuratury Krajowej prokurator Ewa Bialik stwierdziła, że popełniono błąd. Źle zakwalifikowano czyny oskarżonych. Z nieoficjalnych źródeł dowiedzieliśmy się, że w sprawą osobiście zainteresował się prokurator krajowy Zbigniew Ziobro, i że w tej chwili niewykluczona jest zmiana kwalifikacji czynów ze znęcania na usiłowanie zabójstwa i próbę gwałtu.
Odpowiedzialność urzędników
Hostel, w którym doszło do przemocy, mieści się w tym samym budynku co Ośrodek Wspierania Dziecka i Rodziny. Tyle, że ma osobne wejście. Do przemocy dochodziło w czasie, gdy matka dzieci objęta była nadzorem kuratora sądowego, opieką psychologiczną i pedagogiczną. Krzyki, piski, skomlenia dochodzące z pokoju zamieszkałego przez Katarzynę W. i jej dzieci (a jak się później okazało również konkubenta Katarzyny W., który nie miał prawa tam zamieszkiwać) zaniepokoiły sąsiadki.
Jedna z nich zadzwoniła do OWDiR i podzieliła się swoimi spostrzeżeniami. Po jej telefonie pracownica socjalna Wioletta Smolik odwiedziła rodzinę i przeprowadziła rozmowę z matką. Na tym interwencja się zakończyła. Dzisiaj już wiemy, że w czasie, gdy pracownica rozmawiała z Katarzyną W., dzieci zamknięte były w szafie.
Prokuratura Okręgowa w Koszalinie bada w odrębnym śledztwie, czy do tragedii nie doszło wskutek zaniedbań pracowników sądu i pracowników z OWDiR. Kurator i pracownicy drawskiego ośrodka twierdzą, że o katowaniu dzieci nic nie wiedzieli.
- W tej sprawie nie przedstawiono jeszcze żadnych zarzutów. Wynika to z tego, że obie sprawy opierają się na tym samym materiale dowodowym, który po wycofaniu aktu oskarżenia z sądu będzie przez Prokuraturę Rejonową uzupełniany. Sprawa dotycząca odpowiedzialności urzędników powinna odbyć się później niż sprawa przeciwko znęcaniu się nad chłopcami przez matkę i jej konkubenta - powiedzial nam we wtorek prokurator Ryszard Gąsiorowski z Prokuratury Okręgowej w Koszalinie.
Brygida Rosa i Anna Tyma nie są już dyrektorkami Ośrodka Wspierania Dziecka i Rodziny. Natomiast pracownica socjalna Wiletta Smolik awansowała. Została dyrektorką Domu Pomocy Społecznej w Darskowie.