Najliczniejsza impreza plenerowa. Wielkie, wzruszające i rzeczywiście wyjątkowo tłumne śpiewanie hymnu na toruńskim Rynku Nowomiejskim, co było jednym z elementów obszernego zestawu imprez organizowanych na setną rocznicę odzyskania niepodległości. I nie tyko na Rynku było sympatycznie. Zdaje się, że ci, którzy chcieli tak bardziej wspólnotowo uczcić ten jubileusz, nie powinni narzekać.
Było w czym wybierać, co robić i nie trzeba było - tak jak w stolicy - znosić przy tym np. dziwnego towarzystwa szemranych politycznych sierot po Mussolinim, którzy w Warszawie robili za wielkich przyjaciół Polski. Najważniejsza umowa tygodnia? Chyba ta tworzącą nową, chociaż przecież starą koalicję w sejmiku wojewódzkim. Jej efektem będzie nowy, czyli praktycznie stary zarząd województwa. Ale bez zgrzytu się nie obyło. Radni KO - Jarosław Katulski z Tucholi oraz Roman Jasiakiewicz i Łukasz Krupa z Bydgoszczy byli przeciwko porozumieniu KO z PSL. Ale i tu było tak jakoś tak po staremu, bo z medialnych wypowiedzi radnego Jasiakiewicza - jak od lat - wynikało, że Bydgoszcz jest pokrzywdzona. Tym razem tym, że nie ma swego reprezentanta w zarządzie. Wicemarszałek Zbigniew Ostrowski nie jest, według tej opinii, dostatecznie bydgoskim wicemarszałkiem. Ciekaw jestem, jak wysoki poziom Bydgoszczy w bydgoszczaninie radny Jasiakiewicz uzna za wystarczający.
Tu i ówdzie mówiło się, że wicemarszałkiem zostać może Łukasz Krupa. I to byłaby duża ciekawostka. Radny Krupa jest politykiem ze sporym doświadczeniem kaskaderskim. Był posłem Ruchu Palikota, który to ruch się rozpadł. Potem był pełnomocnikiem prezydenta Bydgoszczy do spraw tworzenia metropolii bydgoskiej, która nie powstała. Marszałka Całbeckiego atakował nie raz i bez pardonu. I nie tylko były to rytualne oskarżenia o nierówny podział unijnych dotacji. W roku 2014 ówczesny poseł Krupa złożył doniesienie do prokuratury, z którego wynikało, że Całbecki miał się dopuścić korupcji politycznej. Słupscy prokuratorzy sprawę sprawdzali, nic nie znaleźli i umorzyli.
Nie jestem młodzieniaszkiem i różne bardzo egzotyczne układy politycznie pamiętam: Kiszczaka w rządzie Mazowieckiego, Leppera w rządzie Kaczyńskiego, pamiętam nawet Pawlaka będącego w opozycji do własnego rządu. Na poziomie lokalnym też bywało ciekawie. Po takich doświadczeniach jestem w stanie wyobrazić sobie Łukasza Krupę jako wicemarszałka u Piotra Całbeckiego. I lepiej, żeby na wyobraźni się skończyło.