Kary, których nie ma. - Zwykłe dziadostwo - komentuje właściciel Get Well Toruń
„Zwykłe dziadostwo” - tak właściciel Get Well Toruń skomentował kary dla Stali Gorzów za przygotowanie niebezpiecznego toru na finał.
Sprawę meczu finałowego badała od tygodni Komisja Orzekająca Ligi. Po drugim spotkaniu finałowym było bardzo gorąco. Nawierzchnia była wymagająca, zawodnicy głównie walczyli z motocyklami, a nie między sobą. Po meczu posypała się lawina krytycznych komentarzy pod adresem klubu z Gorzowa, a swoje dochodzenie rozpoczęła Speedway Ekstraliga.
Grzywna na niby
Na klub nałożono karę w wysokości 50 tys. zł w zawieszeniu na rok, a także nakazano wymienić nawierzchnię przed kolejnym sezonem. Uznano bowiem, że aktualny rodzaj nawierzchni w Gorzowie sprzyja błędom w sztuce przygotowaniu bezpiecznego toru. Ten drugi punkt był w zasadzie niepotrzebny, bo gorzowski klub już wcześniej z własnej inicjatywy rozpoczął te prace.
Członkowie sztabu szkoleniowego i władz klubu także mogą spać spokojnie. Trener Stanisław Chomski, kierownik zawodów Sławomir Jach oraz toromistrz Jarosław Gała za niedopełnienie regulaminowych obowiązków, które spowodowały błąd w sztuce przygotowania toru do zawodów, zostali ukarani rocznym zawieszeniem licencji. Ale we wszystkich trzech przypadkach te kary również zostały zawieszone na rok.
Zawieszeni na... zimę
Bezwzględne zawieszenia dotyczą dwóch osób. Stanisława Bazelę który podczas finałowego meczu pełnił funkcję przewodniczącego jury za niedostateczny nadzór nad przestrzeganiem regulaminów ukarano ostrzeżeniem oraz zakazem pełnienia funkcji przewodniczącego jury przez okres siedmiu miesięcy. Zawieszeniem licencji komisarza toru za niedopełnienie regulaminowych obowiązków ukarano na taki sam okres Grzegorza Janiczaka.
To tylko na papierze wygląda groźnie, bo oba zawieszenia będą obowiązywać głownie w martwym sezonie zimowym, a obaj panowie wiosną będą mogli wrócić do pracy w żużlu.
Kary są zaskakująco niskie, bo wcześniej surowe konsekwencje zapowiadał prezes Speedway Ekstraligi Wojciech Stępniewski. Zaraz po finale mówił w wywiadzie dla serwisu sportowefakty.wp.pl: - Odniosłem wrażenie, że wróciły dawne koszmary. Kilka lat temu w Ekstralidze byliśmy świadkami notorycznego przygotowywania niebezpiecznych torów. Później sytuacja się uspokoiła, a teraz to wróciło. Mam wrażenie że ponownie przyjdzie nam się zmierzyć z chorą mentalnością, gdzie dla niektórych atut toru oznacza niebezpieczny tor.
Trudno się jednak spodziewać, aby taki werdykt KOL kogokolwiek odstraszył od podobnych sztuczek...
I jak ma być dobrze?
Równie wiele emocji w dwumeczu finałowym budziła kwestia biletów dla kibiców z Torunia na mecz w Gorzowie. Stal w ogóle ich nie udostępniła, tłumacząc, że Get Well nie był nimi zainteresowany. W efekcie drużyna została pozbawiona wsparcia, a torunianie możliwości wyjazdu jako zorganizowana grupa.
Stal sprzedała miejsca w sektorze toruńskim swoim kibicom, co było ewidentnym złamaniem regulaminu (minimim 5 proc. miejsc na stadionie musi czekać na kibiców przyjezdnych). Klub ukarano grzywną w wysokości 10 tys. zł, ale.... także w zawieszeniu!
W tej sytuacji trudno się dziwić wzburzeniu torunian, który czuli się pokrzywdzeni i liczyli na sprawiedliwość. - Zawieszenie na 7 miesięcy, w trakcie których nie ma rozgrywek, tak aby na pewno od kwietnia winni mogli wrócić do sportu i dalej go psuć. Teraz przynajmniej już wiem, że spreparowanie toru na finał nic nie kosztuje, a wywalenie kibiców gości to koszt raptem 10 000. Właściwie na finale to się opłaca. Warto zapamiętać. Jak w tym sporcie ma być dobrze? - skomentował na facebooku Przemysław Termiński.