Kard. Nycz: Przez czyste okna lepiej widać to, co wewnątrz
Na ambonie powinno się głosić przede wszystkim Ewangelię - mówi ks. kard. Kazimierz Nycz , metropolita warszawski.
Przed nami świąteczny czas. Jak go spędza jeden z najważniejszych hierarchów w Polsce?
Pracowicie. Kardynał Franciszek Macharski uczył mnie, że jeżeli gdzieś zapraszają, to trzeba iść. Przed świętami chodzę więc do różnych instytucji, szpitali, ministerstw, uczelni, na opłatki. Idę i staram się wprowadzać taki nastrój, żeby te spotkania mobilizowały uczestników do adwentowego rachunku sumienia. Bo nie jestem entuzjastą zbytniego uprzedzania świąt. Jeżeli np. słyszę w radiu na początku grudnia kolędę „Cicha Noc” to się cieszę, że ładnie śpiewają, ale wolałbym, żeby kolędy śpiewano później, we właściwym czasie.
Z kim metropolita warszawski będzie siedział przy wigilijnym i świątecznym stole?
W Wigilię, siadam do stołu w gronie domowników. W siedzibie arcybiskupów warszawskich przy ulicy Miodowej. To tradycja, która była zawsze w Kościele krakowskim. W Boże Narodzenie jadę na Ursynów. W tamtejszej parafii jest wielki dolny kościół i tam jem świąteczny obiad z bezdomnymi. Przychodzi ich zwykle około pół tysiąca. Przygotowuje go Wspólnota Sant’Egidio z Warszawy.
Członkowie i wolontariusze wspólnoty odwiedzają przez cały rok ludzi, którzy mieszkają na dworcach, lotnisku, w barakach, blaszakach itd. Robią im kanapki, przynoszą ciepłe i zimne napoje. Przygotowują świąteczny obiad. Do tej pory ten posiłek spożywaliśmy razem z nimi trzy dni przed świętami. W tym roku członkowie wspólnoty doszli do wniosku, że trzeba to robić wtedy, kiedy to jest tym biednym ludziom najbardziej potrzebne, czyli w Boże Narodzenie. Wtedy, gdy samotność najbardziej doskwiera.
Podziwiam ludzi, którzy angażują się w tę akcję, bo przecież oni w tym szczególnym świątecznym dniu muszą zostawić swoje rodziny. Gdy, zatem, pyta pani o moje spotkania przy świątecznym stole, to powiem, że ten bożonarodzeniowy obiad Sant’Egidio jest dla mnie jednym z ważniejszych. To coś więcej niż zwykły posiłek.
Przedstawiciele rozmaitych wspólnot, ale także katolicy „niezrzeszeni” doradzają Księdzu Kardynałowi w sprawach związanych z zarządzaniem diecezją. To nie jest powszechna praktyka. Tymczasem już papież Polak ostrzegał, że nie da się dokonać ewangelizacji świata bez aktywnej pomocy świeckich…
Jan Paweł II walczył z klerykalizmem w Kościele, walczył o świeckich. Jeszcze, jako biskup podkreślał, że cały Kościół musi być „ewangelizowany i ewangelizujący”. Papież Franciszek też często o tym wspomina. Kościół jest wspólnotą, w której zadania zarówno osób konsekrowanych, jak i świeckich przeplatają się i łączą. W ostatnich latach w polskim Kościele została wykonana duża praca na rzecz ożywienia aktywności świeckich.
Świadczą o tym między innymi: nowy styl współpracy między kapłanami, zakonnikami i świeckimi, czynny udział świeckich w liturgii, w głoszeniu Słowa Bożego i w katechezie, powierzanie świeckim wielorakich zadań, bujny rozkwit grup, zrzeszeń, ruchów i zaangażowanie świeckich w radach parafialnych i diecezjalnych. Ja sam korzystam często z doświadczenia i kompetencji mojej rady diecezjalnej. Często to właśnie osoby świeckie są inicjatorami przedsięwzięć, które promieniują, są znane w całej Polsce.
Choćby Święto Dziękczynienia czy Orszak Trzech Króli, który ze skromnego przedsięwzięcia - ulicznych jasełek - rozlał się na ponad 500 miast w Polsce i na świecie. Niedawno powołałem nowy skład rady, na kolejną, pięcioletnią kadencję. Jest tam 37 osób, w tym aż 22 świeckich. Ludzie różnych profesji m.in. wykładowcy uniwersyteccy, historyk, dziennikarze, transplantolog, socjologowie, inżynierowie różnych specjalności, a nawet aktorskie małżeństwo - Małgorzata Ostrowska-Królikowska i Paweł Królikowski.
Tego typu gremia, przynajmniej tak jest w wielu parafiach, są jednak przeważnie po to, by legitymizować działania proboszcza.
W niektórych parafiach rola świeckich mogłaby być większa. To - zgadzam się - jest kwestia do dopracowania. Tak, by wewnątrz parafii osoby świeckie miały więcej miejsca do swojego zaangażowania i swojej pracy.
To zaangażowanie byłoby pewnie większe, gdyby księża, przyzwyczajeni do czołobitności ze strony wiernych, nie traktowali ich z góry.
Ja bym zrobił rozróżnienie między czołobitnością a grzecznością. Myślę, że świeccy dzisiaj nie są już czołobitni. Często widzę w parafiach warszawskich, że przychodzi jeden, czy drugi do zakrystii i polemizuje z kazaniem księdza. Coś dopowiada. Z czymś się nie zgadza. Niedawno byłem w takiej parafii, gdzie proboszcz jest bardzo otwartym człowiekiem. Tam każdy ksiądz musi się liczyć z tym, że po mszy św. może ktoś przyjść do zakrystii i zwrócić księdzu uwagę na to, czy na tamto. Albo pochwali. Widziałem to na własne oczy i słyszałem od wielu rekolekcjonistów.
Czytał Ksiądz Kardynał wydaną niedawno w Tyńcu książeczkę pewnej benedyktynki, która bezlitośnie punktuje najczęstsze błędy popełniane przez polskich księży podczas odprawiania mszy świętych?
Chodzi o książkę siostry Małgorzaty Borkowskiej…
Zgadza się. Mniszka przytacza m.in. historię o pewnym kaznodziei, który w kazaniach wciąż mówił: „ja uważam…ja myślę..” itd. Aż wreszcie ktoś z wiernych powiedział: „Nas nie obchodzi, co ksiądz myśli, tylko, czego uczy Kościół!”. Taka riposta wiernego to w polskim Kościele wciąż akt odwagi.
Czytaj więcej:
To jest nasze wyzwanie i zadanie, żebyśmy się ciągle nawracali i ciągle zmieniali swoje życie na bardziej ewangeliczne.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień