Karambol? Śledczy: - To tylko kolizja [zdjęcia]
Nie będzie śledztwa w sprawie zderzenia z udziałem auta szefa MON - postanowił prok. major Wojciech Skrzypek. Ale nie wyjaśnia dlaczego.
Poznańska prokuratura zakwalifikowała karambol, do którego doszło w ubiegłym tygodniu w Lubiczu pod Toruniem i w którym trzy osoby zostały poszkodowane (trafiły na konsultacje lekarskie do szpitala), jako kolizję. Wiadomo zatem, że w sprawie zderzenia z udziałem kolumny aut ministra obrony narodowej Antoniego Macierewicza nie będzie śledztwa.
Inną sprawą jest dostęp - a raczej jego brak - do informacji publicznej na temat czynności podejmowanych w tej sprawie przez Prokuraturę Okręgową w Poznaniu. Gospodarzem postępowania i jedynym człowiekiem właściwym do udzielania informacji w sprawie jest prok. major Wojciech Skrzypek, zastępca prokuratora okręgowego ds. wojskowych.
Chcieliśmy dowiedzieć się więcej: jakie były przesłanki do zakwalifikowania zdarzenia jako kolizji, ile osób do tej pory złożyło w tej sprawie wyjaśnienia, jaki jest los poszkodowanych w zderzeniu, czy w tej sprawie byli powołani biegli?
Próbowaliśmy się skontaktować z prokuratorem i zadać mu te pytania. Przerwał już na wstępie. - To, co uznaliśmy za zasadne o tej sprawie powiedzieć, znajduje się w komunikacie Polskiej Agencji Prasowej.
Nie chciał udzielić jakichkolwiek dalszych informacji dotyczących czynności podjętych przez prokuraturę.
PAP nie jest organem prasowym, instytucjonalną częścią Prokuratury Okręgowej w Poznaniu. Postanowiliśmy się jednak upewnić w tej sprawie, kontaktując się z rzecznikiem poznańskich śledczych.
- Nic nie poradzę na to, że pan prokurator nie udziela informacji w tej sprawie innym dziennikarzom. Udzielenie informacji PAP, którą traktujemy jako agencję informacyjną, nie zwalnia go z obowiązku udzielenia odpowiedzi innym dziennikarzom - odpowiedziała prok. Magdalena Mazur-Prus, rzeczniczka prasowa Prokuratury Okręgowej w Poznaniu.
Zwróciliśmy się zatem do prokuratora Skrzypka w trybie wniosku o dostęp do informacji publicznej. Tu podstawą do udzielenie odpowiedzi jest art. 61 Konstytucji RP, który stanowi:
„Obywatel ma prawo do uzyskiwania informacji o działalności organów władzy publicznej oraz osób pełniących funkcje publiczne. Prawo to obejmuje również uzyskiwanie informacji o działalności organów samorządu gospodarczego i zawodowego, a także innych osób oraz jednostek organizacyjnych w zakresie, w jakim wykonują one zadania władzy publicznej i gospodarują mieniem komunalnym lub majątkiem Skarbu Państwa”.
Czekamy na odpowiedź.
Wojciech Skrzypek od niedawna jest prokuratorem w Poznaniu. Nominację z rąk Antoniego Macierewicza na stanowisko prokuratora ds. wojskowych w Poznaniu odebrał - jak informuje serwis Polska Zbrojna - 11 lipca ubiegłego roku w Prokuraturze Krajowej, w Departamencie do Spraw Wojskowych.
Przypomnijmy, że do karambolu z udziałem aut z kolumny Antoniego Macierewicza, który po wygłoszeniu wykładu w Wyższej Szkole Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu wracał do Warszawy, doszło 25 stycznia w Lubiczu na drodze krajowej nr 10. Na miejsce zdarzenia pojechały dwa patrole Żandarmerii Wojskowej z Bydgoszczy.
- W zdarzeniu brały udział dwa pojazdy Żandarmerii Wojskowej marki BMW i sześć pojazdów cywilnych - mówił wówczas major Artur Karpienko, rzecznik prasowy komendanta głównego Żandarmerii Wojskowej. - Antoni Macierewicz zaraz po zdarzeniu udał się innym pojazdem do Warszawy. Troje uczestników zdarzenia, po konsultacjach w szpitalu, zostało zwolnionych.
Sam Macierewicz już dwa dni po zdarzeniu mówił, że zderzenie nie zostało spowodowany przez jego kierowcę. Bo, jak przekonywał, auto, którym podróżował, zostało uderzone przez inny samochód.
Osobne zawiadomienie do prokuratury - tym razem toruńskiej - złożyli posłowie PO Krzysztof Brejza i Arkadiusz Myrcha. W piśmie skierowanym do śledczych zarzucają Antoniemu Macierewiczowi przekroczenie uprawnień (art. 231 kodeksu karnego) oraz „nieumyślne sprowadzenie katastrofy w ruchu lądowym” (art. 173.2 kk). Nieoficjalnie pojawiły się sygnały, że MON zamierza w tej sprawie zawiadomić prokuraturę, bo posłowie mieli rozpowszechniać nieprawdziwe informacje. - To plotka wypuszczona, by nas postraszyć - komentuje Arkadiusz Myrcha. - Nie traktuję tego serio.