Jest ruch „Rodzice przeciwko reformie edukacji”
- Jeśli nie chcemy akademii „ku czci”, nie musimy się na to zgadzać - przekonuje ruch „Rodzice przeciwko reformie edukacji”.
- Byłam przed kilkoma laty w radzie rodziców w szkołach u obu moich synów - obaj ukończyli różne licea - opowiada Jolanta K. Wojciechowicz. - W obu przypadkach dobrze to wspominam - nie było zbyt wiele fatygi, pytano nas, na przykład, o opinię podczas wyboru firmy ubezpieczeniowej na początku roku szkolnego, informowano o potrzebnych zakupach pomocy szkolnych czy niezbędnych remontach. Z każdą z dyrekcji współpracowało się dobrze. Najwięcej pracy było podczas przygotowań do studniówki. Z drugiej strony, zapamiętałam też z wywiadówek wybory do trójek klasowych i rady rodziców. To była dosłownie „łapanka”, bo większość nie chciała mieć z tym nic wspólnego.
- Mamy wpływ na funkcjonowanie szkoły - twierdzi pani Anna, która działa w radzie rodziców jednej z toruńskich podstawówek. - Na przykład, dyrekcja zasięgała naszej opinii, na co wydać pieniądze przyznane z grantu. To dzięki radzie powstała strona internetowa szkoły oraz dziennik elektroniczny. Mamy dużo pracy, ale znacznie mniej możliwości, ponieważ składki są dobrowolne, a nie wszyscy rozumieją, że szkoły nie stać na wszystko.
- Działam w radzie rodziców, ale nie przypominam sobie, żebyśmy zajmowali się czymś więcej niż zasady bezpieczeństwa, składki ubezpieczeniowe czy organizacja imprez - dodaje pani Marta z Bydgoszczy.
Tymczasem mimo wejścia w życie reformy, rady rodziców wciąż mają spore pole do działania. - Nowa ustawa Prawo oświatowe, obowiązująca od 1 września tego roku, nie zmieniła w sposób znaczący uprawnień rodziców - przekonuje Dorota Łoboda z ruchu „Rodzice przeciwko reformie edukacji”, który powstał na Facebooku, a obecnie jest już znany w całej Polsce. - Rady rodziców nadal mogą wpływać na życie szkoły, i to w znacznie większym stopniu niż mogłoby się z pozoru wydawać. To prawda, że w ostatnich latach ich działalność ograniczyła się do organizacji wycieczek, studniówek itp. Ale przecież to nie oznacza, że musi tak pozostać.
Co najważniejsze, rodzice wciąż mogą kształtować program wychowawczo-profilaktyczny szkoły. - Możemy, np. wnioskować o wprowadzenie do niego edukacji antydyskryminacyjnej, która została wycofana z nowej podstawy programowej - wyjaśnia Dorota Łoboda. - Jeśli nie chcemy akademii „ku czci” albo nie podobają nam się wartości, jakie przekazuje dzieciom szkoła, nie musimy się na to zgadzać.
Dyrektorzy szkół zapewniają jednak, że robią wszystko, aby współpraca z rodzicami dobrze się układała. - Nam świetnie to wychodzi - mówi dyrektor jednej ze szkół w regionie. - Rodzice chętnie włączają się w życie szkoły, organizację imprez itp. Oczywiście przedstawiamy im też program wychowawczo-profilaktyczny.
- Który przeważnie rady rodziców „przyklepują”, nie wgłębiając się w jego treść - dopowiada Dorota Łoboda. - Mam nadzieję, że się to zmieni, bo dobrze działająca rada rodziców może mieć ogromny wpływ na funkcjonowanie szkoły. Korzystajmy ze swoich praw, dopóki jeszcze je mamy. Zgłaszajmy się do trójek klasowych, bo to one potem reprezentują nas w radzie.
Do rąk rodziców trafi niebawem ulotka o przysługujących im prawach, opracowana przez ruch „Rodzice przeciwko reformie edukacji”.