Jest akt oskarżenia w sprawie morderstwa Klaudii i Patrycji
Jest akt oskarżenia w sprawie morderstwa Klaudii i Patrycji z Barcina. A oskarżony Maciej K. pogrąża kolegę z celi, ojca pobitej 4-miesięcznej Oliwii.
Wczoraj śledczy z Prokuratury Okręgowej w Bydgoszczy zakończyli postępowanie dotyczące makabrycznego zabójstwa, jakiego dokonano na początku sierpnia ubiegłego roku. W jeziorze Wiecanowskim w okolicy miejscowości Chałupska znaleziono wtedy zwłoki dwóch mieszkanek Barcina. Dopiero kilka miesięcy później biegli medycyny sądowej orzekli, że przyczyną śmierci kobiet było „uduszenie przez utonięcie”.
Ofiary to 15-letnia Klaudia i licząca 23 lata Patrycja. Były sąsiadkami, mieszkały w jednej kamienicy w Barcinie.
Do sprawy zatrzymano mieszkańców powiatu mogileńskiego: 20-letniego Zachariasza Z, jego rok starszego kolegę Macieja K. oraz 45-letniego (wielokrotnie skazywanego wcześniej za różne przestępstwa) Sławomira G.
Dwa dni przed wyłowieniem ciał z jeziora widziano dziewczyny, jak wsiadały do samochodu Macieja K. On sam zresztą przyznał się policjantom z wydziału kryminalnego i prokuratorowi do popełnienia zbrodni wraz z Zachariaszem Z.
Wszyscy trzej trafili do aresztu. Do udziału w zabójstwie nie przyznawał się od początku Sławomir G. ale to właśnie on ostatecznie z Maciejem K. figuruje w dokumentach prokuratury, jako oskarżony o dokonanie zbrodni.
- W maju umorzone zostało postępowanie przeciwko Zachariaszowi Z. - wyjaśnia prok. Agnieszka Adamska-Okońska, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Bydgoszczy.
Akt oskarżenia w sprawie pozostałych mężczyzn trafił do Sądu Okręgowego w Bydgoszczy wczoraj. Wkrótce sąd ma wyznaczyć termin pierwszej rozprawy w tym procesie.
Maciej K., wysoki, szczupły i wątły mężczyzna, ogolony na łyso, ubrany w czarne dżinsy i czarny T-shirt, został wczoraj doprowadzony do sądu. Miał skute kajdankami ręce i skrępowane łańcuchem nogi na wysokości kostek. Kiedy został wprowadzony na salę rozpraw, nie odstępowało go na krok dwóch policjantów wydziału konwojowego bydgoskiej komendy.
K. został doprowadzony do sądu jednak nie we własnej sprawie. Sąd powołał go jako świadka w postępowaniu dotyczącym brutalnego pobicia 4-miesięcznego dziecka w październiku ubiegłego roku w Bydgoszczy. K. przez kilka miesięcy dzielił celę w bydgoskim areszcie z Dariuszem W., ojcem skatowanej małej Oliwii. W czasie tego pobytu za kratami - jak zapewniał w wysłanym do sądu liście - dowiedział się wiele na temat pobicia niemowlęcia.
- Wysoki sądzie, boję się zeznawać w obecności oskarżonego - zwrócił się do sędzi Barbary Malatyńskiej, przewodniczącej składowi orzekającemu w sprawie.
Sąd nakazał wyprowadzenie z sali rozpraw Dariusza W. Maciej K. powiedział, że został w celi pobity przez ojca Oliwii, kiedy ten przeczytał akta sprawy zabójstwa pod Mogilnem, które do celi K. dostarczył jego adwokat. Wtedy miały popsuć się relacje między osadzonymi. W celi osadzono innego podejrzanego, Michała M. I to właśnie rozmowę W. z M. podsłuchał nocą Maciej K.
- W. przyznał się do pobicia córki. Mówił, że nie będzie wychowywał „tych bękartów” (W. miał twierdzić, że zarówno Oliwia, jak i jej starsza 3-letnia siostra Patrycja nie są jego dziećmi). Mówił, jak bił je i jak jęczały - powiedział K. - Dariusz W. jest niebezpieczny. Pobił mnie; powiedziałem później, że spadłem z łóżka, bo bałem się, że to się powtórzy. On groził, że naśle na mnie swoich „kolegów z Zawiszy”.
Dariusz W., kiedy został ponownie wprowadzony na salę rozpraw, a sędzia odczytała mu zeznania Macieja K., zdementował wszystko. Powiedział ponadto, że nigdy nie uderzył żadnej ze swych córek. Winę zrzucił na swoją żonę, Paulinę (w procesie mającą status pokrzywdzonej). Potwierdził też, że w sprawie karnej Macieja K. sam jest świadkiem. K. grozi dożywocie. W. musi liczyć się z podobną karą za usiłowanie zabójstwa dziecka.