Jedna z bieckich kurtyzan była żoną miejscowego kata
Już w XVI wieku w królewskim grodzie nad Ropą istniał dom publiczny zwany wtedy lunaparem. Przybytek ten był utrzymywany przez miasto, a o remontach budynku decydowali radni.
„Dziś w dzień targowy skarżącą, gdy kupowała żywność dla siebie, dziatek i czeladzi, bez żadnej przyczyny w rynku na podsieniu porwał za głowę i warkocze i dał jej kilka razy w gębę tak, że aż się krwią oblała” - zeznawał w 1621 r. w sądzie bieckim mąż Agnieszki Komorowicz, która została publicznie pobita przez krewkiego szlachcica Andrzeja Czaplica.
Według zeznań ten miał nawet zdjąć jej z nogi skórzany but i podkówką tak bić, tłuc i mordować, że kobieta miała rany cięte na czole.
„Zdjął (poszkodowanej - red.) z głowy czapkę i bawełnę zerwał, rozciskał i odarł i uderzywszy o ziemię, nogami kopał, deptał póki mu się podobało, bił aż ledwie ludzie na poły ją odjęły” - czytamy dalej w zeznaniach.
Sprawa ta, mimo że wywołała powszechnie zgorszenie i oburzenie w Bieczu, szybko zostawała zapomniana.
Inaczej traktowano te obyczajowe, niszczące model cnotliwego społeczeństwa sarmackiego, które pamiętano przez wieki.
Porwał pannę na wydaniu, ale za jej zgodą
Hermolaus Jordan - właściciel Samoklęsk zakochał się z wzajemnością w pannie Eufrozynie Mniszchównie mieszkającej w Dębowcu. Była ona córką Jerzego i Jadwigi z Tarłów i siostrą Maryny - koronowanej w 1606 r. na carową rosyjską.
Niestety różnice majątkowe spowodowały, że o ręce Eufrozyny mógł tylko marzyć. W 1629 r. zdecydował się na porwanie ukochanej.
Przebieg tego wydarzenia możemy prześledzić na podstawie, akt sądowych Trybunału Lubelskiego.
Jordan, jako sąsiad, bywał częstym gościem u wojewodziny, a porozumiawszy się z panną Eufrozyną i pozyskawszy sobie jej żeńską służbę, zawsze sympatyzującą i zawsze pomocną w takich sprawach, miał czas i sposobność ułożyć dokładnie cały plan awantury.
O całej sprawie z oburzeniem wyrażali się bracia panny Eufrozyny Stanisław i Franciszek Mniszchowie. Mówili oni, że okazji upatrywał, przysposabiając sobie jako sąsiad wielmożnej wojewodziny, zarówno kobiety, jak i mężczyzn z jej najbliższego otoczenia. Miał być przy tym bardzo przebiegły, zwyczajnie nieuczciwy i podstępny.
Do porwania był przygotowany, więc plan powiódł się gładko.
O północy przed drzwiami bocznymi dworu w Dębowcu stanęła kareta, a panna Eufrozyna już gotowa, nie zapomniawszy - jak jej zarzucali bracia - sreber, złota i klejnotów, a nawet garderoby, wymknęła się z dworu i uciekła z ukochanym.
Hermolaus Jordan zawiózł ją najpierw do niedalekich Samoklęsk, a stamtąd do drugiej swojej posiadłości Rudłowic.
Mniszchowie ze względu na swoją pozycję społeczną nie chcieli Jordanowi puścić płazem tego zuchwalstwa, wytoczyli mu pozew przed Trybunałem w Lublinie, ale sprawę przegrali.
Jak wykazało śledztwo sądowe, już niemłoda panna Eufrozyna była tyranizowana przez matkę, a Jordan, co szczególnie podkreśla dekret trybunalski, nie porwał jej gwałtem, ale wywiózł za zgodą i wolą ukochanej.
Jednakże Trybunał poczuwając się do obowiązku strzeżenia karności rodzinnej, orzekł w swoim wyroku, że panna Eufrozyna ,,wykroczyła przeciw poczciwości stanu swego” i skazał ją na utratę połowy posagu.
Domy publiczne w XVI wieku oznaczane były wizerunkiem koguta
Jak kochankowie przyjęli surowy wyrok sądu, źródła nie podają, natomiast wiadomo, że ta płomienna miłość znalazła w końcu swój szczęśliwy finał na ślubnym kobiercu.
Za grzech z komornicą leżał przed ołtarzem
Bardziej sroga w ocenie dla spraw obyczajowych była wieś biecka. W ,,Księdze Gromadzkiej wsi Zagórzany” prowadzonej w latach 1589-1777 można znaleźć ,,Dekret na Tomasza Perciocha, co grzeszył z komornicą Szymonową Kozienką”.
Obwiniony skazany został na zapłacenie kary: ,,właścicielowi wsi 10 grzyw, do kościoła grzyw 8, prawu 4, a do tego plag 30 na ciało. Dodatkowo od Kwietniej Niedzieli (Niedziela Palmowa - red.) krzyżem miał leżeć przed wielkim ołtarzem, aż do wtorku świątecznego w każdą niedzielę i w każde święto - a ta Szymonowa Kozienka nigdzie nie powinna z nim gadać, ani w karczmie, ani w mieście, ani w domu, żeby tam nie bywał pod przypadkiem winy”.
Miłość ta musiała być jednak bardzo trwała, gdyż jak podają dalsze zapisy księgi, za następny grzech śmiertelny Tomasz Percioch został skazany na „plag 100”. Karę miał odbyć przywiązany do słupa nago. Gdy przeszedł te cielesne katorgi, w kościele musiał jeszcze krzyżem leżeć i to w każdą niedzielę.
Żona Reja własnym ciałem dbała o jego karierę
W drugiej połowie XVII w. bohaterką kroniki skandalicznej Rzeczypospolitej była Teofila Gorajska - żona starosty libuskiego Władysława Reja.
Jej związki z kanclerzem wielkim koronnym Mikołajem Prażmowskim były częstym tematem gorszących paszkwili i anegdot współczesnych. Wynikało z nich jednoznacznie, że decydujący wpływ na karierę dworską Władysława Reja - wojewody lubelskiego miały kontakty jego żony ze wspomnianym kanclerzem.
Zachowaniem kobiety zgorszony był nawet tolerancyjny poeta z Łużnej Wacław Potocki, który znał ją osobiście, a nawet ku przestrodze dedykował i ofiarował jej jeden ze swych romansów „Lidia”.
Biecz słynął z wielu skandali obyczajowych. Najgłośniejsze dotyczyły nieżądu
Jego intencją było wykazanie i potwierdzenie nadrzędności prawa społecznego nad osobistym, którego nawet miłość nie może łamać bezkarnie.
Oprócz przykładów interesownej miłości można natrafić też na ślady płatnej miłości na ziemi bieckiej. Najstarsze ślady istnienia domów publicznych zwanych powszechnie lunaparem, a potem zamtuzami, oznaczonymi wizerunkiem koguta, spotykamy w Bieczu.
Przybytek ten był utrzymywany najprawdopodobniej przez miasto, a jeśli nawet nie był, to cieszył się stałą opieką Rady Miasta. Wskazują na to zapiski w najstarszych Bieckiej Księdze Rachunków.
I tak w 1542 r. z polecenia Rady Miejskiej w Bieczu w Hurenhausie naprawiany był komin i zniszczone drzwi, a w 1551 r. remontowano w tym budynku zniszczony już dach.
Rada Miasta dbała również o mieszkanki Schandhausu, przeznaczając kilkakrotnie 1 grosz, a czasami i więcej na zakup słomy.
Jak wynika z przypuszczeń Romana Rybarskiego zawartych w dziele ,,Gospodarka miasta Biecza w XVI i początkach XVII stulecia”, wspomnianym procederem przez wiele lat trudniła się małżonka kata (mulier tortoris), bo jak twierdzi dopiero ,,po okupionym przez radę miejską jej odejściu, występuje wydatek na nierządnice (mulier libere)”.
W królewskim mieście Bieczu miały też miejsce procesy o niemoralne prowadzenie. Najczęstszą karą stosowaną przez sąd był nakaz opuszczenia miasta, ale były też surowsze z karą śmierci włącznie, czego najlepszym przykładem jest taka, wykonana przez ścięcie na szewcowej Bartoszowej w 1645 r.