Janusz Hynowski: Za wrażenia punktów nikt nie daje
Z Januszem Hynowski, byłym trenerem Stali Nowa Dęba rozmawiamy m.in. o jego byłym klubie, 4 lidze i...prezentach.
To pan podziękował za pracę w Stali Nowa Dęba, czy panu podziękowano?
Rozstaliśmy się za porozumieniem stron i wszystko odbyło się po dżentelmeńsku.
Spodziewał się pan, że może do tego dojść?
Ciężko powiedzieć, żebym się nie mógł spodziewać. Wyników nie było i działacze szukali jakiegoś rozwiązania.
Został pan pożegnany brawami. To nie jest zbyt częste w polskiej rzeczywistości...
Sam byłem zaskoczony reakcją drużyny. Rzadko się zdarza, że po zwolnieniu ktoś jest żegnany w ten sposób. Chciałem im podziękować, a także działaczom, bo dali mi szansę pracy w 4 lidze.
Ten rok to było prawdziwe wahanie nastrojów w Nowej Dębie. Od bardzo dobrej postawy wiosną, po słabą jesień.
Wiosną osiągnięty wynik – jak na realia Nowej Dęby – był bardzo dobry. Na słabą jesień wpłynęło wiele czynników. Kilku chłopaków wyjechało, liga była mocniejsza, a do tego czasem brakowało szczęścia. Może wykorzystaliśmy je w poprzednim sezonie. Tak naprawdę tylko w trzech meczach odstawaliśmy od rywali. Z Wólczanką, Izolatorem i Sokołem Sieniawa.
Na boisku wygraliście zaledwie jeden mecz. To chwały nie przynosi...
Nasz wynik był i dla mnie dużym zaskoczeniem. Wygraliśmy tylko ze Startem Pruchnik, którego przecież ograł prawie każdy.
Często byliście chwaleni za grę...
Za wrażenia artystyczne nikt punktów nie przyznaje. Niestety...
Ewidentnie mieliście problemy ze zdobywaniem goli...
Okazji stwarzaliśmy sporo, ale większości z nich nie wykorzystaliśmy. To była nasza bolączka.
Reorganizacja miała podnieść poziom. W 4 lidze był wyższy?
Liga była zdecydowanie mocniejsza. Z 3 ligi spadły przecież dobre drużyny ze sporym doświadczeniem. Przeciwko nim brakowało nam czasem cwaniactwa.
Stal się utrzyma w 4 lidze?
Wierzę, że tak. Szkoda by było, bo udało się stworzyć całkiem fajny zespół. Większość chłopaków jest z Nowej Dęby i zrobią na pewno wszystko, aby się utrzymać. To miasto zasługuje na 4 ligę.
A co pan teraz będzie porabiał?
Czekam na propozycje (śmiech). Specjalnych planów jeszcze nie mam. Jak nie będzie ofert, to może uda się zaliczyć jakiś staż. Cały czas trzeba się dokształcać.
Wisan Skopanie, w którym jest pan działaczem i skąd pan trafił do Stali też walczy o utrzymanie...
Przyszły chude lata. Mocno stawiamy na wychowanków i to zaprocentuje. Stać nas na utrzymanie w okręgówce.
Zbliżają się święta. Prezenty już zakupione?
Jeszcze nie (śmiech). Teraz będzie więcej czasu. Jest więc jakiś pozytyw odejścia ze Stali (śmiech). Właśnie sobie uzmysłowiłem, że pierwszy raz nie mam pracy. Takie już jednak jest życie trenera.
Święta spędzi pan w rodzinnym gronie?
Tradycyjnie, z całą rodziną. Wyjazdów nie planujemy. Ja już się najeździłem (śmiech).
Na które z dań czeka pan najbardziej?
Barszcz grzybowy i karp. To mi podchodzi (śmiech).