Janusz Cieślak – od piłki do biznesu
Janusz Cieślak karierę piłkarską rozpoczynał w Iskrze Kielce, a przez kilka lat grał w Koronie Kielce. Po zakończeniu zawodniczej przygody zaczął szkolić innych, co sprawia mu wielką frajdę i robi to do dziś.
Od 1995 roku jest właścicielem firmy zajmującej się importem materiałów z Ukrainy. Sprowadza on do Polski między innymi stal oraz drewno. Piłkę nożną traktuje, jako hobby. Wolne chwile w całości stara się poświęcać rodzinie
Janusz Cieślak obecnie jest kojarzony w naszym regionie z prowadzeniem drużyn piłkarskich. Przed laty był także dobrym piłkarzem, a swoje pierwsze zawodnicze kroki stawiał w Iskrze Kielce.
- Piłka nożna była moją pasją od najmłodszych lat. Swoją przygodę z tą dyscypliną sportu rozpocząłem w klubie, który już nie istnieje, czyli Iskrze Kielce. Po połączeniu z SHL Kielce, powstała Korona Kielce. Swoje pierwsze piłkarskie kroki stawiałem u trenera Zdzisława Smolińskiego. Na pierwsze zajęcia zaprowadził mnie tata, który przez 40 lat pracował w Iskrze. Po fuzji Iskry i SHL zacząłem trenować w Koronie, pod okiem trenera Mariana Puchalskiego w drużynie juniorów młodszych. Później w juniorach starszych szkolił nas Czesław Palik, który stworzył nam bardzo dobre warunki do gry. Oprócz tego, że mieliśmy bardzo fajny zespół, to dzięki trenerowi jeździliśmy po całej Polsce na mecze towarzyskie. Oglądaliśmy pojedynki na najwyższym poziomie, jak konfrontacje Śląska Wrocław, czy Górnika Zabrze. Trener Palik chciał nam pokazać, jak wygląda wielki świat piłki nożnej. I dzięki trenerowi Palikowi wciąż jestem związany z tą dyscypliną sportu - mówił Janusz Cieślak.
Zadebiutował w Wierzbicy
Cieślak w zespole seniorów zadebiutował w Koronie, przed 36-laty.
- Był to 1980 rok, gdy nowym trenerem Korony został Antoni Hermanowicz. Jako jeden z wyróżniających się juniorów otrzymałem szansę treningów z pierwszą drużyną. W pierwszym zespole zadebiutowałem podczas spotkania w Wierzbicy z Orłem. Rozegrałem wtedy 78 minut. Zremisowaliśmy 1:1, co było bardzo dobrym wynikiem, ponieważ Orzeł był bardzo solidną trzecioligową ekipą. Byłem w osiemnastoosobowej kadrze kieleckiej drużyny, która pod wodzą trenera Hermanowicza w 1982 roku wywalczyła awans do drugiej ligi. Mieliśmy wtedy bardzo dobry zespół. Grał w nim między innymi Mirek Małolepszy, który był nie tylko znakomitym piłkarzem, ale także kolegą. Miał za sobą konsultacje w reprezentacji Polski. Moim zdaniem Mirek powinien grać w wyższej lidze. Poza tym grali także miejscowi zawodnicy - Andrzej Molenda, Leszek Borycki, czy Mietek Maur. Tworzyliśmy bardzo fajny kolektyw. Po awansie byłem w kadrze drużyny, ale nie dostąpiłem zaszczytu występów w drugiej lidze - wspominał były gracz Korony.
W drużynie Ryszarda Czerwca i Jana Urbana
Przez dwa lata Janusz Cieślak grał na Śląsku, gdzie bronił barw Victorii Jaworzno. W tym zespole był wraz z wieloma innymi znakomitymi piłkarzami.
- W latach 1984-1986, gdy odbywałem zasadniczą służbę wojskową, miałem przyjemność występować w Victorii Jaworzno. Wtedy w naszej drużynie rodził się talent Rysia Czerwca, późniejszego wielokrotnego reprezentanta Polski. Grał on także w późniejszych czasach w ekstraklaso-wym Widzewie Łódź, czy Wiśle Kraków. W Victorii grałem przez dwa sezony. Zaczynałem w trzeciej lidze, ale niestety spadliśmy o klasę niżej. Zawodnikiem tego klubu był między innymi Jan Urban, który przed moim przyjściem odszedł do Zagłębia Sosnowiec. Długo grałem natomiast z jego bratem Krzyśkiem. Wraz ze mną w Victorii grali także inni zawodnicy znani z ekstraklasowych boisk. Byli nimi między innymi Andrzej Sermak, który najwięcej spotkań w najwyższej klasie rozgrywek rozegrał w Hutniku Kraków i GKS Katowice - Andrzej Sermak oraz młodzieżowy reprezentant Polski Waldemar Majcher, który występował w barwach Szombierek Bytom. Śląskie kluby miały bardzo mocne składy, ze względu na to, że dysponowały one dużymi budżetami. Mieliśmy tam bardzo dobre warunki. Kilka razy w roku wyjeżdżaliśmy na obozy sportowe. Takich warunków nie miał żaden z klubów z naszego regionu, nawet grając w drugiej lidze - wspomina Cieślak.
Powrót do Korony z Bucovii
- Po powrocie ze Śląska zacząłem grać w Bucovii Bukowa, w której występowałem przez siedem lat. Był to najlepszy okres mojej sportowej kariery. Z tym zespołem zrobiłem dwa awanse z klasy okręgowej do czwartej ligi oraz z czwartej do trzeciej. Po długim okresie występów w zespole z Bukowej wróciłem do Korony, w której zadebiutowałem w drugiej lidze. W kieleckim zespole grałem przez rok. Niestety, w tym czasie zanotowaliśmy spadek do trzeciej ligi. W sumie w drugiej lidze rozegrałem czternaście spotkań. Później występowałem jeszcze w Unii Sędziszów, Orliczu Suchedniów i Orlętach Kielce, gdzie postanowiłem zakończyć zawodniczą przygodę. Wtedy z Orląt odchodził trener Wacław Cybulski. Otrzymałem od działaczy Orląt wraz z Szymonem Pindralem propozycję prowadzenia drużyny i ją przyjęliśmy - zaznaczył Janusz Cieślak.
Trenowanie innych stało się jego pasją
Janusz Cieślak po zakończeniu kariery zawodniczej zaczął szkolić innych. Okazało się to jego prawdziwą pasją, dlatego robi to do dziś. Obecnie pracuje w czwartoligowej Łysicy Bodzentyn.
- W Orlętach zaczynałem pracę w czwartej lidze. W sezonie 2001-2002 zespół był sponsorowany przez firmę Cersanit. Zanosiło się na dłuższą współpracę, dzięki temu udało nam się stworzyć ciekawy zespół zbudowany z doświadczonych zawodników, jak: Krzysiek Dziubel, Krzysiek Stocki, Paweł Kozak, czy Sławek Grzesik oraz młodych wychowanków. Niestety, po półrocznej współpracy sponsor się wycofał. Później przez pół roku pracowałem w Bucovii Bukowa i rok w Wichrze Miedziana Góra. Bardzo dobrze wspominam dwuletnią pracę z Zenitem Chmielnik, którego udało mi się wprowadzić z klasy okręgowej do czwartej ligi. Pamiętam, że wtedy przez cały sezon przegraliśmy tylko jeden mecz. Ulegliśmy drugiej drużynie Korony Kielce 1:4. W rewanżu, rozegranym w Chmielniku, pokonaliśmy 2:0 kielecką drużynę, naszpikowaną zawodnikami z pierwszego zespołu. W Zenicie panowała wtedy wspaniała atmosfera. Później rozpocząłem pracę w Orliczu Suchedniów, z którym udało mi się wywalczyć awans do trzeciej ligi - mówi Cieślak.
Niewykorzystane szanse
Podczas swojej piłkarskiej kariery miał kilka propozycji, których ostateczne nie udało się sfinalizować.
- Mogę żałować , że nie udało mi się przejść do Avii Świdnik, która była wtedy bardzo dobrym zespołem. Grałem przeciwko niej w barwach Bucovii. Po wygranym przez nas spotkaniu działacze Avii, którą prowadził Bronisław Waligóra ,pytali o możliwość mojego przejścia do tej drużyny. Niestety, tylko na rozmowie się zakończyło. Szkoda, bo to mogłaby być dla mnie fajna przygoda. W tym samym okresie rozpocząłem treningi z Błękitnymi Kielce. W przerwie wakacyjnej wyjechałem do Niemiec do pracy. Wróciłem do tej drużyny, lecz po dwóch miesiącach pracy, trenowało mi się bardzo ciężko, dlatego nie udało mi się zagrać w tym zespole.
33 lata po ślubie
Były piłkarz kieleckiego klubu, jako jeden z największych swoich życiowych sukcesów uznaje poznanie swojej żony oraz założenie rodziny. Od 33 lat jest małżonkiem Joanny z którą ma dwójkę dzieci, syna Cezarego i córkę Monikę.
- Jestem wielkim szczęściarzem. Mam wspaniałą rodzinę, która zawsze mnie wspiera. Potrafi się cieszyć z moich sukcesów, ale także wspierać mnie w trudnych chwilach. To mój prawdziwy skarb - mówił Janusz Cieślak.