Anita Czupryn

Jan Młynarski: Marzyłem, żeby móc zginąć w powstaniu

Jan Młynarski Fot. Fot. kobas laksa Jan Młynarski
Anita Czupryn

- Wyjątkowość Muzeum Powstania Warszawskiego polega na tym, że jest nie tylko miejscem, które pokazuje straszne rzeczy, okrutną historię w przystępny sposób. Ale jest instytucją kultury, która dookoła tego rdzenia, jakim było powstanie, jakim była armia podziemna, z powodzeniem potrafi funkcjonować w naszych czasach, w teraźniejszości. To jest wspaniała sprawa - mówi Jan Młynarski, muzyk, w rozmowie z Anitą Czupryn.

Koncert w Parku Wolności w Warszawie, jaki odbył się 27 lipca, z okazji premiery płyty „Fogg. Pieśniarz Warszawy”, był też okazją do upamiętnienia 74. rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego. Jaki świat przywołuje pan, przypominając tamte piosenki? Jakie emocje, jakich ludzi?
Przywołujemy głównie świat przedwojenny, tamtą Warszawę. Przywołujemy starych mistrzów piosenki, muzykę starych orkiestr. Zawarta jest w nich duża amplituda emocji - od smutku do radości. Trudno tu obyć się bez pewnego rodzaju sentymentalizmu, ale z drugiej strony patrzymy na ten świat całkowicie z dzisiejszej perspektywy.

Co dziś łączy nas z tamtym światem?
Nie jestem pewien, czy mamy jeszcze cokolwiek wspólnego. To, co nas do niego ciągnie, to tęsknota za czymś bliżej nieokreślonym. Obecne pokolenie ludzi aktywnych ma bardzo małe pojęcie o tamtych czasach. Nasi dziadkowie, pokolenie, które było bezpośrednim świadkiem tamtych czasów, w większości już odeszło. Ciężko się więc na żywo skonfrontować z tymi, którzy mogliby nam opowiedzieć, jak to było. Co zresztą znajduje swoje odbicie we wszystkich tych hasłach prowojennych czy prowalecznych wykrzykiwanych na ulicach. Jeszcze 20 lat temu, gdy powstańcy byli formie, nigdy w życiu nie pozwoliliby, żeby gloryfikować wojnę w taki sposób, jak robi się to dzisiaj.

Dzisiejsza Warszawa jest zupełnie innym miastem, to oczywiste, ale są miejsca, które są żywą pamięcią po dawnych latach.
Jak na miasto skazane na zagładę, tych miejsc jest całkiem sporo. Jest kilka dzielnic, które mają przedwojenny klimat: elegancka Ochota, Filtry, Praga, część Żoliborza, niektóre kamienice w Śródmieściu. Ale to tylko budynki, a budynki bez ludzi są niewiele warte w tym wymiarze, o jakim mówimy. Myślę, że największa strata, jaką poniosła Warszawa, nie dotyczy infrastruktury, choć to strata ogromna, ale właśnie, jeśli chodzi o ludzi, o tę ludzką substancję. To strata nie do odrobienia.

Wrócę do piosenek Mieczysława Fogga - co pana zachwyciło w nich najbardziej?
Należy tu mówić o piosenkach z okresu międzywojnia, które śpiewał Mieczysław Fogg, ale były też wykonywane przez wielu innych współczesnych mu wykonawców. Co mnie zachwyca? Nieodmiennie to, co przy okazji innych wykonawców tego repertuaru - piękno. Czyli klasyczna forma, wysoki poziom kompozytorski. Być może poziom literacki tych tekstów nie był wówczas najwyższy, ale one miały być lekkie, błahe i przyjemne. Choć również i wśród nich zdarzają się oczywiście prawdziwe perełki. Marian Hemar czy Julian Tuwim jako tak zwani paroliści byli wielkimi autorytetami mojego ojca. Zachwyca też po prostu świat schowany za błahymi z pozoru piosenkami.

Wyobrażam sobie, jak trudny musiał być ich wybór na płytę, bo spośród 3 tysięcy piosenek, jakie śpiewał Mieczysław Fogg, na płycie znalazło się ich tylko 14. Czym się pan kierował przy ich wyborze, czy raczej należałoby powiedzieć - selekcji? Jaki był pomysł?

Pozostało jeszcze 80% treści.

Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.

Zaloguj się, by czytać artykuł w całości
  • Prenumerata cyfrowa

    Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.

    już od
    3,69
    /dzień
Anita Czupryn

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.