Jak uciszyć ks. Międlara [komentarz]
Mimo zakazu wypowiedzi w mediach, ks. Jacek Międlar znów uaktywnił się z jadem.
Tym razem zwyzywał posłankę Joannę Scheuring-Wielgus: „Konfidentka, zwolenniczka zabijania (aborcji) i islamizacji. Kiedyś dla takich była brzytwa! Dziś prawda i modlitwa?” Posłanka, podobnie jak w kilku innych przypadkach, gdy została „opluta”, złożyła zawiadomienie do prokuratury. Ksiądz nie wystraszył się prawnych konsekwencji. Zamieścił też na Twitterze zdjęcie unijnej komisarz Elżbiety Bieńkowskiej z ogoloną głową i opublikował film, w którym mówi o „żydo-masońskim imperializmie”.
Najgorsze jednak jest to, że ma wielu naśladowców, którzy uważają go za „duchowego ojca” w sprawach kraju. Próby uciszania księdza odbierają jak atak na siebie, a co bardziej nierozgarnięci w literze prawa - jako atak na wolność słowa.
Zakaz wypowiadania się przez ks. Międlara został wydany po tym, jak wygłosił kazanie na nabożeństwie poprzedzającym marsz w ramach obchodów rocznicy ONR w Białymstoku. Ksiądz nazwał wtedy narodowo-katolicki radykalizm „chemioterapią dla ogarniętej nowotworem złośliwym Polski”. Niestety, nic sobie nie robi z nakazu milczenia. I trudno się dziwić, że znów rzuca błotem, skoro jego starszy kolega ojciec Tadeusz Rydzyk wielokrotnie lżył osoby publiczne, za co nie spotkały go żadne konsekwencje. Może też bezkarnie mówić bzdury w swojej telewizji, jak ostatnio: „Nieraz sobie myślę, że gdybym te lata studiów w seminarium poświęcił na zrobienie jakiejś specjalizacji na medycynie, to jaka kasa by później była. Żyłbym sobie zupełnie swobodnie. A tak to co...żebrze człowiek” - powiedział ksiądz, który zebrał na swoją działalność miliony, a na liście tygodnika Wprost zajął kilka lat temu 87. miejsce jako jeden z najbogatszych Polaków.
Za obrażanie i kłamstwa ci księża nie tyle powinni mieć zakaz wypowiadania się, który nic nie da, ale obaj powinni zapłacić grzywnę. Po publicznym procesie w świetle kamer.