Jak to było z wyjazdem pracowników kożuchowskiego "Zamku" do Czech
Czy pracownicy polskiego zamku z Kożuchowa byli na czeskim zamku pijani? Tak twierdzą polscy turyści. Ale alkomatów nikt nie używał.
- Jestem zbulwersowana. Ludzie z instytucji reprezentującej kulturę powinni świecić przykładem, a oni nie byli w stanie nawet dokończyć zwiedzania gdyż zostali wyproszeni przez ochronę. Gdyby to był prywatny wyjazd nic bym nawet nie powiedziała, ale gdy pomyślałam sobie, że za nasze publiczne pieniądze ktoś sobie jedzie i tak się reprezentuje, to dla mnie jest to karygodne – grzmi Jolanta Dylewska, która tego samego dnia razem z pracownikami CK „Zamek” w Kożuchowie miała zwiedzać zamek Frýdlant. – Było widać, że ta wycieczka jest pod wypływem alkoholu. Dwóch panów prowadzono pod pachy, więc po co było tam wchodzić, skoro i tak nic nie zobaczyli – mówi z oburzeniem mieszkanka Góry na Śląsku.
– Było to żenujące i wstyd mi było, że jestem Polakiem. Kasjer i przewodnik zaproponowali nam, abyśmy poczekali na inną grupę, gdyż ta ze względu na swój stan na pewno do końca nie dojdzie – relacjonuje przebieg wydarzeń Jarosław Gąsior z wielkopolski.
Zarówno J. Gąsior, jak i J. Dylewska nie wiedzieliby skąd jest wycieczka, gdyby nie słowa dyrektor „Zamku” – To są moi podwładni i przyjechaliśmy tu obejrzeć zamek, aby porównać eksponaty – miała powiedzieć Urszula Stochel-Matuszak.
Fakt, że tego dnia pracownicy „Zamku” byli w Czechach i zwiedzali Zamek Frýdlant potwierdza dyrektorka CK „Zamek”. Przebieg opisanych wydarzeń przedstawia natomiast zupełnie inaczej niż dwójka turystów – Ktoś nas bardzo mocno chce oczernić. To jest wierutna bzdura. Rzeczywiście, to był wyjazd integracyjny, refundowany z funduszu socjalnego, w czasie którego byliśmy na obiedzie, gdzie wypili po kuflu piwa, ale żaden z naszych pracowników nie zachowywał się nieodpowiednio. Całe zamieszanie wywołała przewodniczka, która nie potrafiąc odpowiedzieć na żadne z naszych pytań doprowadziła do sytuacji, która była dla nas przykra i żenująca. Od początku była dla nas niemiła, kierując w naszą stronę groźby. Być może postronne osoby słyszały rzucane pod naszym adresem obelżywe stwierdzenia, które od początku do końca są nieprawdziwe. Cała sprawa jest wyssana z palca i niepotrzebnie rozdmuchana. Przykro mi jest, że w taki sposób potraktowano grupę osób, która pojechała tam zdobyć wiedzę, a dostała nauczkę – mówi Urszula Stochel-Matuszak.
Czesi zdaniem dyrektora „Zamku” mieli krzyczeć na uczestników wycieczki z Kożuchowa, a jeden z pracowników zagroził nawet wezwaniem policji. Gdy szefowa kożuchowskiej placówki nie zaprotestowała, wycofał się z tego co wcześniej powiedział.
W zapytaniu przesłanym drogą mailową o to, czy personel kożuchowskiego Centrum Kultury był pod wpływem alkoholu i zachowywał się nieprzyzwoicie Marcin Moskal z czeskiego zamku odpowiada: „Zajście, które miało miejsce, zostało przez nas załatwione na miejscu i nie mamy dalszej potrzeby wracania do tej sytuacji. Polacy tworzą największą grupę obcokrajowców odwiedzających nasz zamek i zawsze staramy się by byli zadowoleni z naszych usług. Niestety, czasami występują jakieś problemy, które staramy się maksymalnie minimalizować” – pisze pracownik Zamku Frýdlant.