Jak po „socjal”, to tylko do Przemyśla
Pracownicy instytucji pomocowych sugerują, że taka skala wydatków socjalnych w Przemyślu może być efektem wyłudzeń i nadużyć ze strony beneficjentów lub też nieskutecznej kontroli organów przyznających świadczenia.
Dane statystyczne za 2015 rok mówią, że z budżetu Przemyśla wydano na dodatki mieszkaniowe 1,7 procent rocznego przychodu. Także w liczbach bezwzględnych to porażające sumy - 5,5 mln zł. Dla porównania - trzykrotnie liczniejszy Rzeszów w 2015 wydał na dodatki mieszkaniowe 5,7 mln zł. Nieco mniejsze od Przemyśla Krosno - zaledwie 827,2 tys. zł. A Tarnobrzeg - 1,7 mln zł.
Skąd takie zróżnicowanie? Pracownicy instytucji pomocowych sugerują, że taka skala wydatków socjalnych w Przemyślu może być efektem wyłudzeń i nadużyć ze strony beneficjentów lub też nieskutecznej kontroli organów przyznających świadczenia.
Kryteria przyznawania dodatków mieszkaniowych są ściśle określone ustawą: dostają je ci, którzy mają niską średnią dochodów w gospodarstwie domowym albo ci, którzy udokumentują, że powierzchnia mieszkalna na jednego lokatora jest niższa niż dopuszcza ustawodawca.
To jednak nie tłumaczy, dlaczego Przemyśl w 2015 r. zaakceptował niemal 23 tys. wniosków swoich mieszkańców o dodatek, a trzykrotnie większy Rzeszów - 29,5 tys. Dlaczego średnio na jeden wniosek przemyślanina budżet miasta wypłacił 241 zł, a budżet Rzeszowa na jeden wniosek 194 zł. Dla porównania: w Krośnie to było 137 zł, w Tarnobrzegu 165 zł. Czy przemyślanie zarabiają znacznie, znacznie mniej niż krośnianie i tarnobrzeżanie? Statystyki mówią, że tak nie jest.
Tajemnice tych dysproporcji wyjaśnia jeden z pracowników MOPS w Tarnobrzegu: wystarczy we wniosku o dodatek zaniżyć średnią dochodu na lokatora, żeby „załapać się” na dodatek. Albo formalnie „pomnożyć” liczbę lokatorów w gospodarstwie domowym tak, by „załapać się” na kryterium powierzchni życiowej w lokalu. Albo zastosować we wniosku oba nadużycia. Jeśli nikt nie weryfikuje danych we wniosku albo weryfikuje nierzetelnie, oszustwo będzie skuteczne.
Że tego rodzaju przypadki mają miejsce, potwierdza Jolanta Matys, dyrektor Miejskiego Ośrodka Pomocy w Krośnie.
- Mieliśmy przypadek, że jeden z wnioskodawców fikcyjnie wynajął od krewnych mieszkanie i ubiegał się o dodatek - tłumaczy. - Nasi pracownicy zweryfikowali te dane, o dodatku nie mogło być mowy.
O ile stosunkowo łatwo jest zweryfikować liczbę lokatorów w mieszkaniu, o tyle poziom dochodów na członka rodziny już nie tak łatwo, a i na podstawie kryterium dochodowego można otrzymać dodatek mieszkaniowy z budżetu samorządu. Wystarczy, że nie wykaże się dochodów nieudokumentowanych, choćby z pracy „na czarno” lub innych źródeł. W przygranicznym Przemyślu o taki nieudokumentowany dochód nie jest trudno.
- Poziom wydatków na dodatki mieszkaniowe w Przemyślu spada, przed kilku laty zadania z tym związane przeniesiono z urzędu miasta do MOPS - tłumaczy Tomasz Baran, dyrektor tej instytucji. - Niemniej jednak przeanalizujemy te dane.