Wielkie rozczarowanie. Tak w wielkim skrócie można podsumować występ Stelmetu BC w finałowym meczu Pucharu Polski z Rosą Radom przegranym 64:74.
Rozczarowanie nie wynika tylko z przegranej, bo przecież nie można stale zwyciężać, a ekipa z Radomia to czołowy, głodny sukcesów zespół naszej ekstraklasy. Chodzi o styl tej porażki, a ten był fatalny.
Nasz zespół niemal w całości wyglądał tak jakby po bardzo ładnym zwycięstwie w półfinale z Anwilem Włocławek wziął udział w jakiejś ostrej imprezie. Piłka wypadała nam z rąk, nie mogliśmy trafić do kosza, nawet z otwartych pozycji. Nie potrafiliśmy nic z robić z agresywną obroną Rosy, której przecież można było się spodziewać. Byliśmy ospali, nieożywieni, wczorajsi. Nieskuteczność w wykonaniu mistrzów Polski była zastraszająca. Mieliśmy 29 proc. celności rzutów z gry (18 trafień na 62 próby). Rosa w tym elemencie była zdecydowanie lepsza bo miała 40,4 proc. (21/52).
Dramatycznie wyglądało to jeśli chodzi o rzuty za trzy punkty. Na 34 próby trafiliśmy sześciokrotnie - 17,6 proc. Rosa 23 razy rzucała i dziewięciokrotnie piłka wpadała do kosza - 39,1 proc. Byliśmy nieco lepsi za dwa - 42,9 proc. (12/28). Rosa miała 41,4 (12/29). Z wolnych byliśmy wyraźnie lepsi bo zepsuliśmy tylko jeden rzut - 22/23 (95,7 proc.), a Rosa aż sześć - 23/29 (79,3 proc.). Jeśli chodzi o zbiórki to minimalnie lepszy był Stelmet BC 35:34. Naszą słabość w tym meczu obrazują asysty, bo mieliśmy ich zaledwie dziewięć przy 14 rywali. Strat mieliśmy nieco mniej bo 13, przy 15 Rosy.
Przyjechaliśmy tutaj dać z siebie wszystko
Fatalnie jeśli chodzi o skuteczność wyglądają indywidualnie statystyki zielonogórzan. Łukasz Koszarek próbował zdobyć punkty dziewięciokrotnie (siedem razy za dwa i dwukrotnie za trzy) i nie trafił ani razu! Mateusz Ponitka sześć razy rzucał zza linii 6,75 m, zawsze bezskutecznie. Ogółem miał bilans 2/13. Dee Bost 2/7, Vlad Sorin Mooldoveanu i Karol Gruszecki po 3/7. Jeśli więc czołowi zawodnicy totalnie nie trafiali do kosza to jak mogliśmy wygrać to spotkanie? Co było bardzo dziwne na parkiet ani razu nie wyszedł Szymon Szewczyk. Skoro jego koledzy totalnie pudłowali to może on przełamałby tę niemoc? Reasumując i doceniając sukces Rosy, zresztą pierwszy tego klubu w historii (dotąd dwukrotnie w lidze była tuż za podium), trzeba sobie jasno o otwarcie powiedzieć, że przy zwykłej średniej skuteczności zielonogórzan Rosa nie wygrałaby tego spotkania.
- Gratulacje dla Rosy za wygranie Pucharu Polski - powiedział trener Stelmetu Saso Filipovski. - Przyjechaliśmy tutaj dać z siebie wszystko. Myślę, że obrona była solidna, ale nie mieliśmy dobrej skuteczności. Byliśmy profesjonalistami i chcieliśmy zagrać ten puchar na 100 procent.
- To był dla nas świetny weekend w Dąbrowie Górniczej - podsumował zawodnik Rosy Torey Thomas. - Poprawiliśmy kilka rzeczy po pierwszym meczu tutaj. Jestem bardzo szczęśliwy z wygrania Pucharu Polski. To jest ogromne i historyczne osiągnięcie dla całego Radomia.
Dodajmy że MVP całego turnieju w Dąbrowie Górniczej został kolega klubowy Thomasa C.J. który w trzech meczach zdobył 57 punktów. Warto też przypomnieć, że Rosa to klub który na polskiej arenie w tym sezonie pokonał nad już drugi raz. Po raz pierwszy stało się to w lidze w grudniu kiedy Rosa pokonała Stelmet 88:86. Trzecim zespołem któremu w tym sezonie ulegliśmy jest... ostatni w tabeli Start. W Lublinie także w grudniu 78:82. Ale przegrany puchar to już historia. Jutro Stelmet staje przed bardzo trudnym zadaniem podejmując w 1/8 Pucharu Europy Unics Kazań. Do tematu wrócimy.