Jak pani Chutnik w mieście wielką burzę wywołała
- Nie mam zamiaru wywoływać awantury, bo bardzo lubię biblioteki i szanuję osoby tam pracujące - mówi Sylwia Chut-nik i obraca sprawę w żart.
Wydawać by się mogło, ot, zwykłe spotkanie. Sylwia Chutnik, pisarka, kulturoznawczyni, feministka. Wydała jakiś czas temu książkę pt. „W krainie czarów”. 17 marca w sulechowskiej bibliotece miejskiej miała na ten temat porozmawiać z mieszkańcami. Miała. Jednak nie porozmawia. Bo spotkanie zostało nagle odwołane. Dlaczego?
- Dostałam kilka dni temu maila od agencji, która zajmowała się serią spotkań organizowanych przez Wojewódzką Bibliotekę w Zielonej Górze. W mailu była taka informacja: „Planowane spotkanie z panią Sylwią wzbudziło wiele kontrowersji wśród przedstawicieli miejscowych władz. Są mocne naciski z urzędu miasta, by spotkanie odwołać. Dyrektorka jest zmuszona to zrobić” - powiedziała nam Sylwia Chutnik, cytując całą informację. I zaczęła się zastanawiać, jakie to mogą być kontrowersje... Na swoim blogu, w formie żartu, opublikowała nawet kilka powodów, które jej zdaniem mogły mieć wpływ na decyzję władz miasta. - Bo skończyłam Gender Studies, a jak wiemy dżender równa się sojowa latte. Bo Sulechów woli zielone grzywki od różowych. Bo publikuję w „Polityce” i „Gazecie Wyborczej”, co oznacza resortowość przynajmniej z pięć pokoleń wstecz oraz teczki w kisz-czakowej szafie. Bo jestem feministką, co w ogóle nie wymaga już rozwijania.
Pod wpisem od razu rozpętała się burza zaskoczonych decyzją czytelników, w tym także mieszkańców Sulechowa. - Jesteśmy oburzeni odwołaniem spotkania autorskiego z Sylwią Chutnik w naszej bibliotece. Uważamy, że jedną z głównych funkcji bibliotek jest bycie forum debaty publicznej, a cenzura prewencyjna spotkań z autorami sprzeniewierza się tej misji. Domagamy się zmiany tej decyzji i zorganizowania na nowo odwołanego spotkania - pisali jedni. Inni porównywali decyzję o odwołaniu do praktyk rodem z PRL. Oberwało się głównie burmistrzowi Ignacemu Odważnemu, który, zdaniem niektórych, zbytnio sobie wziął do serca słowo „władza” i stara się myśleć za innych. Słowa krytyki padły również pod adresem Teresy Zawalnej, dyrektorki biblioteki.
Dyrektorkę poprosiliśmy o wyjaśnienie, czy odwołanie spotkania z Sylwią Chutnik było rzeczywiście spowodowane naciskami ze strony władz. - To była moja samodzielna decyzja. Nie było żadnych nacisków - wytłumaczyła T. Zawalna, dodając, że powodem odwołania spotkania były względy finansowe. - Koszt tego spotkania okazał się zbyt wysoki. Miał wynieść 1.500 zł. Instytut Książki nie podjął decyzji, czy nam te koszty zrefunduje. Poza tym nie będę ukrywać, że komentarze samych mieszkańców na temat spotkania z panią Sylwią były bardzo różne...
Rada miasta również stanowczo zaprzecza jakimkolwiek naciskom. - Nie wiem nic o naciskach. Nie było też żadnego spotkania radnych w tej sprawie - tłumaczy przewodniczący rady Stanisław Kaczmar. Dodaje jednak, że gdyby to zależało od niego, byłby przeciwny wizycie pani Chutnik w Sulechowie. Dlaczego? - Bo jest osobą kontrowersyjną - oznajmił.
Ignacy Odważny całą aferę skwitował gromkim śmiechem. - Kiedy w środę rano przeczytałem te wszystkie komentarze, oczy ze zdziwienia przecierałem! Ktoś z ratusza blokował spotkanie? Uśmiałem się po pachy. Teresa Zawalna jest osobą kompetentną. Nikt nie narzuca jej, z kim ma rozmawiać, kogo zapraszać. W sulechowskiej bibliotece bywali autorzy różnych opcji, przekonań, nierzadko kontrowersyjni. Sam byłem na jednym z takich spotkań z księdzem Adamem Bonieckim. Z tego co wiem, powodem odwołania spotkania były zbyt duże wymagania finansowe. Skwituję to tak: pomysłów na darmową reklamę jest dzisiaj bardzo dużo.