Jak na przestrzeni lat zmieniło się życie seksualne Polaków [ROZMOWA]
O tym, jak na przestrzeni lat zmieniło się życie seksualne Polaków i czy faktycznie zrobiliśmy w tej sferze krok naprzód, rozmawiamy z seksuologiem i psychologiem Krzysztofem Koroną.
Na ekranach kin „Sztuka kochania” - historia Michaliny Wisłockiej, lekarki i autorki bestsellerowego poradnika, dzięki któremu o życiu seksualnym Polaków zaczęto mówić bardziej otwarcie. Jak bardzo pod względem seksualnym różni się świat Wisłockiej od współczesnego?
Wisłocka w swojej książce mówiła Polakom o tym, jak należy uprawiać seks. Dzięki niej i innym naukowcom dziś już wiele na ten temat wiemy, ale borykamy się z innym, według mnie chyba groźniejszym problemem - nie wiemy, kto ma rację. Współczesny Polak nie sięga w pierwszej kolejności do książek, lecz „googluje”, szuka odpowiedzi w internecie. Tam spotyka się z wypowiedziami nie tylko specjalistów, lecz także pseudoekspertów oraz stronami pornograficznymi, na podstawie których tworzy wyobrażenia na temat tego, jak powinno wyglądać satysfakcjonujące życie seksualne. Żyjemy w śmietniku informacji, w którym znajdujemy ważne treści, chroniące nasze życie społeczne i seksualne, jak i totalne bzdury, wprowadzające nas w dezorientację. W grę wchodzi także nauka i religia - co innego mówi ksiądz, co innego lekarz czy seksuolog. W efekcie zachowaniem seksualnym współczesnego Polaka steruje lęk, bo sam nie wie, czy dokonuje prawidłowych wyborów, jeśli chodzi o zaspakajanie potrzeb seksualnych.
A co z lekcjami wychowania do życia w rodzinie w szkole? Czy nie ich zadaniem jest między innymi profesjonalna edukacja seksualna?
Taka była może i idea, ale te lekcje w wielu szkołach są niewłaściwie prowadzone. Gdy słyszę pomysły, by oduczać na nich dzieci masturbacji, to mam wrażenie, że znów żyję w epoce średniowiecza. Skąd młodzież ma wiedzieć, że to naturalna potrzeba człowieka, jeśli na lekcjach będzie się im wpajać coś zupełnie innego?
Może warto ich odesłać do poradnika Wisłockiej?
Myślę, że w pierwszej kolejności warto odesłać do niego rodziców, którzy powinni rozmawiać ze swoimi dziećmi na temat seksu. Nie chodzi mi o rozważania natury filozoficznej, lecz o przekazywanie konkretnych, opartych na medycznej wiedzy informacji, jak zabezpieczać własne życie seksualne i się w nim spełniać. Wisłocka prostowała niewiedzę w prosty sposób, pokazała Polakom, w jaki sposób należy jeść, posługując się nożem i widelcem. Rodzice muszą zrobić to samo względem swoich dzieci.
Z Pana wypowiedzi wynika, że z naszą świadomością seksualną wciąż kiepsko. Ale z drugiej strony trudno nie zauważyć pozytywnych zmian - antykoncepcja zaczęła być już powszechną metodą zapobiegania ciąży, którą faktycznie się stosuje.
Owszem stosuje się, ale jednak nadal z wyrzutami sumienia. W swoim gabinecie niejednokrotnie miewam do czynienia z kobietami, które cierpią na nerwicę eklezjogenną. Po spowiedzi są niesamowicie obciążone moralnie, bo uprawiając seks z mężem z zabezpieczeniem, popełniają grzech. Stosowanie antykoncepcji ze świadomością popełnionego grzechu wielu odbiera przyjemność z samego stosunku, a tym samym nie wspiera budowania erotycznej więzi małżeńskiej, która jest niezwykle ważna w zdrowej relacji w związku. Podobnie destrukcyjny wpływ ma strach przed ciążą - kobiety nie będą czerpać satysfakcji ze zbliżenia, jeśli są skoncentrowane na myśli: „żebym tylko nie była w ciąży”. Ale tu znów wracamy do wszechobecnej atmosfery lęku i strachu, która paraliżuje nasze społeczeństwo przed spełnieniem w sferze seksualnej.
Diagnoza nie jest optymistyczna.
Niestety, jesteśmy obecnie bardziej zagubieni niż w czasach Wisłockiej. Widać to nawet w drastycznym wzroście rozwodów. I to się nie zmieni, dopóki nie odbierze się głosu pseudospecjalistom i będzie przyzwolenie na niefachową wiedzę.