Jak Konrad, 13-latek z Szudziałowa, został strażakiem
Zaczęło się od bajek o Strażaku Samie i zabaw samochodami gaśniczymi. Z czasem przerodziło się to w pasję. Do tego stopnia, że dziś 13-latek każdą wolną chwilę spędza w miejscowej remizie marząc o momencie, gdy najpierw zostanie druhem OSP, a potem też zawodowym strażakiem.
Słyszę syrenę, przebieram się w mundur, wsiadam do samochodu gaśniczego i jadę na akcję. To jest moje największe marzenie, które mam nadzieję, że ziści się już za pięć lat. Wtedy będę mógł wstąpić w szeregi Ochotniczej Straży Pożarnej. Choć prawda jest taka, że już dziś czuję się strażakiem - mówi Konrad Maliszewski z Szudziałowa w pow. sokólskim.
Ma dopiero niespełna 13 lat, a już dobrze wie, co chce robić w dorosłym życiu. - Po podstawówce - liceum mundurowe, a po zdaniu matury jakaś wyższa szkoła pożarnicza, po ukończeniu której będę mógł pracować jako zawodowy strażak w komendzie w Sokółce. Będę też oczywiście jednocześnie ochotnikiem, tu w Szudziałowie - jednym tchem wylicza swoje plany.
Strażą pożarną interesował się już jako kilkulatek. Jak większość dzieci w tym wieku, z wypiekami na twarzy śledził przygody bajkowego bohatera Strażaka Sama. Zaczytywał się też w kultowej książce Czesława Janczarskiego „Jak Wojtek został strażakiem”, opowiadającej historię chłopca, który chciał zostać strażakiem i mu się udało.
- Większość dzieci z czasem z tego wyrasta, ale we mnie ta pasja coraz bardziej się rozwijała. Myślę, że dużą zasługę w tym ma dobry znajomy naszej rodziny - Wojtek, który jest już zawodowym strażakiem, a z którym jako przedszkolak, ale też później uczeń, często przychodziłem pod remizę. To on mi dużo rzeczy pokazywał, tłumaczył. Podtrzymywał we mnie tę pasję - opowiada.
Gdy słyszy syreny, serce mocniej bije
Trudno nie było, bo szudziałowską remizę ma niemal na wyciągnięcie ręki. Z domu to zaledwie 200 metrów. Nawet będąc w szkole, cały czas może śledzić, co się w niej dzieje, bo remiza jest dokładnie naprzeciwko budynku.
- Okna jego klasy wychodzą akurat na remizę, a Konrad siedzi przy oknie. Z opowieści nauczycieli wiem, że czasem, gdy zawyją syreny alarmowe, to Konrad aż podrywa się z krzesła, jakby chciał biec na akcję. Dopiero po chwili dociera do niego, że jest w szkole, przeprasza i wraca na miejsce - mówi pani Jowita, mama 13-latka.
- Zawsze jak słyszę syrenę, to serce zaczyna mi mocniej bić. Staram się wtedy pobiec do remizy. O ile oczywiście mogę - dodaje Konrad.
Gdy kończy lekcje i wychodzi ze szkoły, z reguły kieruje się właśnie do remizy. - Jeśli jest otwarta, zawsze tam idę. Pomagam np. w myciu samochodu, podglądam, co robią strażacy, dopytuję o wiele rzeczy. Bycie tutaj sprawia mi wielką frajdę, prawdziwą radość.
Nie ukrywa, że wielką rolę w pielęgnowaniu jego pożarnicznej pasji odgrywają sami ochotnicy.
- Są bardzo przyjaźnie nastawieni. Nigdy mnie nie przeganiają, nie odtrącają. Mam wrażenie, że cieszą się, że ktoś młody interesuje się tym, co robią. Czuję, że traktują mnie poważnie. To naprawdę ważne, bo mam kontakt z takimi pasjonatami jak ja z innych części Polski i wiem, że bywają sytuacje, że mimo szczerych chęci, nie są tak ciepło traktowani i przyjmowani jak ja - dodaje chłopiec.
Prawdziwym druhom pomaga, jak może. W zasadzie, nie ma takiej rzeczy, na którą ochotnicy mu nie pozwalają. Oczywiście w ramach zdrowego rozsądku i przy zachowaniu bezpieczeństwa.
- Ostatnio była taka sytuacja, że strażacy wyjechali na akcję i drzwi remizy nie zasunęły się do końca. To zostałem na miejscu i pilnowałem, żeby nikt nie wszedł do środka, niczego nie zabrał - opowiada Konrad.
Oznaczenia i skróty ma w małym palcu
Choć pełnoprawnym druhem jeszcze nie jest, to ma już swój czarny mundur. - To tzw. mundur koszarowy, który zakłada się np. na festyny. Buty, koszulkę i naszywkę z logo jednostki dostałem od OSP, ale mundur, czapkę oraz naszywkę z imieniem i nazwiskiem sam już kupiłem.
- To wcale nie jest jego pierwszy mundur - wtrąca ze śmiechem pani Jowita. - Od przedszkolaka na wszystkie bale przebierańców zawsze przebierał się za strażaka. A o tym, jak bardzo mundur dla Konrada jest ważny, może świadczyć to, że nie wisi w szafie, ale w centralnym miejscu jego pokoju na ścianie.
Dzięki obecności w remizie „od zawsze”, jego poziom wiedzy fachowej o straży pożarnej jak na tak młody wiek, jest naprawdę imponujący.
- Znam stopnie, wyposażenie, wszystkie skróty, oznaczenia. Np. skrót GCBA 5/32 oznacza ciężki samochód ratowniczo-gaśniczy, który ma zbiornik o pojemności 5000 litrów wody oraz 500 litrów na środek pianotwórczy, a także autopompę o wydajności 3200 litrów na minutę - wylicza chłopiec.
Doskonale zna też np. średnice węży gaśniczych i wie, który do czego może służyć.
- W-25 używany jest głównie do szybkiego natarcia i jest przymocowany na stałe. W-52 jest z kolei używany głównie przez roty. W-75 do tankowania samochodów oraz podłączenia rozdzielacza z nasadą autopompy. A W-110 jest używany jako wąż tłoczny oraz jako wąż ssawny do zasysania wody ze zbiornika wodnego, np. basenu lub jeziora - wylicza jednym tchem.
Zdaje sobie sprawę, że ma już sporą wiedzę, ale jednocześnie jest świadomy tego, że musi się jeszcze bardzo dużo nauczyć.
Z aparatem odwiedził kilkanaście jednostek
Swoje zainteresowanie strażą pożarną od niedawna łączy z kolejną pasją - fotografią. Na razie robi zdjęcia telefonem ustawionym na statywie, ale już niedługo zamieni go na bezlusterkowca. - Fotografuję samochody strażackie, wyposażenie, kręcę też filmiki np. z wyjazdów strażaków na akcje ratunkowe.
Sesje zdjęciowe wykonał już w kilkunastu jednostkach w powiecie sokólskim. Odwiedził też jednostkę w Dąbrowie Białostockiej oraz ostatnio komendę powiatową Państwowej Straży Pożarnej w Sokółce.
- Wszędzie jestem ciepło przyjmowany. Słyszę od strażaków słowa pochwały, że mam taką pasję, że interesuję się ich pracą, że chcę kiedyś do nich dołączyć. Wiem, że doceniają to, że zamiast siedzieć przed komputerem, wolę do nich przyjechać, coś zobaczyć, czegoś się dowiedzieć - mówi Konrad.
Do sesji zdjęciowych i nagrań wideo podchodzi bardzo profesjonalnie. Specjalnie na tę okoliczność stworzył kilkunastozdaniową formułkę - podanie, w której opisuje kim jest, jaką ma pasję i dlaczego chce wykonać zdjęcia.
Gotowy szablon rozsyła do szefów lokalnych jednostek OSP. W zasadzie zawsze dostaje zgodę na wykonanie sesji. Strażacy nie tylko udostępniają mu remizę, ale też np. wyjeżdżają samochodami na zewnątrz i włączają syreny. Wszystko po to, aby zrobił wszystko jak najlepiej.
- Można powiedzieć, że jestem niejako reżyserem. W głowie mam wizję, jak to ma wyglądać. Mówię strażakom, jakie ujęcia chcę wykonać, gdzie mają ustawić samochody, a oni bardzo chętnie ze mną współpracują - podkreśla Konrad.
W najbliższych planach ma jeszcze sesje w kilku remizach, a także w komendzie wojewódzkiej w Białymstoku. - To, kiedy je zrobię, w dużej mierze zależy od mamy, bo musimy się zgrać, żeby tam razem dojechać - mówi ze śmiechem.
Mama dodaje z kolei, że nigdy nie przypuszczała, że zabawa strażackimi samochodzikami przerodzi się w tak wielkie zamiłowanie do służby pożarniczej. - Cieszę się, że to wszystko idzie w takim kierunku. Ta cała pasja mocno odmieniła Konrada. Zwłaszcza, gdy poczuł się poważnie traktowany przez druhów. Sam dzięki temu spoważniał, wydoroślał, rozważnie do wszystkiego zaczął podchodzić. Jestem z niego bardzo dumna - kończy pani Jowita.