Jagiellonia Białystok - Piast Gliwice 2:0. Jaga znowu na fotelu lidera
Żółto-czerwoni nie zwalniają tempa. W sobotę nie dali cienia wątpliwości kto jest lepszy wygrywając z Piastem Gliwice 2:0
Piłkarze Jagiellonii Białystok powoli przyzwyczajają kibiców, że przerwy przeznaczone na występy reprezentacji Polski spędzają w fotelu lidera. Jednak żeby teraz tak się stało żółto-czerwoni nie tylko musieli pokonać Piasta Gliwice, ale także liczyć na potknięcie dotychczasowego numeru „1” - jedenastki Lechii Gdańsk. Szczęście dopisało. Podopieczni trenera Michała Probierza bardzo pewnie pokonali „Piastunki” 2:0, a Lechia zremisowała z Pogonią Szczecin 1:1.
Mecz z Piastem był kolejnym pokazem siły żółto-czerwonych. Białostoczanie absolutnie zdominowali swojego rywala i powinni wygrać wyższym wynikiem niż 2:0.
Pierwszego gola żółto-czerwoni zdobyli, gdy w pole karne Piasta posłał piłkę były gracz zespołu z Gliwic Konstantin Vassiljev. Futbolówkę przyjął na pierś Fedor Cernych, ale odskoczyła ona i trafiła do Tarasa Romanczuka. Ukrainiec świetnie się obrócił i z bliskiej odległości wpakował piłkę do siatki rywala.
Białostoczanie z łatwością tworzyli sobie dogodne sytuacje do zdobycia goli, ale w bramce Piasta doskonale spisywał się Jakub Szmatu-ła. Golkiper z Gliwic świetnie bronił strzały Piotra Tomasika oraz Ivana Runje.
W drugiej części sobotniego spotkania inicjatywa nadal była stronie białostoczan. Jednak bramki nie padały, a groźnie uderzali na bramkę Piasta Fedor Cernych, Jacek Góralski i Vassiljev. Raz na przeszkodzie stanęła poprzeczka, gdy z rzutu wolnego ładnie uderzył wyróżniający się piłkarz w Jadze Piotr Tomasik.
Piast był bezradny i przez 90 minut oddał zaledwie jeden niegroźny zresztą strzał na bramkę Mariana Kelemena. W samej końcówce meczu Jagiellonia przypieczętowała wygraną zdobyciem drugiego gola. Po kontrze i podaniu Romanczuka akcję wykończył Przemysław Frankowski, dla którego była to pierwsza bramka strzelona w tym sezonie na własnym boisku.
Teraz w rozgrywkach Lotto Ekstraklasy nastąpi dwutygodniowa. Wielu piłkarzy Jagi rozjedzie się, by reprezentować barwy swoich narodowych drużyn. My będziemy trzymać kciuki za dostąpienie honoru gry w drużynie Polski przez Jacka Góralskiego.
Jagiellonię zobaczymy zaś w piątek 18 listopada (godz. 20.30), gdy na Stadionie Miejskim zagra z Legią Warszawa. Do końca roku żółto-czerwoni w Lotto Ekstraklasie zagrają oprócz spotkania z Legią jeszcze cztery mecze: z Ruchem Chorzów (wyjazd), Lechem Poznań (dom), Arką Gdynia (wyjazd) i Wisłą Płock (dom).
NA PLUS
Taras Romanczuk
Ukrainiec nie dość, że strzelił niezwykle ważną bramkę, która pozwoliła białostoczanom przejąć pełną kontrolę nad meczem, to jeszcze zaliczył piękną asystę przy golu Przemysława Frankowskiego. Defensywny pomocnik Jagi od początku rozgrywek prezentuje się bardzo solidnie. Doskonale wie kiedy i w jaką strefę posłać futbolówkę. Oprócz tego znakomicie radzi sobie w pojedynkach powietrzynych. W meczu z Piastem znów był utrapieniem rywali w tym elemencie. Nie dziwi, że zagraniczne kluby coraz częściej składają zapytania o Ukraińca.
NA MINUS
Frekwencja na trybunach
Z jednej strony 8260 widzów to i tak bardzo przyzwoity wynik w porównaniu do innych rozegranych spotkań 15. kolejki. Jednak, biorąc pod uwagę bardzo wysokie zainteresowanie meczami Jagiellonii na początku rozgrywek, to ta frekwencja z każdym meczem spada, mimo świetnej pozycji drużyny żółto-czerwonych w elicie. Być może na taki stan rzeczy ma wpływ niezbyt sprzyjająca aura. Niskie temperatury z pewnością zniechęcają fanów do przybycia na stadion. Miejmy nadzieję, że w starciu z Legią Warszawa w następnej kolejce, fani zjawią się licznie i poniosą Jagę do zwycięstwa.