W zamian za ulgi podatkowe Dublina międzynarodowe koncerny inwestowały w Irlandii, tworzyły miejsca pracy. Interes się kręcił. Ale te praktyki były sprzeczne z polityką UE i posypały się kary na winnych.
Od międzynarodowych spółek i koncernów do producentów gier wideo i walczących o uznanie muzyków - Irlandia przez całe dekady hojnie udzielała wszystkim czasowych zwolnień podatkowych.
Dzięki konkurencyjnej polityce podatkowej Dublina kraj ten przyciągnął do siebie setki zagranicznych firm. Szybko nastały boom na rynku nowych miejsc pracy zaowocował tym, że 22 procent pracowników sektora prywatnego znalazło zatrudnienie w ogromnych firmach należących do cudzoziemców.
Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie pewne ale. Otóż podatek dochodowy od osób prawnych wynosi w Republice Irlandii 12.5 proc i jest siódmym najniższym w Europie. Taka stawka pozwala artystom i ludziom pióra zarabiać do 50 tys. euro rocznie bez konieczności płacenia podatku. Menagement wyższego szczebla zarabiający w ciągu roku do pół miliona euro może 30 proc tej sumy wyłączyć z obowiązku płacenia podatku dochodowego. Filmowe i telewizyjne firmy producenckie mogą liczyć na jedne z najbardziej hojnych na świecie pakietów bodźców podatkowych.
Zwolennicy takiej polityki zapewniają, że zwolnienia podatkowe pomogły Irlandii między połową lat 90. a połową pierwszej dekady 2000 stworzyć boom gospodarczy, który przyniósł jej miano Celtyckiego Tygrysa. Gospodarka wzrastała wtedy w nieprawdopodobnym tempie aż dziesięć procent rocznie. Po 2008 roku sytuacja finansowa kraju uległa jednak odwróceniu. Rok później PKB zmniejszył się o 7 proc. Obecnie wzrasta w tempie najszybszym od 15 lat. Przyczyna leży w zwiększeniu popytu wewnętrznego i eksportu.
Najbardziej może kontrowersyjną formą zwolnienia podatkowego była aż do ubiegłego roku - wtedy wycofani się z niej pod naciskiem Unii Europejskiej i własnej opinii publicznej - procedura transferu dochodów nazywana „Double Irish”. Potężne międzynarodowe giganty, wykorzystując irlandzkie prawo podatkowe, mogły bez przeszkód przeksięgowywać dochody do i z filii zarejestrowanych w Republice Irlandii. W ten sposób unikano płacenia podatku. Później dochody rejestrowano państwie, które nie pobiera od nich żadnego podatku. Tak właśnie potężne korporacje - na przykład Google - „zaoszczędziły” miliardy euro.
Republika Irlandii nadal jednak zezwala wielkim przedsiębiorstwom międzynarodowym na transfer własności intelektualnej uprzednio zarejestrowanej w ich filiach w krajach nie pobierających podatków do filii na Zielonej Wyspie. Tutaj używa się tego mechanizmu do dogodnego dla danego przedsiębiorstwa zaniżania wysokości osiąganych dochodów. W przypadku Apple rząd Republiki Irlandii poszedł jesz dalej - zgodził się, by spółka mogła powoływać na terenie państwa „bezpaństwowe” centrale mogące bez konieczności płacenia podatku przyjmować większość dochodów ze sprzedaży jej produktów w krajach europejskich.
Decyzję w tej sprawie podjęto już w roku 1991, a potwierdzono ponownie w roku 2007. Powodem jej podjęcia była zapewne sugestia doradcy podatkowego amerykańskiego koncernu Apple, który miał powiedzieć, że spółka ta jest obecnie największym pracodawcą w regionie hrabstwa Cork. Jak się szacuje dzięki wielu inwestycjom tej właśnie firmy zatrudnieni w Irlandii znalazło ponad pięć i pół tysiąca pracowników.
Z dokumentów opublikowanych przez Komisje Europejską w 2014 roku wynika, ze doradcy spółki mieli zapewniać irlandzkiego fiskusa, że Apple dokonuje obecnie przeglądu swoich globalnych operacji. Wkrótce potem podpisano umowę.
We wtorek szef Apple Tim Cook oświadczył, że jest przekonany, iż jego firma wygra w sądzie apelację przeciw werdyktowi Komisji Europejskiej stwierdzającemu, że jest ona winna irlandzkiemu fiskusowi ponad 13 miliardów euro niezapłaconych podatków. Dodał, że Apple jest największym płatnikiem podatku w Irlandii, Stanach Zjednoczonych i na świecie. Przypomniał , że tylko W Republice Irlandii spółka zatrudnia prawie 6 tys. osób. Cook poinformował też, że będzie ona dalej tu inwestować i rozszerzać swoją działalność.
Po tym, gdy cały szereg zagranicznych firm inwestycyjnych oskarżono o oszukanie irlandzkich posiadaczy kredytów hipotecznych, irlandzcy komentatorzy ostatnio wypowiadają się przeciw polityce zwolnień podatkowych. Jeden z amerykańskich funduszy inwestycyjnych miał od zysku wynoszącego 4.5 mln dolarów zapłacić tylko tysiąc euro podatku.
Ukaranie Apple wywołało ogromne zainteresowanie, przede wszystkim z powodu jej wysokości. Zdaniem Komisji Europejskiej amerykański gigant otrzymał nielegalną pomoc od irlandzkiego rządu i teraz musi zwrócić pieniądze Dublinowi.
Chodzi o wyjątkowo niski podatek, jaki Apple płacił od sprzedaży swoich produktów w Europie, miał on być kilkanaście razy mniejszy od stawek stosowanych w Irlandii dla firm.
Wysokość kary zaskoczyła, ale w Brukseli od dawna mówiło się o konieczności przykładnego ukarania koncernów, które unikają płacenia podatków. Wymieniano m.in. Google czy Amazona.
Dochodzenie w sprawie Apple trwało trzy lata, kierowała nim unijna komisarz ds. konkurencji Margrethe Vestager. Wszystko wskazuje na to, że od decyzji Komisji Europejskiej odwoła się i Apple i rząd Irlandii. Ten ostatni zaprzecza, by traktował amerykańską firmę w wyjątkowy sposób.
Jeszcze przed ogłoszeniem decyzji amerykański Departament Skarbu określił Komisję Europejską „ponadnarodową władzą podatkową”.
Na początku roku prezes Apple Tim Cook był ostrożnym optymistą, jeśli chodzi o konflikt z Komisją Europejską. Już wtedy jednak zapowiedział, że po ewentualnej przegranej jego firma będzie się odwoływać.
Odwołanie od podobnej decyzji Komisji Europejskiej złożył już Fiat, któremu nakazano zwrot pomocy ze strony Luksemburga oraz Starbucks, ta sieć z kolei korzystała z podatkowych zwolnień Holandii.
Jeszcze niedawno w obronie Apple, a także Amazona oraz Fiata Chryslera występował amerykański Departament Skarbu, atakując Komisję Europejską za „szykanowanie” firm z USA. Uzyskanie przez Komisje Europejską od Apple zwrotu podatku oznaczałoby mniejsze wpływy do budżetu amerykańskiego.
Autor: Alex Mostrous, Aaron Rogan