Wszystko, co piszesz i wrzucasz do internetu, może być użyte przeciwko Tobie. Czy można się wypisać z globalnej sieci i żyć w błogiej nieświadomości?
Zdjęcia z imprez, fotografie z byłymi dziewczynami lub chłopakami, niewybredne komentarze - między innymi takie rzeczy, często z naszym udziałem, krążą w internecie i na portalach społecznościowych. Problem w tym, że kiedyś może przyjść moment, w którym zechcemy je usunąć, a nawet całkowicie zniknąć z sieci. I co wtedy? Możemy się naprawdę gorzko rozczarować, bo nawet jeśli usuniemy komentarz, to nie znaczy, że ktoś go sobie nie skopiował, że nie zapisał się gdzieś na serwerach i tylko czeka, żeby w nas uderzyć ze zdwojoną siłą.
Polacy internet pokochali, podobnie jak wszelkiej maści portale społecznościowe. Najpierw była Naszaklasa.pl, teraz niepodzielnie rządzi światowy gigant - Facebook. Co będzie za kilka lat? Nie wiadomo. Pewne jest natomiast, że miliony użytkowników wrzucają do sieci zdjęcia swoje i znajomych, licząc na „lajki”, komentarze i interakcję z ich strony. W okresie wakacyjnym rządzą oczywiście fotografie opalonych nóg nad morskim brzegiem, w zimie konieczne jest zdjęcie ze stoku - lans na całego. Im większe zainteresowanie naszych znajomych, tym lepsze mamy samopoczucie.
- I wszystko wyglądałoby bardzo fajnie, gdyby nie fakt, że w momencie, gdy udostępniamy nasze zdjęcie za pośrednictwem portalu społecznościowego, praktycznie tracimy nad nim kontrolę. Niemal każdy, łącznie z właścicielem portalu, może je skopiować i archiwizować, a w przyszłości je wykorzystać - mówi Kacper Kołaczyk, legniczanin, informatyk. - Wiele memów, czyli prześmiewczych obrazków, powstawało na podstawie czyjejś fotografii wrzuconej do sieci. Tak się zwykło mawiać, ale to jest prawda: internet po prostu nie zapomina - dodaje Kołaczyk.
Przy logowaniu się, praktycznie do każdego portalu społecznościowego, tworzeniu konta do forów czy innych portali, jesteśmy proszeni o zaakceptowanie regulaminu. Pytanie, ile osób ze zrozumieniem czyta ten dokument od deski do deski. A to właśnie on daje nam pewne uprawnienia, ale i cały szereg obowiązków. Co więcej, często udostępniając coś innym, pozwalamy jednocześnie właścicielowi portalu, z którego korzystamy, na swobodne dysponowanie treściami należącymi do nas lub są naszego autorstwa.
Jeden z pierwszych zapisów regulaminu na najpopularniejszym obecnie Facebooku jasno stanowi: „W przypadku treści objętych prawem własności intelektualnej (IP, ang. intellectual property), takich jak zdjęcia i filmy, użytkownik przyznaje nam poniższe uprawnienia zgodnie z wprowadzonymi przez siebie ustawieniami prywatności i ustawieniami aplikacji: użytkownik przyznaje nam niewyłączną, zbywalną, obejmującą prawo do udzielania sublicencji, bezpłatną, światową licencję zezwalającą na wykorzystanie wszelkich treści objętych prawem własności intelektualnej publikowanych przez niego w ramach serwisu Facebook lub w związku z nim (Licencja IP).
Licencja IP wygasa wraz z usunięciem przez użytkownika treści objętych prawami własności intelektualnej lub konta, o ile treści te nie zostały udostępnione innym osobom, które ich nie usunęły”.
Szukasz ciekawej pracy, ale od miesięcy bez oczekiwanego efektu? Łowcy głów rekrutujący dla największych koncernów omijają Cię szerokim łukiem? Lepiej sprawdź dobrze sieć pod kątem swojej osoby, zanim wyślesz kolejne CV.
- Internet to kopalnia wiedzy na temat kandydatów. Nasi zleceniodawcy szukają reprezentatywnych menedżerów, którzy będą wizytówką firmy. Szukają osób, które potrafią się zachować tak w czasie pracy, jak i poza nią. Z samego CV tego nie wywnioskujemy, ale po zdjęciach, do jakich można dotrzeć w sieci, już tak - mówi Martyna, legniczanka, która pracuje w firmie rekrutującej pracowników wyższego szczebla. - Nawet jeśli kandydat sam nie wrzucał do sieci swoich kompromitujących zdjęć, to często robią to za niego znajomi, po czym oznaczają go na fotografiach. I tak trafiamy na suto zakrapiane imprezy, a to tylko jeden z łagodniejszych przykładów - dodaje.
O ile dzisiejsi 40-50-latkowie nie mają w sieci wielu zdjęć ze swojej młodości, o tyle licealiści i studenci, czyli ci, którzy za kilka lat pracy będą szukać, mają nierzadko istną fotorelację całego swojego życia, począwszy od... łona swojej matki.
To właśnie oni będą mieli największe problemy, gdy uznają, że zechcą uporządkować internet pod swoim kątem.
Na pewno można w sposób znaczący wygasić swoją dotychczasową aktywność w sieci. Nie oznacza to jednak, że znikniemy zupełnie.
Wróćmy do Facebooka. Gdy uznamy, że mamy już dosyć oglądania zdjęć dzieci naszych znajomych, wszechobecnych kotów i zupełnie wypranych z jakichkolwiek emocji życzeń urodzinowych, możemy w końcu uznać, że miarka się przebrała i najwyższa pora coś z tym zrobić. Opcje mamy dwie: dezaktywować nasze konto na pewien określony czas lub zupełnie je usunąć.
I tak w pierwszym przypadku nasze konto zostaje niejako uśpione. Inni użytkownicy nie wyszukają naszych zdjęć, komentarzy czy nawet profilu. Wszystko to jednak czeka spokojnie na serwerach na moment, gdy zechcemy przywrócić do życia nasz profil. W przypadku dezaktywacji konta możemy to zrobić w każdej chwili. Wystarczy na nowo się zalogować i możemy korzystać z portalu na dotychczasowych zasadach. To rozwiązanie optymalne dla tych, którzy nie są do końca pewni, czy chcą rezygnować ze swojego wirtualnego „ja”.
W drugim przypadku, czyli po złożeniu dyspozycji usunięcia konta, portal daje nam kilka dni na przemyślenie decyzji. Jeśli nie zalogujemy się na nowo, konto zostanie usunięte, a wraz z nim nasza osoba z wyszukiwarki, zdjęcia, komentarze i wszystko to, co sami wrzuciliśmy do sieci.
Wydawałoby się, że to idealne rozwiązanie dla tych, którzy na zawsze chcą zniknąć. Nie do końca jednak, bo demony przeszłości mogą wrócić niemal w każdej chwili, nawet bez naszej wiedzy.
Usunięcie konta nie oznacza jednocześnie, że w magiczny sposób nasze zdjęcia czy dotychczasowa aktywność przestaną istnieć. W regulaminie jest bowiem jasna informacja, że: „Użytkownik również ma prawo do usunięcia swojego konta lub wyłączenia swojej aplikacji w dowolnej chwili. Wszystkie tego typu przypadki powodują wygaśnięcie postanowień niniejszego Oświadczenia, z wyjątkiem następujących postanowień: 2.2, 2.4, 3-5, 9.3 i 14-18”. I tak na przykład postanowienie 2.2 stanowi, że: „Usunięcie treści objętych prawem własności intelektualnej odbywa się w sposób podobny do opróżniania kosza na komputerze. Użytkownik przyjmuje jednak do wiadomości, że kopia zapasowa usuniętych treści może być przechowywana przez uzasadniony okres czasu (ale nie będzie dostępna dla innych)”.
W praktyce więc, choć będziemy przekonani, że zniknęliśmy z portalu, na jakimś serwerze wciąż mogą znajdować się np. nasze zdjęcia.
W 2014 roku Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej dał nam również możliwość „zniknięcia” z wyszukiwarek internetowych, jednak w tym przypadku procedura jest o wiele bardziej skomplikowana i wymaga od nas uzasadnienia, dlaczego powinniśmy zniknąć, i wypełnienia całego szeregu dokumentów. Jednocześnie ze strony treści o nas nie zostaną usunięte: będzie jedynie zdecydowanie trudniej do nich dotrzeć, ale one wciąż będą...
Polskie społecznościówki | Rozwijają się od wielu lat. Po takich jak Fotka.pl (pojawił się w 2001 r.) i Grono.net (2004 r.) na rynku pojawiła się Naszaklasa.pl (2006 r.), która błyskawicznie zyskała sympatię internautów. Z czasem jednak miliony użytkowników zaczęły przenosić się na Facebooka (2004 r.) i to ten ostatni jest teraz liderem rynku - tak w Polsce, jak i na świecie. Jednocześnie sporo kont z danymi użytkowników z innych portali zostało po prostu porzuconych i wciąż można je odszukać, m.in. za pomocą wyszukiwarek. |
Autor: Mateusz Różański