Inflacja zapędza ludzi do ośrodka pomocy społecznej. Bo oni sami sobie już z biedą nie radzą. Nadzieja w dodatku osłonowym
- Po zrobieniu opłat zostaje mi 450 złotych. W czasach inflacji nie mam szans za nie przeżyć do następnej emerytury - przyznaje pan Michał z Bydgoszczy. Takich, jak on, zaraz zacznie przybywać. Może choć rządowy dodatek osłonowy pomoże.
- Mam 22 lata stażu. Choroba nie pozwoliła mi dłużej pracować - mówi 73-letni bydgoszczanin. - Dostaję 900 złotych emerytury na rękę. To już po podwyżce, wynoszącej 50 złotych.
Mężczyzna o innych podwyżkach też wspomina. - Kupuję w dyskoncie. Tam najtaniej, a i tak, gdy biorę chleb, margarynę, twaróg i pasztetową, to płacę kilkanaście złotych. Przed gwiazdką to samo kosztowało mniej niż 10.
- Obawiamy się, iż wzrost liczby beneficjentów, korzystających z pomocy, utrzyma się dłużej niż analogicznie w latach ubiegłych - mówi Marta Frankowska, rzecznik Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Bydgoszczy.
- Podwyżki pensji, rent czy emerytur o kilkadziesiąt złotych, nie poratują - sądzi pan Michał z Bydgoszczy. - Jestem kawalerem. Nie mam dzieci, ani nikogo bliskiego. Sąsiadów o nic nie poproszę. Mówimy sobie jedynie „dzień dobry” i rozmawiamy o pogodzie. Teraz mamy pogodę dla bogaczy. Ja bogaty będę w lutym. Wtedy ponoć opieka społeczna da mi 100 złotych.
Czytaj więcej w pełnej wersji artykułu.
Artykuł dostępny wyłącznie dla prenumeratorów
- dostęp do wszystkich treści Polski,
- codzienne wydanie Polski,
- artykuły, reportaże, wywiady i multimedia,
- co tydzień nowy numer Ekstra Magazynu.