Im szczuplejszy pacjent, tym szybciej ma szansę na przeszczep serca
Już 12 transplantacji serca wykonali lekarze z Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego przy ul. Borowskiej we Wrocławiu. Szpital jest w stanie natychmiast pomóc kolejnym osobom, ale w niektórych grupach brakuje odpowiednich biorców. O tym, z czego to wynika, kto może liczyć na szybki przeszczep oraz co o tym wszystkim decyduje z prof. Michałem Zakliczyńskim, kierownikiem Kliniki Transplantacji Serca i Mechanicznego Wspomagania Krążenia Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu rozmawia Marta Kujawa
Na przeszczep serca czeka w całym kraju około 400 osób, a państwo czekają na pacjentów, którym możecie przeszczepić serce właściwie natychmiast. Jak to możliwe?
Działamy od niespełna pięciu miesięcy, więc trudno oczekiwać, by w tak krótkim czasie liczba zgłaszanych do nas potencjalnych biorców doprowadziła do kumulacji osób potrzebujących przeszczepu, typowej dla ośrodków istniejących od wielu lat. Nie znaczy to jednak, że wszyscy ci, którzy zostali do nas zgłoszeni otrzymają serca natychmiast. Tak naprawdę, gdy się podzieli oczekujących na poszczególne grupy krwi, przedziały wagowe (wiek też ma znaczenie), to się okazuje, że aby wykorzystać w optymalny sposób wszystkie zgłaszane narządy, powinniśmy w każdej z tych podkategorii jakiegoś pacjenta mieć. Oczywiście więc są takie kategorie, w których zaczyna się tworzyć kolejka, ale są i takie, gdzie jest bardzo dużo pustej przestrzeni, więc operację moglibyśmy wykonać niezwłocznie po zgłoszenia odpowiedniego dawcy.
W niektórych z tych kategorii, jak rozumiem, pacjent w ogóle nie mus czekać na przeszczep?
Tak to wygląda – i to nie tylko w naszym, wrocławskim ośrodku. To magia statystyki – nie jest tak, że we wszystkich tych grupach potrzeby są równomiernie rozłożone. Często dawcy pod względem gabarytów (a więc masy ciała) wyglądają inaczej niż potencjalni biorcy. Nierzadko wśród osób dotkniętych schorzeniami serca pojawia się nadwaga, którą musimy uwzględniać, dobierając odpowiedniego dawcę. Z tego powodu pojawia się delikatna dysproporcja, bo ci w wyższych przedziałach wagowych muszą czekać dłużej, a ci drobniejsi stosunkowo szybko doczekują się odpowiedniego dla nich narządu.
Wspomniał Pan o tym, że wrocławski ośrodek niedawno rozpoczął działalność, jeśli chodzi o przeszczepy serca, więc nie ma tylu zgłoszeń, co inne, zajmujące się tym od dawna. W czym tkwi problem związany z brakiem odpowiednich pacjentów – w niedostatku odpowiedniej informacji o Was czy może w braku zaufania, bo działają Państwo od kilku miesięcy?
Nie nazwałbym tego problemem. Są pewne uwarunkowania formalne, których nie byliśmy w stanie przeskoczyć – żeby pacjent zaistniał na Krajowej Liście Oczekujących prowadzonej przez POLTRANSPLANT, ośrodek musi najpierw mieć dostęp do tej listy. Uzyskuje go w chwili, gdy dostaje zgodę na wykonywanie transplantacji i dopiero w tym momencie zaczyna się odmierzać czas oczekiwania dla pacjentów tam zgłoszonych. Jeżeli więc w skali całego kraju w chwili, gdy zaczynaliśmy wykonywać te zabiegi, oczekujących było nieco ponad 400 osób, to ci wszyscy pacjenci byli zgłoszeni wcześniej niż tacy, których sami zaczęliśmy zgłaszać w lutym. Oczywiście oprócz tego jest też kategoria biorcy pilnego – tutaj decydują głównie względy kliniczne, a więc nagła potrzeba. I jeżeli o to chodzi, tutaj mamy takie same szanse, jak wszystkie inne ośrodki. Naturalnie czas oczekiwania na liście pilnej też odgrywa rolę przy ustalaniu kolejności pozyskiwania narządów do przeszczepienia, ale w tym przypadku kumulacja jest mało prawdopodobna, bo pacjenci z tej grupy nie mogą czekać na operację w nieskończoność – albo uzyskają szybką pomoc, albo skończy się to dla nich fatalnie…
Zanim Państwo zaczęliście wykonywać takie operacje, większość potrzebujących ich Dolnoślązaków korzystała z pomocy innych ośrodków, głównie zabrzańskiego. Jak rozumiem teraz i Państwo wykonujecie przeszczepienia osobom spoza naszego województwa?
W tej dziedzinie nie ma czegoś takiego jak rejonizacja. Oczywiście, ośrodek, który działa na danym terenie powinien zabezpieczać głównie tych pacjentów, którzy mieszkają najbliżej. I tak się dzieje. Ale jesteśmy też otwarci na osoby potrzebujące pomocy z całego kraju. Jeżeli chodzi o kwestię organizacji zabiegu transplantacji, to czas odgrywa dużą rolę. Nie jesteśmy więc w tak komfortowej sytuacji, jak ośrodki przeszczepiające nerki, które mają tyle czasu na sprowadzenie biorcy, że w gruncie rzeczy każde miejsce na terenie kraju może być brane pod uwagę. W przypadku serca często tego czasu jest na tyle mało, że sprowadzenie biorcy z bardzo odległego zakątka kraju może stanowić problem nie do pokonania. W związku z tym taka delikatna rejonizacja ma znaczenie praktyczne. Nie ma sensu wpisywać na listę pacjenta, który mieszka tak daleko od nas, że będziemy mieć problem, by go sprowadzić na czas, gdy zostanie zgłoszony odpowiedni narząd. Tym niemniej zawsze to wola pacjenta decyduje. W naszym przypadku, ze względów praktycznych, w grę wchodzą głównie województwa ościenne.
Wspomniał Pan, że część pacjentów można zoperować właściwie od razu, gdy tylko znajdzie się odpowiedni dla nich narząd. Jak sądzę, nie jest tak, że sam pacjent może się zgłosić i powiedzieć: „Jestem, przeszczepcie mi serce”. Decyzja zależy od lekarzy, którzy się im opiekują i od Państwa?
Broń Boże nie mówię, że można w jakikolwiek sposób przeskoczyć kolejkę – wszyscy ci pacjenci są w logiczny sposób uszeregowani. Chodzi mi o to, że przedstawiciele różnych grup krwi czy przedziałów wagowych ze sobą nie konkurują, mają niejako własną kolejkę. Są takie grupy, w których ta kolejka będzie bardzo długa, a mamy i takie, gdzie właściwie jej nie ma. To, kto się w jakiej kolejce znajdzie, jest do pewnego stopnia sprawą losową. Nie zmienia to postaci rzeczy, że nawet jeśli ktoś jest w przedziale, w którym mamy 1-2 biorców, to i tak od losu zależy, kiedy pojawia się dla niego odpowiedni narząd, no bo przecież musi się znaleźć odpowiedni dawca. Nawet więc, jeśli ktoś jest pierwszy na liście, to i tak może czekać miesiąc albo pół roku, jeżeli nie będzie miał szczęścia. Zresztą to szczęście biorcy jest jednocześnie nieszczęściem dawcy…
Która z tym małych podkolejek jest więc teraz najkrótsza?
Najmniej popularną grupą krwi jest AB – tam kolejki są bardzo krótkie, często są to pojedyncze osoby. Ale też dawcy z tej grupy zdarzają się niezbyt często. Oczywiście teoretycznie taki biorca jest uniwersalny, co znaczy, że można mu przeszczepić narząd z każdej innej grupy krwi. Ale pierwszeństwo mają przeszczepienia zgodne grupowo, więc wykonanie takiego zabiegu jest możliwe jedynie przy wysokim poziomie pilności i braku równie chorego kandydata o grupie krwi dawcy.
Ile przeszczepień serca dotąd wykonali lekarze z wrocławskiego ośrodka?
Do ostatniego czwartku odbyło się 12 takich zabiegów.