Horror na Wiskitnie - ciało bez głowy!
Ciało mężczyzny bez głowy, które pod koniec maja znaleziono w zaroślach w pobliżu ul. Przyjacielskiej na Wiskitnie, należy prawdopodobnie do 66-letniego Włodzimierza K., mieszkańca posesji przy ul. Kolumny.
- Zostały zlecone badania DNA, które ostatecznie mają potwierdzić tożsamość zmarłego. Czekamy na ich wyniki - mówi Krzysztof Kopania, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Łodzi.
Śledztwo w tej sprawie prowadzi Prokuratura Rejonowa Łódź Górna. Jest wielowątkowe. Jedna z hipotez zakłada, że 66-latek mógł zostać zamordowany, a głowę po śmierci odciął mu zabójca, żeby nie można było zidentyfikować ciała.
Włodzimierz K. przepadł jak kamień w wodę 21 maja tego roku. Właśnie tego dnia po raz ostatni widziała go siostra, gdy krzątał się po swojej posesji. Mężczyzna w domu zostawił telefon komórkowy. Nikogo też nie poinformował, gdzie się wybiera. Następnego dnia siostra Włodzimierza K. powiadomiła o zaginięciu brata policję. Poszukiwaniami zajął się komisariat przy ul. 3 Maja. Jakiś czas później komunikaty o zaginięciu Włodzimierza K. z jego zdjęciem pojawiły się m.in. na przystankach MPK na ul. Kolumny. Niestety, nie było na nie odzewu. Dopiero po kilku dniach, jak informuje prokurator Kopania, ciało Włodzimierza K. znalazł podczas spaceru mieszkaniec domu jednorodzinnego znajdującego się w pobliżu skrzyżowania ul. Zygmunta z ul. Przyjacielską. Zwłoki były pozbawione głowy, w stanie daleko posuniętego rozkładu, ubrane we flanelową koszulę w kratę i ciemnoszare spodnie dżinsowe.
Policyjna ekipa dochodzeniowo-śledcza zabezpieczyła ślady kryminalistycze. Do przeczesywania terenu przystąpiło kilkudziesięciu policjantów z psami do poszukiwania ludzkich zwłok, które z przewodnikami ściągnięto z Wrocławia. Choć funkcjonariusze, idąc tyralierą, sprawdzili zarośla na obszarze wielu hektarów, głowy denata nie znaleźli.
- Sekcja zwłok, którą przeprowadzono w Zakładzie Medycyny Sądowej, nie dała odpowiedzi na pytanie, jak doszło do śmierci mężczyzny i w jaki sposób głowa została oddzielona od tułowia. Zostały zlecone specjalistyczne badania. Czekamy na ich wyniki - informuje prokurator Kopania.
W okolicy zamieszkania Włodzimierza K. aż huczy od plotek na temat okoliczności jego śmierci. Ci, którzy znali denata, mówią, że ten szczupły, mierzący 160 cm wzrostu mężczyzna, miał duże problemy z chodzeniem. Zastanawiają się, dlaczego miałby się przedzierać przez zarośla do odległego o ponad kilometr od jego domu miejsca pod drzewem, gdzie znaleziono zwłoki.